Męska sztuka kupowania. - Flow Mummmy
LIFESTYLE

Męska sztuka kupowania.

Ja jestem pewna, jestem totalnie pewna, że wszystko zaczyna się już wtedy, kiedy oni mają po kilka lat. Wtedy łażą po domu i tylko “mama”, “mama”, “mama”. Chociażby mama ich aktualnie broniła świata, walczyła z dinozaurami prawie wykrwawiając się przy tym na śmierć, a ojciec ich w tym samym czasie, zwyczajnie, po ludzku, leżał i ledwie pocił się przy przełączaniu kanałów w tv, to i tak wołaliby “mama”. Zawsze jest “mama”.

Mój mąż jest mężem, który nie jest domową sierotą. I pranie nastawi, może i pomyli temperatury, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby koszulki były różowe, po przypadkowym wtargnięciu do pralki czerwonej skarpetki. Nie. Zmywarkę też nastawi. Obiad ugotuje. Serio. I to nie tak, że muszę go pół roku prosić, błagać, grozić rozwodem ewentualnie strajkiem głodowym. Nic z tych rzeczy. Sam rozwiesi pranie, sam je ściągnie. I nawet sam poskłada te ciuchy do szafek.

Pamiętam czasy, kiedy mieszkaliśmy Irlandii – nie będę kłamać, mój mąż, kiedy przychodził z pracy ok. 19-20 to raczej nie zastawał domu w scenerii jak z filmu “Żony ze Stepford”. Ok, jeżeli miałabym być szczera, to ja zwyczajnie, około godziny 17, to nie miałam już totalnie ochoty na zabawę ze ścierą i odkurzaczem. Wiedziałam, że o to za chwilę wróci mój M i wybawi mnie z tego całego hardcoru, którym były moje dzieci. Wiedziałam, że mi pomoże, bo na szczęście mój mąż nie był w ciemię bity i ogarnia, że w domu to jednak zazwyczaj dwie osoby dorosłe żyją, do tego dzieci, i że czasami bywa tak, że kobieta, mimo największych i najszczerszych chęci, nie ma czasu na sprzątanie, gdyż jej latorośl ma jakieś problemy, które musi rozwiązać na cito. No życie. Wiesz co jest jednak zadziwiające? Że kiedy to mój Dżastin zostawał z dziećmi w domu sam, to on jakoś ogarniał temat, dom lśnił, nawet pachniał. Serio. Magia.

Wiesz czego zatem nie rozumiem. Totalnie! Skoro on taki kumaty, rozumny, ogarniający temat dzieci i domu. Naprawdę. No Pan Złota Rączka w połączeniu z Panią Doubtfire. Dlaczego, co parę dni, idąc na zakupy, dzwoni do mnie z pytaniem:

“Kochanie jakie mleko mam kupić? A te jajka to które? A chrupki dla dzieci do mleka?”

“No te co zawsze…”

“Ale które? Przecież tu jest taki wybór, że ja nie wiem”

O to on. Mój Dżastin, mój wszechogarniający, zagubiony w alejce z serem żółtym…

   Send article as PDF   

Leave a Comment