Jakiś czas temu, razem z moim M, świętowaliśmy 4 rocznicę ślubu. W sumie słowo “świętowaliśmy” to ogromne nadużycie, bo jednak kaszel, gorączka i gile pod nosem, skutecznie nam to wszystko popsuły. Ale umówmy się, że były fajerwerki, balony, i serpentyny. Co prawda takie wymyślone, ale jednak.
Pomyślałam jednak, że taka rocznica, to świetny moment, żeby opowiedzieć Wam “jak to było u nas” 🙂 Bo musicie wiedzieć, że było… jak z filmu 🙂 Co prawda bez płatków róż, diamentów i podróży poślubnej, ale za to najśmieszniej na świecie. Tak tak, bo nasze życie to jednak bardziej przypomina komedię niż melodramat.
Jak wiecie miałam już kiedyś męża. W sumie fajny gość, dobry ojciec dla Filipka, nawet z B i T zdarza się, że się pobawi. Nie będę wchodzić w szczegóły, nie o to chodzi. Ważny jest tylko jeden fakt – po rozstaniu przez długi czas nie braliśmy rozwodu. To jest kluczowy fakt dla całego mojego ślubu z M 🙂
Z M żyliśmy sobie fajnie, miło i wygodnie. F miał 3 latka kiedy zaczęliśmy się spotykać. Tak się bujaliśmy razem, było fajnie, wesoło, M bardzo dobrze dogadywał się z F. M coraz częściej zagadywał o dziecku, ja cały czas mówiłam “za rok”, aż w końcu los stanął po jego stronie i zaszłam w ciążę. Totalnie niespodziewaną i nieplanowaną. F miał wtedy 5 lat 🙂
Wróć teraz do 3 akapitu i zdania “nie braliśmy rozwodu”. Tak, wciąż oficjalnie byłam żoną pierwszego męża. Gdyby nie ten fakt, pewnie już nigdy nie wyszłabym za mąż drugi raz – nie miałam takiej potrzeby. Tak naprawdę do tego kroku “zmusiło mnie” polskie prawo 🙂 Wiesz, że dziecko, które urodzi się 300 dni po ogłoszeniu wyroku rozwodowego jest oficjalnie uznawane za dziecko byłego męża? I nie, nie wystarczy wtedy iść do USC i powiedzieć “ale proszę pani, jest inny ojciec”. Z sytuacji tej są dwa wyjścia:
- po urodzeniu dziecka wnosi się sprawę o zaprzeczenie ojcostwa, a następnie kolejną o uznanie ojcostwa. Trwa to trochę, ale największym minusem jest fakt, że w pełnym akcie urodzenia dziecka, już zawsze istnieje nota, że miało wcześniej inne nazwisko. n
- wyjść za mąż.
Kochałam M, on kochał mnie (w sumie nie wiem dlaczego użyłam czasu przeszłego?!), więc nie brać ślubu tylko dlatego “bo nie”, to trochę bez sensu.Wiedziałam, że chcę z nim być, a fochować się na instytucję małżeństwa, tylko dlatego, że raz ono nie wyszło też nie było rozwiązaniem.
Kolejny ważny fakt: większość wyroków sądowych potrzebuje 3 tygodni na uprawomocnienie (są takie, które są prawomocne wraz z wyrokiem sądu). Do tego czasu trzeba doliczyć jeszcze czas na wysłanie wyroku do domu 🙂 I teraz zaczyna się najlepsze:
20.12.2012 roku odbyła się moja sprawa rozwodowa.
21.01.2013 roku, ok. godz. 11 otrzymałam wyrok rozwodowy.
21.01.2013 roku, ok. godz. 15:30 wziąliśmy z M ślub.
27.01.2013 roku przyszedł na świat Brusio 🙂 Czyli plan wykonany 🙂
Ale ale, to nie wszystko! Teraz zaczyna się najlepsze!
Ok. 11 dostaliśmy wyrok rozwodowy. Czy Ty rozumiesz, że ja, tego samego dnia o godzinie 10 byłam oglądać garnitury i sukienki? Bo żyłam nadzieją, że ten wyrok dojdzie, a przecież w dresie ślub brać to trochę siara. Stroje znalazłam. M był w domu po nocce. Co zrobiliśmy gdy przyszedł listonosz? Szybko zawinęliśmy się do Urzędu Stanu Cywilnego! Tam wybłagaliśmy szybko termin (to był poniedziałek). Wyobraź sobie ten argument: “ale jak dopiero w środę najszybciej? Widzi pani jak ja wyglądam? Ja tu zaraz urodzę!!!” Więc tak 🙂 Pani urzędniczka powiedziała: “ok, a znajdziecie świadków w ciągu godziny?” Znaleźliśmy! Traf chciał, że siostra była chora i siedziała w domu! 🙂
Ok, teraz kumaj dalszą historię: wybiegliśmy z urzędu, ja z wielkim brzuchem (serio wielkim, Brusiek ważył po urodzeniu 4400g więc wyobraź sobie ten ogrom!), i pojechaliśmy po Filipka do przedszkola. Razem z nim po garnitur i sukienke – tak! przebraliśmy się w sklepie w przymierzalni! Siostra szybko zawinęła gdzieś jakiś bukiecik. Można? Można!
