Zawsze najłatwiej wychowuje się cudze dzieci. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Zawsze najłatwiej wychowuje się cudze dzieci.

Masz dzieci? Ile? Jedno? Dwójkę? A może tak jak ja oszalałaś i wychowujesz trójkę, co z góry oznacza, że do normalnych nie należysz? Jak zresztą ja sama. Bo nie ma co ukrywać – ludzie decydujący się na dzieci w ilości >2 to nie moga być normalni – oni z miejsca, i to w sposób zazwyczaj świadomy!, skazują się na życie w hałasie, zadymie i udawaniu, że ma się więcej niż 2 ręce. Tak, jestem trochę walnięta.

Skoro już ustaliłyśmy ile dzieci posiadasz (bo przecież każdej matce zdarza się o tym zapominać, więc tak, przyjmuję podziękowania za przypomnienie), to pomyśl ile rad miałabyś dla przyszłej matki? Tylko błagam, nie mów że będziesz udawać, ze nie lubisz udzielać rad! Haha! My to wszystkie kochamy! Każda matka ma pierdylion rad na wszystko – na to, żeby dziecko nie skakało, nie krzyczało, chętnie pluskało się w wodzie, nie kaszlało z rana, a wieczorem puściło małego zdrowotnego bączka, tak na lepszy sen. My to wiemy! Nauczyłyśmy się tego wszystkiego, z autopsji znamy większość problemów, więc w sumie świetnie że chcemy się tym dzielić i ratować życie innych matek. Ok, może nie ratować, ale podnieść komfort życia napewno. Wiesz jednak w czym tkwi problem? Że połowa “radzących” kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że te ich rady są jak o kant dupy rozbić, czyli nie działają. Wiesz dlaczego?

Oj wiesz wiesz. Ja już dawno zdałam sobie sprawę z tego, że mam najzajebistszych czytelników świata, bo gdzie na innych blogach ludzie kłócą się na tematy takie jak “który kolor czapeczki lepiej chroni przed zawałem serca w wieku 100 lat”, tak u mnie peace & love forever. Ale może jeżeli jednak nie wiesz, to ja Ci napiszę, spoko, możesz podziękować w komentarzu lub w mailu – nie będę ukrywać, że połechce to moje ego na najbliższy tydzień, co oznacza że prawdopodobnie nie będę musiała topić smutków w lodach Grycana (które kocham największą miłością świata, sorry mężu, nie jesteś bakaliowy).

Problem pojawia się wtedy, kiedy ludzie myślą, że jeżeli mają 5 miesięcznego bobasa, który praktycznie nic o życiu nie wie, bo jednak 5 miesięcy to żaden porządny kurs nawet nie trwa, to powinni udzielać rad ludziom, którzy aktualnie próbują przetrwać życie z 2 lakiem u boku. “Moje dziecko nigdy…” i tu następuje wysyp rzeczy, które zdarzą się na bank, nawet ten 5 miesięczniak to wie, tylko ten jego rodzic chyba za mało otwarty ma umysł, bo biedny nie kuma, że np. 90% dzieci w sklepach krzyczy, że te co nie krzyczą to albo śpią, albo żują gumę, ewentualnie wcinają paluszki. Oczywiście, że można chcieć, też osobiście chciałabym dużo rzeczy, np. żeby moje dzieci zjadły wspólne śniadanie bez kłótni i ryku pod tytułem “on na mnie popatrzył!”, ale życie to niejebajka moi drodzy i zazwyczaj to czego nie chcemy, pojawia się w naszym życiu. Wiecie, taki żart losu pt. “i co? trzeba było cwaniakować?”

Najłatwiej wychowuje się cudze dzieci. Najprościej im powiedzieć “nie”, najszybciej je w myślasz dyscyplinujemy, albo siadamy z nimi na dywanie i rozkminiamy psychologiczne podłoże problemów. Sama tak mam! Widzę rozdartego malucha w sklepie i z automatu mam w głowie zdanie do jego mamy “kobieto weź z nim porozmawiaj!”, a dopiero później myślę “a może na niego wcale rozmowa nie działa?”. Bo tak, są dzieci które mają w poważaniu rozmowy z rodzicami (pozdro Edzio!), na nich działa tylko wykrzyczenie się przez 3 minuty i wtedy już jest wszystko spoko, pięknie, jak z obrazka, nie było problemu.

Najprościej wychowuje się cudze dzieci, bo wtedy w grę nie wchodzą emocje, stoimy z boku, obserwujemy i myślimy “osz matka wariatka sobie nie radzi”. A przecież sami wiemy jak trudno czasami emocje odłożyć na bok – jesteśmy tylko ludźmi i nie tylko nasze dzieci mają prawo do gorszego dnia – my dorośli też możemy czasami czuć się zupełnie nie glamour, mniej pewne siebie, raczej jak ostatni przegryw świata, niż jak Beyonce i Shakira razem. I to jest ok. Wszyscy sobie czasami nie radzimy.

