Przytyłam. I mam dość. - Flow Mummmy
LIFESTYLE

Przytyłam. I mam dość.

Nie spodziewałaś się tego prawda? Przecież na blogach nie można absolutnie poruszać takich tematów! Można napisać, że dziecko wkurza, że mąż jest nie do zniesienia, ale że zaprzepaściło się kilka miesięcy pracy, że PRZYTYŁO SIĘ i to (uwaga!) aż 8 kg to już nie wypada. Masz rację. Nie wypada. I jest mi cholernie wstyd o tym mówić, ale… życie 🙂 Każda z nas przecież to zna 🙂

17 (1 of 1)

Pamiętasz jak w tamtym roku schudłam? Pisałam o tym TUTAJ, TUTAJ a nawet TUTAJ. Wręcz zamęczałam swoje czytelniczki tymi informacjami. Dlaczego?! Z tego samego powodu, dlaczego 90% kobiet świata wrzuca zdjęcia swoich dzieci na Facebooka. Z dumy! No dumna byłam! Jarałam się jak ruski czołg, byłam przeszczęśliwa z jednego błahego powodu – bo mi się chciało! Bo nie miałam na to czasu, a mimo to wstawałam rano, nierzadko po 4, i zapierdzielałam na orbitreku, trzymałam dietę, było bosko.

Resztę historii najpewniej znasz z własnego doświadczenia: przychodzi pms, zjadasz czekoladę, no dobra dwie. Później jakieś lody wlatują, no i oczywiście wieczorem piwno z pringelsikami. Standard. Później okres się kończy, a Ty dalej wpierdzielasz jakbyś nigdy wcześniej nie jadła słodyczy. Czasami jeszcze starasz się, jesz ładne śniadanie, nawet pobiegać pójdziesz, ale… Niestety stare nawyki biorą górę. Słabe to. Bardzo słabe.

U mnie było jeszcze gorzej. Wróciliśmy do PL. Trudno jest opisać uczucie, które się czuje jedząc, po kilku miesiącach przerwy, ukochane pierogi babci. Albo schabowego mamusi. O! I jeszcze ulubioną pizzę, zapiekanki, no i oczywiście lody Grycana! Szczęście razy milion.

Mam wrażenie, że właśnie przeżywam deja vu. W zeszłym roku, prawie dokładnie o tej porze, wzięłam się za siebie. Ależ ja byłam z siebie dumna! Właśnie stąd ten tekst. Z braku tej dumy. Z tego, że czasami człowiek po prostu musi się przyznać do błędu i wziąć się za siebie. Tak po ludzku, jak pierdylion razy wcześniej. Z jedną różnicą – nie dać tym razem dupy jak ostatnio.

Jest lepiej. Może nie idealnie, ale zdecydowanie lepiej. Co prawda to dopiero tydzień i nie ma co się za bardzo podniecać, ale w sumie dlaczego nie?! Jeszcze do niedawna nie mogłam wytrzymać jednego dnia bez podjadania, a tu już tydzień!

Jakie zmiany wprowadziłam?

1. Woda i soki.

Nie miałam z tym nigdy, aż tak dużego problemu. Piję wodę, herbatę i soki. Aktualnie staram się wypijać 1,5-2 litry płynów dziennie, w tym szklandę soku po treningu. Co najważniejsze! Soki pokochały moje dzieci! A ponieważ ostatnio choróbska rządziły totalnie naszym życiem, to skaczę z radości, bo może ich odporność w końcu się poprawi! (odkąd wróciliśmy do PL to serio jest jakiś dramat z tymi chorobami :/)

Sok “karotka”.

