W tym roku pożegnam swój największy kompleks. - Flow Mummmy
LIFESTYLE

W tym roku pożegnam swój największy kompleks.

Jestem osobą niepewną siebie. Może tego nie widać, bo raczej jestem dość głośnym człowiekiem, dużo gestykuluję itp., ale są rzeczy, które totalnie spędzają mi sen z powiek. Nie, nie są to duży tyłek czy małe cycki.

Nie wiem czy wiesz, ale nie skończyłam studiów. Zaszłam w ciążę i niestety dałam się ponieść ciążowemu lenistwu. Tak. Przerwałam naukę bo byłam LENIWA. Czy jest coś gorszego? A że studiowałam super kierunek (Technologię Biochemiczną na PWR), to tym bardziej ciężko mi to sobie wybaczyć. Nawet po tych 11 latach…

Druga sprawa – przestałam uczyć się języków! I uwierz, fakt że przez jakiś czas mieszkałam w Irlandii, kompletnie nie sprawił, że nagle język angielski stał się dla mnie super łatwy i naturalny. Mało tego! Ja widzę jak moja wiedza wręcz odpływa! Ulatnia się! Wyparowuje!

I tak. W tym roku postanowiłam coś z tym zrobić. Kocham postanowienia noworoczne (które zazwyczaj zaczynam realizować w lutym, ale spuśćmy na to kurtynę milczenia – wszyscy wiemy jaki styczeń jest…) i w tym roku zdecydowałam postawić na rozwój. Nie na jędrniejszy tyłek, czy mniejszy rozmiar ubrań (bo to akurat wiem jak zrobić w miarę szybko i bezboleśnie, ale o tym wkrótce!), ale NA SAMOROZWÓJ I NAUKĘ!

Przede wszystkim obiecałam sobie wrócić do nauki języka. Nie będę kłamać, że jakoś łatwo mi to przyszło. Mam trójkę dzieci, własny biznes, naprawdę nie jestem w stanie rozciągnąć swojej doby jeszcze bardziej! Z drugiej strony: ile czasu dziennie przeznaczam na bezsensowne przeglądanie Insta czy Facebooka? Nie mówię tutaj o szukaniu inspiracji, pracy (bo to jednak jest moja praca), ale o scrollowaniu palcem w tę i z powrotem! Szczerze? Myślę, że godzina dziennie na luzie. NA LUZIE!

Tak, w tym roku postanowiłam, że pozbędę się jednego z  największych kompleksów i zacznę znowu uczyć się języka! Tak! Bo język nieużywany zaczyna być zapominany. Jak wszystko! Mięśnie tyłka też!

Po pierwsze: koniec z filmami z tłumaczeniem. No po prostu nie. Fakt, że i tak nigdy nie oglądałam filmów z lektorem daje mi pewną “przewagę”, ale od lutego włączam tylko napisy w języku angielskim. To ważne! Wtedy nie tylko słuchowo oswajamy się z językiem, ale także wzrokowo 🙂 Jeżeli do tej pory oglądałaś filmy z polskim lektorem, wyłącz go! Postaw na polskie napisy. Uwierz mi – lektor nigdy nie odda tego żartu, tej ironii, które często są w filmach 🙂

Druga sprawa: postawiłam na naukę z platformą językową. Nie będę ukrywać – dostałam dostęp do platformy etutor.pl do testowania i idę jak burza!

Jak wygląda nauka języka na platformie etutor.pl?

Przede wszystkim na początku zrobiłam test poziomu znajomości języka – u mnie jest to aktualnie B1 (czyli Intermediate – średniozaawansowany), co totalnie mnie przybiło. Jasne, nie jest to jakiś wielki dramat, ale biorąc pod uwagę fakt jak długo uczę się języka i że przez 2 lata mieszkałam za granicą, no to jednak płacz, krzyk i zgrzytanie zębami :/

Z drugiej strony bardzo mnie to zmotywowało. Założyłam sobie robienie 3 lekcji dziennie. I teraz uwaga – zajmują mi one jakieś 15 minut. 15!!! Mało tego – zapisuję sobie nowe słówka i codziennie wieczorem powtarzam je jak w podstawówce! Tak się zawzięłam! Lekcje są rozpisane kategoriami, więc nie skacze się z tematu na temat, co też jest bardzo pomocne. No i gry! Tak, brzmi infantylnie, ale jestem osobą bardzo lubiącą rywalizację, więc chyba rozumiesz, że krzyżówka w języku angielskim to dla mnie złoto 🙂

W etutor.pl znajdziesz nie tylko Travel English na który się zdecydowałam, ale także Dirty English, Business English, kurs poprawnej wymowy Say It!, oraz słownik Diki.pl, który jest całkowicie zintegrowany z platformą i każde hasło, które się w nim znajduje można dodawać za pomocą zielnego plusa do swoich powtórek w etutor.pl.

No ale najważniejsze! Cała platforma posiada swoją osobistą aplikację, dzięki której można uczyć się wszędzie – czekając w kolejce do lekarza, na placu zabaw, na spacerze! Pomyśl ile razy scrollowałaś nieświadomie Facebooka! Tak po prostu, z przyzwyczajenia, czekając np. w kawiarnii na koleżankę. 15 minut dziennie, to jest 1/96 dnia 🙂 taaak! 1/96 dnia. Na mnie to działa!

Co jest najtrudniejsze?

Początek! Zmobilizowanie się, żeby zamiast przeglądania plotkarskich stron (tak, mam do nich słabość) w necie, przy porannej kawie włączyć sobie lekcję. Tak, robię to. I powiem szczerze, że totalnie mnie to nakręca na cały dzień. Przede wszystkim dlatego, że nie traktuję tego jak przymusu, a przyjemność! Po drugie, już nie raz mówiłam, że są pewne rzeczy, które bardzo nas nakręcają na resztę dnia: u mnie są to od zawsze ćwiczenia fizyczne (chociażby poranny spacer) i teraz te 15 minut z językiem. Nawet jeżeli do końca dnia będę miała chandrę, aferę życiową połączoną z jelitówką, to przynajmniej będę wiedziała, że zrobiłam te dwie rzeczy dla siebie, dla swojego zdrowia i swojego rozwoju.

Coś Cię najbardziej zainteresuje: CENA.

Uwaga, bo to jest szok. Rok nauki. Rok codziennej nauki i codziennego rozwoju, to 239 zł. ROK!

Żyjemy w przefantastycznych czasach. Mamy nieograniczony dostęp do wiedzy. Nieograniczone więc możliwości! W tym roku obiecałam sobie, że będę z nich korzystać. Koniec z marnowaniem czasu na pierdoły, które zupełnie nic nie wnoszą do mojego życia. I żeby było jasne – nie mam na myśli seriali, które mnie odprężają i bawią. Tak, to oznacza tylko jedno: żegnaj prokrastynacjo! No dobra, może nie na zawsze. Ale błagam, nie przyłaź już tak często…

Aaaaa!

Mam dla Was konkurs! TUTAJ pod moim postem na Facebooku, jest konkurs, w którym mam do wygrania 5 3-miesięcznych kursów języka angielskiego i TRAVEL ENGLISH! Wystarczy kliknąć TUTAJ i w odpowiedzi do postu napisać jedno słówko w języku angielkim, które Cię bawi, które lubisz, które dobrze Ci się kojarzy 🙂 U mnie (oczywiście nie licząc słowa na “f”) zdecydowanie jest to LADYBIRD, czyli biedronka. No nie ma piękniejszego i słodszego słowa!

 

 

   Send article as PDF   

Leave a Comment