Ale ja wcale nie chcę brać się w garść! - Flow Mummmy
LIFESTYLE

Ale ja wcale nie chcę brać się w garść!

I co z tego, że mi się przytyło? Pfff bez przesady. Że aktualnie najczęściej włosy noszę związane, bo sił na prostowanie nie mam? Że dres zrobił się ciut za bardzo wygodny? Że już 3 razy mi się zdarzyło wstać i zobaczyć, że piżamę mam uwaloną czekoladą, bo jadłam przy zgaszonym świetle, w łóżku, przed kompem? No bywa…

Nie chcę się brać w garść. Jak tylko o tym pomyślę, jak tylko zacznie w głowie rozbrzmiewać pomysł niejedzenia czekolady, ciasteczek, żeleczek, pringelsików i innych, od razu ślinianki zaczynają pracować na zwiększonych obrotach, w mózgu pojawia się “czy cię całkiem już pojebało? tyle problemów, a ty chcesz sobie kolejny dokładać?”, a w brzuchu pojawia się taki głód, tak wielki, że aż mimowolnie kieruję kroki do szafki, w której trzymam No-spę, bo przecież niemożliwym jest przetrwanie takiego bólu bez wspomagaczy.

No ale co w takim razie? Sorry, ale niekoniecznie czuję się dobrze w ciut większym rozmiarze. Nie, nie to żebym jakoś od razu przytyła tak, że mnie ludzie na ulicy nie rozpoznają. Nie nie. Ale daj mi jeszcze miesiąc diety składającej się totalnie ze śmieci, a własna matka mnie nie pozna. Bo tak, czuję się milion razy lepiej nosząc rozmiar xs. Bo uwielbiam, kiedy spodnie zaczynają być luźne, a nie znoszę sytuacji, kiedy muszę wciągać brzuch, żeby w ogóle je zapiąć. Sorry, ale za takie atrakcje to ja dziękuję. Ja mam swoje problemy, nie chcę, żeby wystający brzuch był kolejnym z nich.

“Przecież wygląd nie jest najważniejszy!” Oczywiście, że nie, ale po pierwsze: kompletnie nie przemawia do mnie ruch #bodypositive, ale to za chwilę wytłumaczę Ci dlaczego. A po drugie: o zdrowie chodzi! Jeżeli jedyną zdrową rzeczą w diecie, przy dobrych wiatrach, jest szklanka wody wypita na czczo, to sorry, ale coś jest nie halo!

#bodypositive? Sorry, ale nie.

Ja rozumiem, że super czuć się pięknie w swoim ciele. I tak! Rozmiar nie jest najważniejszy, nic a nic! Mało tego! Mi się podobają kobiece sylwetki z biodrami, piersiami… Ale… Daj ludziom palec, a wezmą całą rękę. Wybacz, ale kiedy widzę kogoś, kto obżera się czekoladą na śniadanie (to ja!), później wpierdziela kebsa na obiad i popija to litrem coli, a na kolację zjada kanapki z serem żółtym i ketchupem (znów ja :/), a później głosi, że ma w dupie to jak wygląda bo siebie kocha, bo #bodypositive, to sorry ale ja tej miłości nie widzę. Bo kiedy ktoś się kocha, to o siebie dba. Dobrze je, wysypia się, dostarcza swojemu ciału ruchu. Nie, nie po to, żeby nosić jak najmniejszy rozmiar. Absolutnie nie. Po to, żeby być zdrowym, żeby dobrze się czuć. I wtedy dopiero rozmiar nie ma znaczenia!

Wracając do tematu.

Nie chcę brać się w garść. Chcę znowu o siebie dbać. Jeść dobrze, ruszać się, ćwiczyć, masować, pielęgnować. Robić wszystko to, co sprawi, że czuję się dobrze. Nie chcę, żeby mnie bolały brzuch i głowa.  Nie chcę pryszczy na twarzy, które wyskakują, kiedy żre się same śmieci. Tak, żre. Chcę wiedzieć, że robię wszystko aby kochać swoje ciało. A że musiałam spaść na dno, i codziennie wstawać z wielkim bólem brzucha i pryszczami na twarzy… No cóż. Pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz… Sinusoida totalna…

   Send article as PDF   

Leave a Comment