Nie rodzimy się matkami. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Nie rodzimy się matkami.

O ile prostsze byłoby życie? Wyobrażasz to sobie? W rękach trzymasz test, na który kilka minut wcześniej ochoczo sikałaś (lub mniej ochoczo, nie ma to większego znaczenia), i to test pozytywny, wiesz który? Ten który zmienia życie o 180 stopni, przy którym nogi zamieniają się w dwa suche waciki. No i wyobraź to sobie – trzymasz ten test, trzymasz go mocno, bo przecież boisz się upaść na tych wacikowych kończynach, i nagle jeb. I to dosłownie JEB! Zalewa Cię fala macierzyńskich uczuć. Czy życie nie byłoby mniej skomplikowane?

Zastanawiałam się kiedyś, od czego to zależy: od ilości lalek w dzieciństwie? Barbie? Drewnianych domków? Od tego ile ryb złowiliśmy z tatą? A może od sztuk drzew z których kiedyś pospadałyśmy i obiłyśmy kolana? Im mniej tym lepiej, tym szybciej zalewa nas fala macierzyńskości. Nie wiem, nie mam pojęcia. Czy są przepraszam na to jakieś badania?

Wiem, że są kobiety, które w tym samym momencie, w którym w ich cyckach pojawia się pierwsza kropla mleka, stają się  “ideałami” matek. Takimi co to mają w dupie wyjścia z koleżankami, nieprzespane noce to dla nich crossfit charakteru, a połóg porównują do “lekkiej niedyspozycji”, bo przecież czym są bolące i krwawiące krocze, nawał pokarmu i wszystko inne, w porównaniu z cudem, który przed chwilą urodziły.  Są kobiety, które uwielbiają bycie mamą od początku, ze wszystkimi plusami i minusami. Z każdą łzą, skurczem, hormonem, który rozwala system. Kochają i koniec. Rodzą się by być mamami. Oczywiście nie to, że nie mają innych pasji. Nie nie. Zwyczajnie są stworzone by mieć dzieci. I musze Ci się do czegoś przyznać – zawsze im cholernie zazdrościłam…

Nie jestem mamą z krwi i kości. Mam silne poczucie własnej indywidualności, lubię być sama ze sobą, nazwałabym się wręcz egositką. Zdrową, ale jednak. Czy to jednak miało sprawić, że nie miałabym dzieci? Bo się mamą nie urodziłam?

Jakiś czas dostałam od jednej z Was komentarz. Nie pamiętam gdzie, kiedy i jak, ale komentarz mówił, że może skoro tak źle zniosłam czas, kiedy moje dzieci były małe (a dokładniej chodziło o czas, kiedy moje trzecie dziecko było małe, a my mieszkaliśmy w Irlandii, co ma ogromne znaczenie), to może zwyczajnie nie powinnam być mamą. I nie! To nie był hejterski komentarz! W dalszej części autorka wytłumaczyła (i miała rację!), że przecież nie wszystkie kobiety muszą być mamami, że zna takie, które świadomie nie chcą i to ich sprawa i chwała im za to, bo wiedzą czego chcą, że nic na siłę, nie róbmy scen…

Nie jestem idealną mamą. Nie czerpię przyjemności z rzeczy, które dla większości są spoko. Nudzi mnie zabawa autkami, nie umiem wymyślać gier, niekoniecznie chciałabym spędzać ze swoimi dziećmi każdą sekundę życia – dla swojego i dla ich dobra. Nie urodziłam się mamą, ja się nią codziennie uczę być. Codziennie, od 10 lat, uczą mnie tego moje dzieci. Czy to tak źle? Czy przez to jestem gorsza? Nie wiem, pewnie okaże się za kilkanaście lat, kiedy moje dzieci już się wyprowadzą z domu, a ja będę się zastanawiać czy odwaliłam kawał dobrej roboty, bo wychowałam cudownych facetów, czy może spieprzyłam na całej linii…

Nie wszystkie z nas mają ten przywilej, to szczęście, by matkami się urodzić. Niektóre muszą włożyć w to wiele wysiłku, pójść, z samą sobą, na wiele kompromisów, jeszcze więcej rzeczy poświęcić. I może to tylko moje wrażenie, ale czy to w ogóle ma znaczenie? Mama, o ile kocha, dba, całuje i przytula, to mama – najbliższa osoba na świecie. I to jest chyba najważniejsze… Czy ilość wylanych w poduszkę łez i zbudowanych wież z klocków, mają aż takie znaczenie?

