Nie chodzi o to, że macierzyństwo jest ciężkie! - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Nie chodzi o to, że macierzyństwo jest ciężkie!

Pomyśl logicznie. Nie mieszaj w to uczuć, nie mieszaj w to osobistych wycieczek. Pomyśl tylko wyłącznie o faktach – co może być trudnego w byciu rodzicem? Co może być trudnego w byciu mamą na pełen etat? Od zawsze sprzątałaś w domu, od zawsze prałaś i zmywałaś. To nie jest nic nowego! Jestem pewna, że z zamkniętymi oczami byłabyś w stanie nastawić zmywarkę, pralkę, na śpiocha odkurzyć pokoje. Do tego doszedł Ci mały człowiek. Ok, to jednak sporo, no ale bez przesady… Małe dziecko w większość śpi (nawet jeżeli wydaje Ci się, że tak nie jest, to przy drugim maluchu stanie się to oczywiste 🙂 ), je, trzeba mu przewinąć pieluchę i tyle. To nie są sprawy nie do ogarnięcia. Nie do ogarnięcia często jest tylko codzienna monotonia – to z nią sobie nie radzimy, a nie z macierzyństwem…

Człowiek szybko zapomina o ciężkich okresach w życiu. I bardzo dobrze. Na cholerę rozpamiętywać i przeżywać przeszłość? Tylko czasami jakieś prześwity w głowie się robią i ta jedna myśl mąci nasz rozum: “ja jebie, ale to było straszne”. Na przykład taki poród. Wszystkie wiemy, że boli, wszystkie (no ok, są wśród nas wariatki, które u Pana Boga stały w dużej ilości kolejek, np. tej z opcją “lekki poród”. Ja w tym czasie stałam w tej pt. “panikara forever”, nie pytaj dlaczego), kiedy zaczniemy dobrze drążyć w pamięci, jesteśmy w stanie przywołać ten ból. Ale też do czasu! Ja porody pamiętam jak za mgłą. Pamiętam, że bolało (z Filipem byłam prawie pewna, że umieram, ale miałam wtedy 21 lat, więc wiecie… ładnie rzecz ujmując ciut mnie ta intensywność zaskoczyła), pamiętam strach, pamiętam, że krzyczałam “nigdy więcej!”. Ale na chwilę obecną, poród nie jest (jak jeszcze jakieś 2 lata temu) moim najgorszym dotychczasowym przeżyciem.

Nie wiem od kiedy ze mną jesteś, ale może w ramach przypomnienia, napiszę, że mój Teodorek urodził się w Irlandii. Niecałe dwa lata – tyle wytrzymałam sama z 3 dzieci w domu. Teraz jak o tym myślę to mam w głowie “no było ciężko”. Ale chyba rozumiesz, że to kompletnie nie oddaje powagi tamtej sytuacji? Jestem pewna, że otarłam się o depresję i nerwicę. Głównie pomógł mi blog. To on stanowił oderwanie od codziennej rutyny, możliwość porozmawiania z kimś innym niż tylko małymi dziećmi to było coś! Bo tak, to monotonia jest najcięższa w macierzyństwie!

Przypomnij sobie swoje życie “przed dziećmi”. Tak, wiem, że trudno, że teraz najpewniej zaczynasz wylewać morze łez, bo “jak to? bez dzieci?!”. Uspokój się, nie o to mi chodzi. Przypomnij sobie siebie 20-letnią. Wychodziłaś kiedy chciałaś, gdzie chciałaś i robiłaś co chciałaś. Oczywiście mam nadzieję, że chociaż połowa z tych rzeczy była legalna, no ale ja nie o tym teraz. Twoje życie było nieprzewidywalne! A nawet jeżeli już za młodu kochałaś życie babci, to i tak zawsze wiedziałaś, że “możesz” wariować.

Nikt mi nie powie, że macierzyństwo nie ogranicza w pewnym stopniu życia. Serio. Nawet osoby, które non stop podróżują, wspinają się po górach, nurkują z rekinami i  biorą udział w walce z bykami, w międzyczasie nosząc dziecko w nosidle, muszą o wiele więcej organizacji i energii życiowej w to włożyć. Wyobrażasz sobie, że musisz uspokajać wrzeszczące dziecko, kiedy aktualnie jakiś krokodyl odgryza ci nogę? Ja niekoniecznie.

Oczywiście, że nie twierdzę, że się nie da. Wszystko się da! Ale to już zupełnie inny poziom wtajemniczenia… 90% mam po urodzeniu dziecka co robi? To samo! Rano wstaje, przebiera pieluchę, karmi, znowu przebiera pieluchę, nosi, tuli, przebiera pieluchę, a w międzyczasie próbuje odnaleźć swoją dawną “ja”. Tak to wygląda. I to jest właśnie najcięższe…

Co można zrobić? Znaleźć coś “swojego”. Tak totalnie swojego. U mnie był to blog, później były ćwiczenia. To było moje i tylko moje. Dzięki tym dwóm rzeczom, czułam, że jeszcze gdzieś tam jestem, że sobie poradzę, że nie zwariuję mówiąc przez cały dzień do samej siebie (oczywiście myślałam, że rozmawiam z dziećmi, ale z dużym prawdopodobieństwem stwierdzam, że na bank mnie nie słuchały…).

Macierzyństwo, zwłaszcza na samym początku, może dać w kość. Zresztą TUTAJ kiedyś napisałam dlaczego bywa tak trudno. Tyle, że koniec końców to od nas zależy czy będziemy tylko mamami, czy też na innych polach będziemy chciały zacząć działać. Jasne, monotonia zabija, każdego, nawet mnie, także walczmy z nią ostatnimi pokładamy sił! Rutyna w macierzyństwie jest ważna  cholernie potrzebna, tyle że rutyna to jedno, a monotonia to coś zupełnie innego…

   Send article as PDF   

Leave a Comment