Jak przestać marnować jedzenie (i mniej na nie wydawać). - Flow Mummmy
LIFESTYLE

Jak przestać marnować jedzenie (i mniej na nie wydawać).

“Codziennie/raz na kilka dni zdarza mi się wyrzucać resztki jedzenia.”

“W lodówce często znajduję przeterminowane jedzenie.”

“Zdarza mi się zapominać jakie artykuły spożywcze mam w domu.”

“Kompletnie nie wiem co znajduje się w mojej lodówce.”

“Zawsze wychodzę ze sklepu z toną jedzenia.”

Jeżeli na któreś z powyższych pytań odpowiedziałaś “TAK”, to znaczy że ten post jest dla Ciebie. Zdecydowanie. Na szczęście wierzę, że zdajesz sobie sprawę ze swojego problemu. A to już poważny krok do jego rozwiązania.

Marnotrastwo.

Słowo którego nie cierpię tak samo jak brudnych butów u ludzi. A, że marnotrawimy dosyć sporo rzeczy w swoim życiu (czas, pieniądze, zaufanie, jedzenie, wodę), to możesz się tylko domyślać jaka wkurzona potrafię chodzić 🙂

Posiadanie trójki dzieci to nie lada wyzwanie. Nie tylko pod względem psychicznym, chociaż to akurat decydujący motyw. Przy takiej ilości latorośli, życie codziennie to często zwyczajna walka: o chwilę ciszy, wolną łazienkę, ostatni jogurt do zjedzenia. Przesadzam? Chciałabym. Do tego jeszcze ciągłe planowanie: posiłków, kolejności grania w ulubioną grę, obejrzenia bajki, ja i M nawet pranie musimy robić z “głową” (serio, także tutaj nasze życie nie jest skażone spontanicznością).

Planowanie zakupów, to zresztą nie tylko kolejny sposób na “przetrwanie” w domu pełnym dzieci. To także nasz osobisty sposób na niemarnowanie żywności i oszczędzanie. No i brak kłótni pt. “ale to moje!!!”.

Jak to robimy?

1. LISTA ZAKUPÓW.

Przyznaj się, wiedziałaś, że ten punkt będzie na pierwszym miejscu. Bez listy zakupów nie ma szans na powodzenie. To tak jakby być na diecie i mieszkać w domu w którym wszystkie ściany zostały wysmarowane czekoladą (rozmarzyłam się?). Impossible. Po prostu nie i koniec. Lista zakupów to coś, bez czego nie wchodzę do sklepu. No chyba, że aktualnie mam chandrę, pms lub inne dziadostwo, które wyleczyć mogą tylko czipsy tudzież ciasteczka. Wiesz co jest. Są takie dni i nie ma co przeżywać ilość kalorii, wtedy ważne jest wyleczenie duszy, a nie liczenie monet w portfelu.

2. SPISYWANIE NA BIEŻĄCO.

O tak. To zupełna nowość na rynku. Przynajmniej naszym. Kiedy coś w domu się kończy (i serio, nie mam tu na myśli wyżej wymienionych ciasteczek, zresztą nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie słodycze są pożerane na bieżąco, i jestem pewna, że wiele wspólnego ma z tym fakt, że po prostu żadne z nas nie lubi się dzielić, więc kto zje pierwszy ten wygrywa, żaden konkurs oczywiście, po prostu kilogramy. Tak, ja póki co prowadzę). Zgubiłaś wątek? To jeszcze raz: kiedy coś w domu się kończy, zapisywane jest na tablicy/w notatniku/ terminarzu/notesie/karteczce post in/ czymkolwiek, tak żeby przy okazji kolejnej wycieczki (u nas to tak trochę wygląda) do sklepu, wiedzieć dokładnie co trzeba kupić. Chyba każda z nas zna scenariusz, kiedy to idzie do sklepu po mąkę, a wraca z cukrem, proszkiem do pieczenia, za małymi rajtuzami i butelką wina, bo przecież każda wycieczka do sklepu jest dobrym pretekstem do zakupu wina. Wiadomo. Także jeszcze raz: listę robimy na bieżąco.

3. PORZĄDEK.

Ok. W tym punkcie trochę mnie ponosi, bo jednak leniem jestem okropnym i najchętniej to bym cały dzień leżała i niekoniecznie pachniała. Niestety to jest klucz do rozsądnego wydawania ciężko zarobionej kasy.

Po pierwsze: porządek w szafkach. Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz sprzątałaś “w przyprawach”? No chyba, że tylko mi się zdarza znalezienie przeterminowanego budyniu. I to z datą ważności która się skończyła w zeszłe Boże Narodzenie. Porażka.

Po drugie: porządek w lodówce. I teraz uwaga. Nie myśl sobie, że nie mam co robić tylko po lodówkach sprzątać, ale…

Od tygodnia jestem szczęśliwą testerką chłodziarko – zamrażarki marki Liebherr (model CNef 3515 Comfort) i właśnie ten fakt sprawił, że postanowiłam zostać panią życia i zorganizować sobie najpiękniejsze wnętrze lodówki ever. Tadaaaam!

collage-2

I teraz uwaga: to tak na poważnie! Żyję tak od ponad tygodnia, i póki co widzę same zalety!