   Send article as PDF   

5 komentarzy

  • Ja uwielbiam się bawić z moimi dziećmi! Chyba jestem dziwna, bo jak mówię koleżankom ze bawiłam się z córkami 3 godziny bez przerwy to patrza na mnie jak na wariatke… A J to po prostu lubię 🙂 lubię wymyślać Nowe scenki do zabawy z pluszakami, śpiewać piosenki, czytać książeczki, malować farbami. Ostatnio super bawimy się w łowienie ryb na książeczki (te takie harmonijki ). Ale mam też czas na czytanie książek, układanie puzzli czy ulubione seriale (wiadomo że to Max 1h dziennie):) osobiśćie uważam że połóg to najgorsza rzecz na świecie i bardzo brakuje mi ciszy i spokoju, ale faktem jest ze przy obu pozytywnych testach zalała mnie fala miłości 😀

  • Cóż, a ja nigdy nie zrozumiem (i nie uwierzę w to!) tych mam, które twierdzą, że dziecko to cały ich świat, które nie potrzebują samotnego wyjścia z domu, spotkań z koleżankami, randki raz na 3 miesiące z mężem (mimo iż mają z kim to dziecię zostawić). Sory, uważam że jest to jedna wielka ściema. To jest taka kreacja na matkę polkę ciepiącą. Wkurza mnie taka postawa, że oto urodziła taka pani dziecko i już niczego więcej do szczęścia nie potrzebuje, a na dodatek daje tobie do zrozumienia (jako tej, która tych wyjść potrzebuje i dziecko nie jest całym jej światem) że z ciebie nie matka a psia dupa. Mam kilka takich dziewczyn w swoim otoczeniu – robią wielkie oczy, bo zostawiam dziecko z teściową a ja i maż idziemy do kina lub na kolację do restauracji. No a dziecko?! Przecież ono się zapłacze w tym czasie, teściowa je zauroczy, rzuci w kąt i będzie katować. Trochę koloryzuję, ale wiecie o co mi chodzi 🙂 Tylko moje drogie koleżanki kieruję do was taki apel: kiedyś dzieci dorosną, wyprowadzą się, a wy zostanie bez przyjaciół, znajomych, z mężem, z którym nie potraficie rozmawiać, bo przez ostatnie 25 lat wymieniałyście się z nim tylko monosylabami. I wtedy zobaczymy, która lepiej na tym wyszła- ta co urodziła się by być matką czy ta która tej roli uczyła sie całe życie i jeszcze pewnie połowy nie umie 🙂

  • Dziękuję Ci za ten tekst:* jest mi dużo lepiej i lżej po przeczytaniu jego.pozdrawiam

  • Tarra, Pani Mamo, mam dokładnie tak samo. Lubie siebie lubię mój wolny czas.mojego męża tez lubię tak jak i dwoje dzieci biegających po tym ziemskim padole a jedno wciąż siedzące jeszcze w mym brzuchu. Pamiętam jak przy pierwszym dziecku miałam wyrzuty do samej siebie ze nie jestem cierpliwe ze ilus rzeczy nie lubię robić np bawić się w sklep przez 4 godziny itd. No i trochę to trwało zanim DAŁAM sobie spokój. Matka to nie jest ktoś święty ani idealny ani turbo cierpliwy ani wszystko wiedzący. Nie jestem idealna i daje sobie po ludzki do tego prawo, wkurza mnie ta medialna sieczka odn idealnych figur jak i zachowań mam. To są wyjątki. Cala reszta mam wygląda normalnie a nie super fit, ma zmarszczki i cienie pod oczami oraz czasem wywalone i na dzieci i na porzadek. I mówimy o tym głośno, tak jak jest, bez sciemy. Pozdrawiam bardzo, mama prawie 3ki 🙂

  • Witaj 🙂 Twojego bloga śledzę od niedawna i jestem naprawdę mile zaskoczona Twoim podejściem. Ja też jestem indywidualistką i napewno nie urodziłam się, żeby być matką. 7 miesięcy temu urodził nam sie synek i kochamy Go nad życie, ale czasami bywa bardzo ciężko, a to dlatego, że mieszkamy w Irlandii (dopiero po tym poście dowiedziałam się, że też tam mieszkałaś). Jesteśmy tutaj sami, więc nie mamy co liczyć na taką codzienną pomoc od siostry, babci czy cioci…Na szczęście mój Partner jest cudowny i wspiera mnie w tym wszystkim bardzo, no i w przyszłym roku wracamy do domu, więc mam nadzięję, że będzie nam chociaż trochę łatwiej…Pozdrawiam i życze wytrwałości!

Leave a Comment