Ta jedna rzecz, której nienawidzą wszyscy rodzice! - Flow Mummmy
Uncategorized

Ta jedna rzecz, której nienawidzą wszyscy rodzice!

Nie znam takiego, który miałby jakiekolwiek pozytywne odczucia, jeżeli chodzi o ten temat. Zresztą nie znam chyba człowieka, który tęsknym wzrokiem spoglądałby w okno i marzył o pojawieniu sie tej rzeczy w jego życiu. Zgadzasz się ze mną? No zgadzasz?

No dobra, nie do końca wiedziałam jak zacząć ten wpis, więc poleciałam trochę patosem, no ale cóż zrobić. To właśnie ta “zdradliwa wena, raz jest, raz jej nie ma”.  A że temat ważny, i to tak turbo, to stwierdziłam, że nie ma czasu, w końcu każdy bloger już o tym pisał, więc co? Ja będę gorsza?! Odorpność moje drogi. Bo jak niedawno jedna z Was pięknie zauważyła na moim insta (Jak coś szukaj mnie tutaj – @flowmum) – moje dzieci naprawdę rzadko chorują. Tfu. Znając życie, to na bank zaraz mi wszystkie padną na katar (dlaczego? sprawdź tutaj), ale co tam. Zradzę Wam te sekrety.

 

1. NIE PRZEGRZEWAM.

Kiedyś, dawno dawno temu, jakaś pani doktor, powiedziała mi, że lepiej, żeby dziecko zmarzło, niż się przegrzało. I ja to sobie tak do serca wzięłam, że szok! Mało tego! Sama pamiętam, jak kiedyś w kwietniu, kiedy Brusio miał z 3 miesiące, ja w szłam w krótkim rękawku, a on bidulek w kurtce!!!! (taki był jakiś tydzień, że wiosna w ciągu 2 godzin się pojawiła). Efekt? Zapalenie oskrzeli u dziecka. Facepalm. Tyle mogę napisać. Od tej pory dzieci latają rozwalone, po domu biegają bez kapci (chociaż u mnie kapciochy są obowiązkowe), a ja mam spokojną głową, bo wiem jak bardzo przegrzanie jest do bani. Nie ma nic gorszego niż zmarznąć kiedy jest się spoconym :/

2. BAKTERIE NIE ZAWSZE SĄ ZŁE

Złoty środek moje drogie! Jak ja często to powtarzam! Nie można świrować na żadnym punkcie, a odstępstwa od działań są wskazane! Moje dzieci myją ręce zawsze po powrocie do domu. To tzw. standard w większości domów. Jedzenie z podłogi? Spoko luzik. Reguła 5 sekund, to reguła mojego życia haha, a tak na serio, przecież sprzątam w domu, nie mieszkam w chlewie! Całuję dzieci w usta, mimo że internety straszą mnie bakteriami. Tyle, że to są moje bakterie, dobrze znane dziecku! A po co noworodka po urodzeniu kładzie się mamie na brzuch? Właśnie dla kolonizacji bakterii. One też są ważne. Sterylne warunki, jeszcze nikomu na zdrowie nie wyszły (oczywiście mowa tu o osobach zdrowych).

3. DIETA, DIETA i JESZCZE RAZ DIETA.

Nie ma chyba osoby, która nie zdawałaby sobie sprawy, jak ważna jest dieta dla naszego organizmu. Jest to totalnie logiczne. Niestety jest to logiczne dopiero do niedawna. Chyba każda z nas słyszała w dzieciństwie “zjedz mięso, zostaw ziemniaki”, “jedz do końca!”, oraz “surówkę możesz zostawić. Polska kuchnia to przede wszystkim schabowy, golonka, bigos, ziemniaki, a warzywa to tylko dodatek do obiadu. Dopiero od jakiegoś czasu (nasze pokolenie!) uważamy na to co jemy, czy w naszej diecie jest wystarczająca ilość warzyw, że biała mąka, to obok półki o nazwie “zdrowa żywność”, nawet nie powinna stać. To już wszystkie wiemy i ogarniamy. Niestety nie wszyscy wiemy, że także nasza odporność zaczyna się w jelitach. I nie, nie chodzi o to, że na przeziębienie to najlepsza jest cytryna, ale o to, że to właśnie dobre bakterie są odpowiedzialne za to jak często chorujemy. Pełnoziarniste mąki, warzywa, kasze, kiszonki – to wszystko działa na nasze jelita, jak nowe buty na pms, czyli idealnie. Niestety, nie wiem jak u Was,  ale ja często nie jestem w stanie przekonać dzieci do kaszy gryczanej czy kiszonej kapusty. Oczywiście, że sama jestem sobie winna. Kiedyś nie widziałam problemu, kiedy moje dzieci co drugi dzień jadły frytki. Teraz te frytki są spoko, ale raz na dwa tygodnie, max tydzień. Niestety moje wcześniejsze nawyki, jeżeli chodzi o jedzenie, były kiepskie, więc i nawyki moich dzieci do najlepszych nie należą. Ja się opamietałam, nad dziećmi wciąż pracuję, ale powoli – nie od razu Rzym zbudowano. Póki co ratujemy się suplementami. U nas króluje Acidolac – wiadomo, że dzieciaki szaleją za misiotabletkami 🙂 Ważne info! Takie szczepy bakterii najlepiej przyjmować razem z błonnikiem – wtedy działanie bakterii jest jeszcze lepsze! A jeżeli masz jakieś wątpliwości, to polecam z całego serca książkę “Historia wewnętrzna. Jelito – najbardziej fascynujący organ naszego ciała” Giulii Enders. Jak dla mnie, suplementacja  Acidolaciem to jeden z najlepszych sposobów na wspieranie odporności naszych dzieci. I na lżejsze brzuchy, ale to już wiadomo 🙂

4. RODZEŃSTWO.

hahaha może ten agrument jest średni, ale rodzeństwo jest nie do przecenienia 🙂 Właśnie ze względu na kontakt z innymi bakteriami, na które organizm dziecka staje się odporny. Jasne, jest tak, że jeżeli jedno dziecko mi w domu zachoruje, to cała banda leci za nim. Oczywiście. Ale to nie znaczy, że moje dzieci chorują częściej niż inne. Mało tego, np. taki Teodorek, raczej nie przechorował totalnie pierwszych miesięcy w żłobku czy przedszkolu. A przynajmniej nie tak jak Filip, który na początku przedszkola, równo co tydzień, był przez dwa tygodnie chory. Mówię Wam! Posiadanie dużej rodziny się opłaca 😀

Odporność dzieci to temat rzeka. Zdaję sobie sprawę, że nie ma 100% recepty na zdrowie, że każde dziecko jest inne, że każdy maluch musi swoje odchorować. Na szczęście można chociaż odrobinę sobie pomóc i wybić odporność naszych dzieci na level expert.

   Send article as PDF   

Leave a Comment