  • wiem dokładnie co mam w lodówce. W białych pojemnikach mam kolejno: produkty nabiałowe (czyli biały ser, jakiś serek, śmietanę), produkty mięsne (kiełbasa, kabanosy, ryby wędzone),  jogurty dla dzieci (to ten wielki kontener, dzięki któremu, przez to, że jest biały, nie słyszę co 5 sekund “ja cem jogult!” bo moje dzieci nie wiedzą co w nim jest! A że chłopaki najchętniej by o tych jogurtach żyli, to musiałam wymyślić na nich jakiś sposób). W ostatnim pojemniku jest mięso, które aktualnie rozmrażam na obiad/kolację/przekąskę przed snem (hyhy).

12

  • od tygodnia nie wyrzuciłam nic z lodówki. Dokładnie tak. Może to krótki czas, ale ja przełożyłam do nowej chłodziarko – zamrażarki to wszystko co znajdowało się w starej, a trochę tego było. Nie wyrzuciłam z tej nowej nic, bo teraz  dokładnie wiem co w niej się znajduje. Nic nie stoi z tyłu, z boku, na dole.
  • nauczyłam się przechowywać jedzenie. Już wiem, że pieczarki to najlepiej trzymać na papierowym ręczniku, a mleko i jajka absolutnie nie powinny znajdować się na drzwiczkach (bo tam temperatura jest bardzo zmienna). Kupiłam także szklane pojemniki na ser i wędlinę – tak! Dopiero teraz, chociaż od dawna wiedziałam, że właśnie tak powinnam je przechowywać.
  • mięso porcjuję od razu po przyjściu ze sklepu. Dzielę je na porcje i mrożę w specjalnie do tego przystosowanych woreczkach, dzięki czemu nie zastanawiam się “co mam zrobić z połową świni co to ją rozmroziłam na czwartkowy obiad”.

6

Co do nowego sprzętu, to już Ci wszystko piszę. Mój M, jako fanatyk wszystkiego co ma wtyczkę, tudzież jest zasilane bateriami lub akumulatorem, wszystko mi już wytłumaczył.

Chłodziarko – zamrażarka Liebherr CNef 3515 Comfort jest przede wszystkim bardzo cicha! Mów co chcesz, ale dla mnie, osoby której szczęście, w postaci osobnej sypialni, skończyło się w chwili przeprowadzki do Polski, jest to bardzo ważne! Aktualnie śpimy w dużym pokoju, który połączony jest z kuchnią, więc uwierz mi na słowo: nie ma nic gorszego od jęczącej przez całą noc lodówki. Nawet chrapiący mąż z tym przegrywa.

15

No frost, czyli technologia Liebherr, dzięki której nie tworzy się wewnątrz lodówki szron. Szanuję to. “Rozkuwałaś” kiedyś lodówkę z lodu? Ja tak. Uwierz mi, nic fajnego.

Klasa energetyczna A++, czyli mniej kasy na prąd, a więcej na nowe buty. Proste.

Moje ulubione! SMARTSteel. Czyli zminimalizowana ilość odcisków palców na powierzchni chłodziarko – zamrażalki. U mnie to minus 30 odciśniętych paluchów na godzinę. A dzięki specjalnej powłoce, którą ma Liebherr, problem paluchów zniknął.

PowerCooling – czyli chłodzenie powietrzem obiegowym, dzięki któremu wszystkie miejsca w lodówce oraz przechowywane produkty, mają taką samą temperaturę. Wyłącza się ono w momencie otwarcia drzwiczek chłodziarko-zamrażarki, oszczędzając energię. Do tego elektroniczny wyświetlacz i wszystkie inne gadżety, które mają współczesne urządzenia.

DuoCooling – ten system to oddzielna możliwość sterowania komorą chłodziarki i zamrażarki. Pomiędzy obiema komorami nie dochodzi do wymiany powietrza, a to znaczy, że zapachy produktów nie przenoszą się, a same produkty nie wysychają.

9

4

Aaaa! I tak. Mamy kota 🙂

7

   Send article as PDF   

5 komentarzy

  • Ja teeez chce taka lodówkę <3 niestety wynajmuje mieszkanie i jestem skazana na sprzet wlasciciela i żółte światło w lodowce :p serio ladniejsze jest białe 😀
    Zawsze jak jestem w jakims mediamarkcie czy innym takim media to idę z przyjemnością na dział lodówek i sobie oglądam te cuda .taki fetysz 😀

    • hahaha serio?! mam koleżankę, która ma tak z odkurzaczami haha, ja za to dałabym się pokroić za żelazko ze stacją parową!!! <3

  • Zazdroszę bardzo, sama mam malutką lodóweczkę w mojej mikro kuchni 🙁 Pełnowymiarowa się nie mieści. Najgorsze jest chyba to, że żeby cokolwiek wyjąć trzeba się schylić. Nie chodzi mi o bóle stawów czy lenistwo 😉 Po prostu zazdroszczę tego, że ty sobie otwierasz drzwiczki i od razu wszystko widzisz… U mnie nawet jak kucam to dochodzą do tego różne wygibasy…

Leave a Comment