Codzienność matki w kilku ZDANIACH. - Flow Mummmy
MACIERZYŃSTWO

Codzienność matki w kilku ZDANIACH.

Czy tylko ja mam wrażenie, że odkąd zostałam mamą, to moje życie przypomina trochę taki dzień świstaka? Codziennie to samo, co tydzień to samo, non stop to samo! No chyba, że na horyzoncie pojawia się glut, tudzież inna cholera, która do tej monotonnej codzienności wprowadza odrobinę thrillera, bo przecież wiadomo, że taka czynność jak podawanie dzieciom leków, to panu bogu (jakiemukolwiek!) kompletnie nie wyszła.

100

Oprócz tego, że każdy dzień wygląda identycznie jak poprzedni, to złapałam się na tym, że ja, do moich dzieci, nawet to samo mówię! Bez jaj! I nie mam tu na myśli tylko “kocham cię”, “tęskniłam”, “jak było w placówce” (haha). Mi chodzi o zdania, których kompletnie nie chcę mówić! Wiesz o co chodzi? Takie “nie chcem, ale muszem”.

 1. „Nosz cholera jasna!”. Zdanie dosyć uniwersalne, pasuje do każdej sytuacji kiedy masz ochotę czymś pieprznąć na odległość 20 metrów. Istnieje również bardziej dosadny odpowiednik, mianowicie „nosz kurwa”, ale chyba logiczne, że matce nie przystoi kurwami rzucać. „Nosz cholera” jest zatem odpowiednie, dosadne, przesadnie nie godzi w czyjeś uczucia (w przypadku gdy niechcący zamiast szeptać, będziemy się drzeć).

2. „Co to jest?!”. Najczęściej wypowiadane w momencie wyciągania czegoś ze swoich włosów, wycierania dziecku koszulki, zbierania z dywanu tego „czegoś”. Najczęściej towarzyszące uczucia to niepokój, lęk i przerażenie. No bo w końcu każdej z nas zdarzało się odkrywać, że ta plama to nie po jedzeniu…

3. „Uspokoisz się wreszcie?!”. Zdanie które najczęściej wypowiadają mamy 2 i 3 latków. W sumie później nie jest lepiej, po prostu im dziecko starsze tym bardziej rozumiesz o co mu chodzi. Zrozumieć drącego się, wrzeszczącego i nie umiejącego mówić dwulatka? To prawie jak zrozumieć Macierewicza!

4. „Za ile będziesz?”. Czy tylko ja pytam o to mojego męża jakieś 10 razy dziennie?! Zaczynam już o 9 rano… Może gdyby miał normowany czas pracy, ale nie ma! Więc codziennie zadaję mu to pytanie z nadzieją, że odpowie „za 10 minut„…

5. „Będzie dobrze”. W końcu każda z nas potrzebuje pocieszenia, po całodniowych bojach. A że najczęściej jesteśmy jedynymi dorosłymi w pobliżu, to musimy pocieszać same siebie. Plusem jest, że najczęściej same siebie najlepiej rozumiemy…

Tak więc tak. Kiła z mogiłą. Sodoma z Gomorą. Nic dodać nic ująć.

Czy to nie jest wystarczający dowód na to, że kobiety moje kochane, jesteśmy takie same?! Że niezależnie od tego czym karmimy, jak nosimy, czy śpimy “z” czy “bez” dziecka, to jesteśmy identyczne! Jak Backstreet Boysi i N’Sync! Niby wyglądają inaczej, niby teksty piosenek mają różne, ale przecież widać, że to dokładnie to samo! (oprócz Justina. Wiadomo. Justin to jednak Justin. Jakby kto pytał, to ja chcę być Justinem).

   Send article as PDF   

6 komentarzy

  • Jak mi dziś taki tekst był potrzebny. Dziś mam takiego doła, że właśnie wciąż to samo. Mam dwóch synkow – 4 latka i 9 miesięcy. I non stop to samo. Młodszy zaczyna odkrywać świat. Nie nadąża za nim biegać na czym cierpi mieszkanie bo jakoś się tak dziwnie brudno wszędzie zrobiło. Stos prasowania rośnie. I dziś nie wytrzymalam, opłakanym się że jestem beznadziejna bo nie daje rady ogarnąć domu, dzieci …. siebie. I ten tekst…. uśmiałam się ?dziękuję. Idę poćwiczyć… po tym humor też się poprawia.

  • Ależ przed dzieckiem było dokładnie to samo – ” dzień świstaka”. Tylko zdania nieco inne:
    1. “Cholera jasna więcej w autobusie się Was nie zmieściło?”
    2. “Kiedy wreszcie pójdzie na urlop” – szefowa oczywiście
    3. “Jeszcze tylko 4 dni i weekend”
    🙂
    Trzymaj się 🙂

  • u mnie jeszcze “pogięło cię??!!” na zmianę z “nieeee!” wypowiadane głosem Rachel z Friendsów (słyszysz to, wiesz o czym mówię, nie 😉 ?) bo dwulatek + świeżak 3m-ce na obiekcie. taka sytuacja 🙂

  • U mnie jeszcze: zostaw ją, nie dokuczaj, ona też może. Taaa…jedna roczek, druga 2,5 niepełne..codziennie pytam męża czy mogę iść za niego do pracy

  • Popłakałam się. Ale tak ze śmiechu. Tym razem;) każda wie o co chodzi. U nas zbliża sie tylko”gorzej” bo 5 tydzień ciąży się zaczyna więc będzie więcej… wszystkiego.
    A moja opinia o artykule – świetny bo zwięzły nie pominęłaś niczego, a wszystko podane z humorem

Leave a Comment