Z jednej strony dobrze, że ludzie dzielą się swoimi lifehackami w kwestii rodzicielstwa – dzięki temu wiemy, że jak dziecko ma kolkę to suszarka jest jak złoto, że kąpiel w krochmalu jest świetna na odparzoną pupkę, że jak usypia się dziecko, to niekoniecznie trzeba z nim rozmawiać, tylko leżeć w ciszy, bo nie ma co go rozbudzać, może znowu zaśnie. I oczywiście, że te sposoby nie działają na wszystkie dzieci świata, bo są bardziej uparte osobniki, indywidualności, Jasie Fasola w wieku 11 miesięcy. Ale właśnie dzieki takim radom, lepiej nam czasami zrozumieć własne dzieci. Problem pojawia się wtedy, kiedy wraz z radą pojawia się ocenianie i to takie z podstekstem “zamiast dziecka, mogłaś sobie kupić chomika”, a wtedy jest już naprawdę kiepsko.

 

   Send article as PDF   

10 komentarzy

  • Uwielbiam Cię. I ten twój pierdylion. Nie pamiętam jak tu trafiłam, ale zostałam i codziennie zaglądam zaraz po pudełku ?.

  • Najgorsze są chyba te niechciane rady. Z koleżankami mamy takie swoje grono pomocowe w każdej sytuacji, mój synek jest najstarszy, od jednego dziecka o 5 dni, drugiego o 6 i trzeciego o 6 tygodni 😉 tak więc praktycznie ze wszystkim idziemy łeb w łeb i wymieniamy się sposobami jak poradzić sobie z kolką, ulewaniem, zmniejszyć częstość karmień, która czym urozmaica dietę malucha itp itd. Jednak każda z nas ma kogoś obok siebie kto na siłę próbuje wychować za nas dziecko i zamiast radzić wręcz mówi co po prostu mamy robić bo tak jest przecież najlepiej 😉

  • Nie mieszkam w Polsce ale pamietam, ze jak wryta stanęłam gdy przyjechałam z 6 miesięcznym owczas Mateuszem i mama koleżanki wydarła sie na mnie: czemu ty temu biednymi dziecku czapeczki nie założysz!
    Nie miałam na to odpowiedzi…
    Był sierpień a Mateusz spał smacznie w wózku.
    Terror czapeczki istnieje chyba tylko w Polsce 😀

  • Oj, kochana dawno nie zaglądałam a Ty taakie teksty? Ja ze swoją, wróć ojca też mają- naszą trójką też na łeb upadłam. No sorry patologia jak nic☺, pewnie syna szukamy( wy pewnie córki, haha) i inne podbudowujące teksty które słyszymy… A wracając do tematu – najlepiej dzieci wychowują wszystko wiedzące ciocie( najlepiej bezdzietne) i babcie. Jak młoda miała z 8 miesięcy ( nosiliśmy ją w chuście- trafił się egzemplarz nie wózkowy) pani w kolejce zapytała czy się nie udusi,bo akurat spała. Jak odpowiedziałam że od 3 tygodnia noszę i jeszcze żyje to pani się obraziła,że niegrzeczna jestem. Pozdrawiam Cię kochana i zdrowia dla całej rodzinki życzę

    • Jak napisałaś o wykrzyczeniu u Edzia, to jakbym widziała naszą Oliwkę ? na nic rozmowa, wrzask albo tupanie a potem spokój. Nawet nie wiesz jak się cieszę ? że to jednak normalne

  • No tak, ON NA MNIE POPATRZYŁ…wrzeszczy słodka trzylatka, zapięta ściśle w foteliku, przy swoim oknie w samochodzie. Z drugiej strony drugie okno, więc proszę – Krzysiu popatrz w drugą stronę, niech ona tak nie wrzeszczy bo ogłuchniemy….. NIE NIE W MOJE OKNO – krzyczy prawie pięciolatek, ściśle przypięty pasami w swoim foteliku, przy swoim oknie….a mój biedny dziewięciolatek patrzy bezradnie i mówi: mamo, pamiętasz jak kiedyś byliśmy SAMI?…no tak dwa okna do wyboru i brak wrzasku:):):)

  • “niejebajka” padłam? dzięki Tobie mam uciesz na cały dzień! jakże prawdziwy ten tekst, bezcenny wzrok ludu kiedy twoje dziecko ” drze się”, a ty bezstresowo grzebiesz w szmatach?

  • Uwielbiam Twoj blog. Ja jestem matka tylko dwojki, ale tekst z “patrzeniem” znamy, u nas jest ponadto problem wchodzenia przez “moje” drzwi…..w aucie. Kazde dziecko ma swoja strone………A mialam taka cicha nadzieje, ze przy parce (syn i corka) bedzie zgoda.

Leave a Comment