Nikt nie zawstydzi cię tak, jak własne dziecko. - Flow Mummmy
LIFESTYLE MACIERZYŃSTWO

Nikt nie zawstydzi cię tak, jak własne dziecko.

Sobotni letni poranek.

Dokładnie poranek 3 dni temu. W końcu można poleniuchować, wyspać się porządnie. Wróć. Masz dzieci. Jedyne co możesz to przeciągać porę śniadania, oczywiście nie za długo, bo jednak nie ma nic gorszego w rodzicielstwie, jak jęczenie “chcę jeść!” połączone z płaczem, krzykiem, ewentualnie rozpierdzieloną kuchnią, bo dzieci też są cwane, i gdy widzą, że rodzic długo nie reaguje, to same zabierają się do działania.

Soboty, w większości domów, wyglądają podobnie – sprzątanie, zakupy. Tylko nie mów, że u Ciebie jest inaczej, bo i tak nie uwierzę, w końcu kolejki w Biedrze czy Lidlu same się nie robią!  Zresztą, takie zakupy, to zawsze jakaś forma rozrywki, a jak wiadomo, w życiu matki jest to towar totalnie deficytowy, więc trzeba łapać się tego co jest.

Wróćmy jednak do zakupów. W związku z tym, że dzieci u nas w domu tyle, ile komarów ostatnio na działkach, to w czasie weekendowych obowiązków, trzeba się nimi jakoś porządnie dzielić. Nie, że jedno z nas ma na głowie całe przedszkole, nie nie. Ponieważ najstarszy syn ma już 10 lat i generalnie olewa nas totalnie, w życiu rządzą koledzy, Minecraft oraz, jak przystało na przyszłego zdobywcę Złotej Piłki (czy jak ona tam ma), Lewandowski, Milik i inny zagraniczni piłkarze, to do podziału została mniejsza dwójka. Kto robi zakupy w domu? Wiadomo, że matka czyli ja, bo wszyscy wiedzą, że jak facet pójdzie na zakupy, to połowy rzeczy nie przyniesie, a ta druga połowa, która znajdzie się w koszyku, to i tak będzie do dupy, bo innej firmy, innego zapachu, ewentualnie nie tego kształtu, który zawsze się kupuje. Tak zwany standard w męskim wydaniu. A, że ja jednak jestem przyzwiązana do jednej marki ogórków kiszonych oraz tego samego papieru toaletowego, to wolę sama zakupy robić, nawet jeżeli wiąże się to ze staniem 5 godzin w kolejce do kasy.

Podział dokonany został sprawiedliwie – ja biorę Edka, M zostaje z Bruśkiem. Oczywiście wpływ na to miał tylko i wyłącznie skamlący pod drzwiami Edek – franca pewnie liczył, że na coś matkę naciągnie. W sumie to nie pierwszyzna dla niego. No dobra, jeżeli mam być szczera, to za każdym razem wychodzę z pierdylionem kilo jakiegoś badziewa, bo co jak co, ale ten maluch, wie jak sobie starych owinąć wokół palca, żeby ochoczo wyciągali porfel. Tak jestem przegrywem w tej kwestii.

Tak więc poszliśmy z Edziem, zajarani życiem, a raczej faktem, że oto znowu nasza lodówka będzie przepełniona dobrocią, na zakupy. Do Biedry dokładnie, czyli tam, gdzie kolejki są zawsze najdłuższe, czyli #życienakrawędzi – kto ma dzieci ten wie. I wszystko byłoby super. Naprawdę. Nawet olewam, że zupełnie nieplanowanie zakupiłam dwa samochodziki, najbardziej niezdrowy jogurt świata, ale miał maskotkę, więc wiadomo, że wtedy w dziecięcej liście najbardziej zajebistych jogurtów świata, ląduje na podium, zwyczajnie zostawia konkurencję za sobą jak mój M, kiedy chodzi o jedzenie chipsów na czas. Nawet jeżeli ten dziadowski jogurt smakuje jak karton posypany cukrem. Nie nie. To mi nie było w stanie popsuć humoru. W sumie nic nie było w stanie, bo nie wiem czy dobitnie to przedstawiłam, ale byłam na zakupach spożywczych, czyli tych najlepszych na świecie. Kto kocha żarcie, ten wie. Tylko jeden mały szczegół wytrącił mnie z równowagi. Może nie aż tak, że wyć mi się chciało, ale zakopać pod ziemię to i owszem.

– Mama, mas…  mówi do mnie Teodor, kiedy już wyciągałam portfel, żeby zapłacić za nasze wyżywienie.

– czekaj skarbie.

– mama mas! to koza!

– …..  Przepraszam Panią bardzo, ale mój syn najwyraźniej obrał sobie za cel życia, zawstydzanie mnie w najbardziej hardocorowy sposób świata.

Dziękuję Ci synu, żeś przypomniał mi, że żadna ze mnie Beyonce. Nawet jeżeli właśnie tak się czułam, bo kupiłam ananasa na przecenie.

Dziekuję, że pokazałeś gdzie moje miejsce. Przy tobie, zawsze i wszędzie.

   Send article as PDF   

13 komentarzy

  • Kiedy ja byłam w ciąży z małą księżniczką, mój czterolatek wówczas obrał sobie pomaganie mi w szybszym dotarciu do kasy, w długiej biedronkowej kolejce… kiedyś aby pomóc mi w szybszym zapłacenie za zakupy (przed nami była już tylko jedną osoba ) ostentacyjnie zeszczal się się majtki. To był potop… plywala podłoga… on pływał… W butach chlupalo… ja spaliła się ze wstydu, milion komentarzy ze w ciąży a z jednym poradzić sobie nie może. Pani skasowala nas z prędkością światła (pewnie bała się, że zrobi coś gorszego). Po wyjściu syn mowi: “no, możemy iść na lody, skoro udało się załatwić szybsze wyjście ze sklepu”… tak chciał pomóc swojej wielkiej brzuchatej mamie.
    No złote dziecko!!! ???

  • moje kochane 2 letnie dziecko ostatnio w kolejce do kasy w Lidlu wypaliło do kasjerki “ciocia, ciocia, bąk” i puścił bąka… oraz żeby było mi weselej w kolejce do rejestracji u lekarza ” mama, mama proszę, wielki babol”… przynajmniej powiedział proszę 😉

  • Moje dwuletnie
    dziecko zabija szczerością i po prostu nazywa rzeczy po imieniu- w kolejce do kasy ma dużo czasu na komentowanie wyglądu innych czytaj: ” mama zobacz jaka gruba pani” czy ” ten pan ma takie dziwne spodnie”… ?

  • Moja trzylatka ostatnio w autobusie na cały regulator – “Mam niebieskie maajtyyy!”

  • U nas też ostatnio standard, na cały głos w autobusie: Mamo zjadłem gile, są pyszne!

    • hehe no kozy to u nas norma 🙂 ostatnio mój trzylatek podchwycił mega utwór i na obiedzie w knajpce zaczął śpiewać “weź go do buzi…weź go do buzi”

Leave a Comment