Dzieci nie słuchają, dzieci patrzą. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Dzieci nie słuchają, dzieci patrzą.

“Nasze dzieci jedzą zdecydowanie za dużo słodyczy” – powiedziałam do męża odpakowując kolejnego cukierka i ostentacyjnie zlizując resztki opakowania z czekolady.

“Nic innego nie chcą jeść! Ja im owoce daję, warzywka, a oni tylko frytki, lody, pizza!” – wkurzałam się zagryzając lody szejkusiem, krzycząc przy tym na męża, że to pewnie jego wina.

“No naprawdę mam dość! Tylko wchodzą i pierwsze co, to chcą bajki!” powiedziałam przeglądając Instagram kolejną godzinę.

Yhym…

Mam problem, nie będę kłamać. Moje dzieci są totalnie od słodyczy uzależnione. Ale co w tym dziwnego, skoro całe życie widziały mamę chowającą głowę w szafkę kuchenną i wpierdzielającą batony, cukierki i wszystko inne, byle było mieszaniną cukru i tłuszczu. No faktycznie – szokujące, że mogłyby jeść tylko słodycze!

Specjalnie zaczęłam od jedzenia, bo przecież o to najbardziej się wkurzamy. Co jeszcze? Non stop lecące bajki w tv, gry na tablecie, komputerze, brak ochoty na jakąkolwiek aktywność z wyjątkiem trawienia. A co gdybym Ci powiedziała, że wychowanie dzieci naprawdę nie jest trudne? Mało tego! Kiedyś przeczytałam coś, co mnie totalnie uderzyło – dzieci się nie wychowuje, bo one wychowują się same, wystarczy im nie przeszkadzać. To jest tak samo prawdziwe jak moje rozstępy na udach, moja aktualna ochota na czekoladę oraz to, że siedzę w czarnej bluzce, która cała jest pokryta kocim futrem. Serio Krzychu, dzięki. Masz szczęście, że jesteś miły.
Pomyśl o tym tak – jak widzi Cię Twoje dziecko? Czy jesz zdrowe rzeczy? Czy uprawiasz jakiś sport? Czy non stop siedzisz na telefonie, komputerze? Czy Twoje dziecko widzi Cię czytającą książkę (przepraszam, to akurat głupie, i to bardzo, bo kto widział, żeby było możliwe czytanie przy dziecku? no chyba, że ulotki, ale one średnio się liczą!). Co robisz od razu po wstaniu? Włączasz tv? Przecież to wszystko, każdą z tych rzeczy robi, albo będzie robić Twoje dziecko. I możesz mu tłuc do głowy nawet pierdylion razy dziennie, że “skarbie, ale bajki oglądamy tylko wieczorem”, skoro ono widzi, że Ty od rana naparzasz brazylijskie telenowele (ej! ale bym jakąś obejrzała!). Zamiast wody pijesz colę i tym podobne napoje? I się dziwisz, że maluch wodą pluje dalej niż widzi?

Nie myśl sobie, że ze mną teraz taka specjalistka, oj nie nie. Po prostu odkąd sama dosyć mocno ograniczyłam słodycze, a zaczęłam karmić siebie (tak właśnie) warzywami i innymi zdrowymi rzeczami, to moje dzieci tę zmianę bardzo szybko podłapały. Same z siebie. I nie, jasne, że nie jest tak dobrze, że zamiast “mamusiu zjadłbym czekoladkę” krzyczą “chcę marchewkę!”. Aż tak to nie, nie róbmy scen. Ale wystarczy, że tę marchewkę obiorę, i dla siebie i dla nich, i jest luz – jedzą jak króliki.

Kiedyś od razu po wstaniu włączałam telewizor, który leciał przez cały boże dzień. W tle. Nie wiem w tle do czego, czy ja sobie chciałam tym zrekompensować powtarzalność życia z noworodkiem, ale leciał. Czasami coś zdarzyło mi się obejrzeć, ale zazwyczaj słyszałam tylko szum. Dosyć oczywiste, że dzieci po przyjściu do domu od razu chciały oglądać bajki. Ok, nie będę ściemniać, że teraz nie chcą, chcą, ale po moim “nie, dzisiaj nie ma telewizji”, zazwyczaj mówią “ok, spoko” i idą się bawić do pokoju. Afer takich, że jedyne co sąsiad może zrobić to wezwać MOPS, już naprawdę jest co raz mniej.

“Żeby zmienić świat, zacznij od siebie”. Czy jest ktoś jeszcze, kto myśli, że to bzdura? I co z tego, że kiedyś tłukłam im do głów “owsianka jest zdrowa!”, skoro nigdy mnie z tą owsianką nie widzieli? Co z tego, że tłumaczyłam, że po sobie trzeba sprzątać, skoro sama byłam największa syfiarą w domu?

Ze wszystkim innym jest podobnie. Drę się jak opętana, kiedy się zdenerwuję? No to nic dziwnego, że i dziecko krzyczy (tak właśnie, nad tym zdecydowanie muszę popracować). Całe dnie marudzę jak jest źle, męcząco i w ogóle do dupy? Duże prawdopodobieństwo, że i one też tak będą robić. Natury nie oszukam.

Bardzo dużo o tym ostatnio myślę. O tym, że chciałabym żeby moje dzieci były aktywne, żeby dużo czytały. Przecież to tylko ode mnie zależy. Albo wyjdę z nimi na dwór albo nie. Albo przeczytam im wieczorem książkę, albo z lenistwa włączę bajkę. Tylko ode mnie! I tak, co innego co jakiś czas pozwolić sobie na dyspensę, ale kiedy złe rzeczy stają się rutyną, to co się dziwić, że później jest kiepsko? Żadnych magicznych sztuczek tu nie. Może i szkoda, no ale życie…

Bo wiesz co myślę? Że nie chodzi o to, żeby non stop z dziećmi wpierdzielać warzywne kotlety, nie pozwalać im na lody, zapierdzielać po 20 km dziennie na rowerach, tym bardziej, że sorry, ale Brusiek na tym 12 calowym to tak za daleko nie zajedzie. Lody? Proszę bardzo! Ale chyba wszyscy wiedzą, że najlepiej smakują te jedzone co jakiś czas, a nie 3 razy dziennie…

 

 

 

   Send article as PDF   

Leave a Comment