Dzieci i kot – czy to dobre połączenie? - Flow Mummmy
LIFESTYLE

Dzieci i kot – czy to dobre połączenie?

Umówmy się – koty albo się kocha, albo się ich nienawidzi. Coś jak z dziećmi. Ja bardzo długo żyłam w przeświadczeniu, że koty to wredne bestie, chamy jedne, kompletnie nie nadające się do wspólnego życia. Ale wtedy wszedł on, cały na biało… Krzychu…

Może zacznę od początku…

Kiedyś już byliśmy szczęśliwymi posiadaczami kota Tosi. Tośka była całkiem spoko, zamieszkała z nami, kiedy byłam w ciąży z Bruśkiem. A może nawet wcześniej? Kiedy Brusiek miał niecały rok, podjęliśmy decyzję o wyjeździe do Irlandii – wtedy to Tośka zamieszkała z moją siostrą i jej kotem Zośką. Tak, dobrze czytasz: Tośka i Zośka.

Tośka i Zośka to typowe koty. O takie:

Tak, bywają wredne, z typowym wiecznym bitch facem. Patrzą na ludzi z góry, w nosie mają przytulanki, w ogóle myślą, że człowiek to pracuje tylko po to, żeby im kupować wypasioną karmę.

Czemu Tosia z nami nie mieszka skoro wróciliśmy z Irlandii? Zapytajcie moją siostrę 🙂 A tak serio, to logiczne dość, że po 2,5 roku zdążyła ogarnąć, że jej “niewolnikiem” nie jestem już ja, a właśnie moja Marta. Tak, dla Tośki i Zośki ludzie to zbędny dodatek do życia.

Wychowana zostałam w domu, w którym mieszkał świętej pamięci pies. Od zawsze wiedziałam, że dom bez zwierzęcia, nie jest pełny, a na psa gotowi nie jesteśmy. Mamy 3 dzieci – serio nie mamy siły na kolejnego krzykacza w rodzinie (4 dziecko to jednak zupełnie inna historia haha).

Padło na kota. Tak, już wtedy lubiłam koty, bo z nimi to jednak nie ma aż tyle obowiązków. Zresztą z nimi, to w sumie żadnego obowiązku nie ma – raz dziennie posprzątać kuwetę, dać jeść. Tyle. Więcej zachodu zajmuje mi codzienne czesanie.

O matko ile ja się o kotach naczytałam. Marzyłam o takim, który chociaż raz w miesiącu będzie chciał się przytulić, przyjdzie żeby go pogłaskać, i w ogóle nie będzie mnie traktował jak swoją bitch (wiecie co mam na myśli).

Z Dżastinem przewertowaliśmy wszystko w necie i zaczęliśmy się zastanawiać nad kotem syjamskim (Krzysiem), devon rexem, a sfinksem. Chociaż sfinks byłby dużo bardziej logicznym wyborem (bo przecież mam turbo alergię na sierść!), to jednak na niego trzeba było czekać. A ja chciałam już, teraz! Nie za jakieś 2 tygodnie! Kij z alergią! Witaj codzienna porcja leków!

O Krzyśku musisz wiedzieć jedno – jeżeli nie lubisz kotów, to on Cię do nich przekona. Krzychu jest tak pies, tyle że o wiele mniej zajmujący. Wstaje codziennie ze mną, łazi za mną wszędzie  serio, nie ma opcji, żebym sama przebywała w łazience. Oczywiście ma to swoje minusy, bo w weekendy jest bardzo zdziwiony, że chciałabym pospać chociaż 30 minut dłużej i zwyczajnie siada obok mojej twarzy i mnie liże. Tak, bywa to denerwujące, bo wiadomo jakie języki mają koty – jak małe tarki. Chociaż dobra, muszę być szczera – moją mamę Krzychu wkurza totalnie. Właśnie tym, że non stop chce się miziać, jak człowiek usiądzie, to od razu wskakuje na kolana i w ogóle musi być blisko.

Jak moje dzieci dogadują się z Krzychem? Najlepiej! Kot ma swoje rytuały – zasypia z Edkiem, ale w nocy przenosi się do Bruśka. Czasami idzie do Filipka, ale przez to, że ten często nocuje u taty, to Krzychu chyba nie chce się narażać na stresy z powodu tęsknoty. Tak, Krzychu tęskni. Kiedy dzieci śpią u moich rodziców, mamy nocny koncert płaczu, bo Krzychu zwyczajnie nie potrafi znaleźć sobie miejsca. I żeby było jasne – on wtedy po prostu jęczy. Nie miauczy, tylko jęczy. Syjamy nie miauczą, tylko jakieś dziwne dźwięki wydają jakby gadały…

Krzychu to była jedna z naszych lepszych decyzji w życiu. Jasne, bywa że w nocy mu się coś popierdzieli i zacznie jęczeć, zdarzyło mu się zbić z dwie szklanki, ale nic poza tym! Nie drapie, nie niszczy, nie jest wredną małpą. A dzieci? Dzieci za nim szaleją, dbają o niego i kochają tak, że aż miło popatrzeć.

No ok, ma jedną wadę. Czasami się chamsko odkłaczy. No ale jaka to cena za taką miłość ja się pytam?! No jaka?! ŻADNA!

 

   Send article as PDF   

Leave a Comment