Po całej ceremonii tylko szybko dzowniliśmy po rodzinie i wołaliśmy “udało się!”. Naprawdę się udało 🙂 I jakoś tak się nam wszystko udaje od tej pory 🙂
No najlepiej!!! 😀 <3
Ech, to ja myślałam, że mój ślub był szybki ale zdecydowanie nas przebiliscie! Fajna ta Wasza historia 🙂
🙂 materiał na film! Albo dobrą książkę:-) najważniejsze, że się udało:-)
Mojego męża poznałam przez internet. Zawsze mam ciarki, gdy pomyślę, że mogliśmy się minąć… Znamy się 10 lat, rok później braliśmy ślub, a po kolejnych 9 miesiącach pojawiła się Marysia. Teraz jest z nami jeszcze Janek. A historię mojego poprzedniego i obecnego życia może jeszcze kiedyś opiszę:-)
Oooo matko! Film z takim scenariuszem włączyłbym jako totalnie niewiarygodny.
Szczęścia! Chociaż to niemożliwe, żeby go nie mieć po takim starcie 🙂
hahaha to prawda 🙂 niestety jesteśmy skazani na życie razem haha <3
Ha, ha.. mistrzostwo świata u Was. To ja myślałam, że u mnie był expres 🙂
U nas to było tak, że A. poznałam na imprezie, on był 7 lat z dziewczyną, bez zaręczyn, wspólnego mieszkania itp. Poznaliśmy się 4.08.2012 roku, miesiąc po wspólnym ukrywaniu się, A. zerwał z dziewczyną i zaczęliśmy planować ślub, bo… albo w prawo albo w lewo. Zaręczyny odbyły się już po zaplanowaniu wszystkiego i po naukach przedmałżeńskich 6.12.2012, a ślub 29.12.2012.
Plotki głosiły, że byłam w ciązy, kolejne plotki, że byłam, ale poroniłam. Syna urodziłam 02.10.2015 r. 🙂
Nie no! Jesteście zajebiści ?
“My” póki co bez śłubu… Może się zainspiruję ?
Ciekawe co mój K na to ?
O jaaaaa! Genialna historia 🙂 jestescie niemozliwi 🙂
Wariaty na maxa!!! I love it!
Ale czad! Najlepsza historia slubna ever! Szczescia zatem!
hehe… the best story ever!!!!!
Nie wierzę że to czytam… To przeciez nasza historia! Moja i mojego obecnego męża! Ja tez byłam żona innego faceta gdy zaszłam w ciąże z moim obecnym mężem! I mało tego on tez był żonaty! Nie mieliśmy dzieci z poprzednich związków ja rozwód dostałam wcześniej ale będąc juz w ciąży a moj mąż dokładnie na 24 godziny przed ślubem ze mną:) ja w zaawansowanej ciąży 36 tydzień, błaganie o termin w USC, obrączki takie ktore są dostępne na juz:) świadków znaleźliśmy szybko, sukienka w sklepie ciążowym (żółta bo w inna nie weszłam?) i wiecie co od 5 lat jestem najszczęśliwsza żona na świecie! Potem obdzownilsmy rodzine ze juz po i nikt nam nie miał za zle braku hucznej imprezy:) i zeby było jasne ja wcale a wcale nie żałuje ze to tak wyglądało i śmiesza mnie przy ktore planują wesele 2 lata (rozumiecie? 2 lata?) do przodu…
Kocham cię Flow!!!
P.S nasz jaś tez sie urodził w 2012 taki rocznik?
i życzę by udawało się zawsze 🙂
dziękujemy!<3
Wow to faktycznie najszybszy rozwód i ślub o jakim kiedykolwiek słyszałam 😀 Ale gratuluję, że wszystko udało się bez większych przeszkód 🙂
Rzeczywiście jak z filmu! Tak w stylu Flow 😀
hahaha totalnie!
O matko! Wasza historia bije na leb te z filmow 😀 Zycze, zeby wam sie dalej tak “udawalo” 😉
Pozdrawiam Anna
Chcialabym byc tak szalona i spontaniczna jak Ty ???
haha, a myślałam, że ja z moim ślubem na za miesiąc byłam hardcorowa:P
hardcorowo
trzy-m
Kompletnie nie czaję czemu nadal nie nagrano filmu na podstawie Waszej historii! To jakieś niedopatrzenie polskiej kinematografii! Ale byłby HIT 🙂