Pamiętacie ten sławny sok z kartonu? Aktualnie robimy go z dziećmi sami! Skład: banan, 3 marchewki, 2-3 jabłka, 2 pomarańcze. Wszystko wrzucamy do wyciskarki (nasza to Amica JSD4011 TUTAJ LINK) i tyle. Bardzo byłam ciekawa tego soku, bo jednak banan nie należy do owoców przepełnionych wodą, ale w związku z tym, że w soku z wyciskarki są różnież małe drobinki miąższu, to ten banan jest naprawdę mocno wyczuwalny! PYCHA! Wyciskarka pracuje cicho i mega wydajnie – pulpa z  warzyw i owoców, która zostaje po wyciśnięciu soku, jest praktycznie sucha! No i witaminy – żadna sokowirówka nie zapewni takiej ilość witamin. Wiedziałaś, że sok z wyciskarki można przechowywać w lodówce aż 3 dni? A każda z nas doskonale wie jak ważny jest czas. No i mycie! Banalnie proste! W zestawie dołączona mini szczoteczka, która idealnie wszystko czyści, a jej końcówka włazi we wszystkie zakamarki – niby taka pierdółka, a cholernie cieszy, bo każda z nas chyba wie, że mycie takiego sprzętu potrafi być udręką. A tutaj? 3 minuty i po temacie.

12 (1 of 1)

13 (1 of 1)

Sok ananasowo – jarmużowy.

Jarmuż, ananas, czasami dorzucam pomarańczę (bo jednak co jak co, ale ananas swoje kosztuje). Sok jest na maxa słodki, więc zawsze mieszam go z wodą. Ulubiony sok dzieci. Bije na głowę nawet “karotkę”.

9 (1 of 1)

11 (1 of 1)

2. Smażenie bez tłuszczu.

Nie no nie miej mnie za psychiczną, ja wiem że tłuszcz jest potrzebny, no jasne! Ale zdecydowanie wolę go zjadać w postaci orzechów lub awodako. My kobiety potrzebujemy naprawdę sporo zdrowego tłuszczu – dzięki temu nasza gospodarka hormonalna nie szaleje. Wiem to po sobie – zjadanie min. 1g tłuszczu na 1 kg masy ciała, sprawił, że zapomniałam co to straszny pms! Oczywiście nie całkowicie, ale już nie roznosiłam chaty, nie płakałam po kątach, nie kłóciłam się z każdą napotkaną osobą. Została tylko ochota na słodycze 😛

3. Warzywa.

Jak najwięcej! I tu znowu wjeżdżają soki. Niestety same warzywne jeszcze mi nie smakują tak jak powinny, ale mieszam je skutecznie z owocami i jest ok 🙂 Prym jednak wiodą warzywa gotowane na parze (ja naprawdę uważam, że smakują one o niebo lepiej od tych gotowanych w wodzie!) i surowe – jak najwięcej, w większości posiłków.

4. Śniadanie białkowo – tłuszczowe.

Zauważyłam, że najlepiej się po takim czuję. Oczywiście jest to kwestia indywidualna, ale u mnie sprawdza się ono idealnie! Co najlepiej? Uwaga: jajka sadzone, boczek i fasolka 🙂 lub szakszuka. Zdziwił Cię ten boczek? Oczywiście jem go tyle ile mogę, no i najważniejsze – zaspokajam chociaż trochę tęsknotę za Irlandią! Aaaa ważna sprawa! Takie śniadanie jem tylko wtedy, kiedy nie ćwiczę rano.

 Szakszuka.

Na małej patelni podsmażamy pół cebuli pokrojonej w plasterki. Gdy cebula jest już szklista, na patelnię wlewamy pół puszki pomidorów (u mnie krojonych). Teraz najważniejsze – przyprawy. Słodka i wędzona papryka, pieprz, sól – tutaj akurat dowolność, ale kmin rzymski to mus. Redukujemy sos z pomidorów, następnie robimy dwie małe dziurki, wbijamy w nie jajka i przykrywamy. Dusimy tak przez ok. 5 min. MEGA!!!

15 (1 of 1)

5. Szoty.

haha! To jest najlepsze. Codziennie rano, na czczo, wypijam imbirowego szota 🙂 Wrzucam do wyciskarki kawałek imbiru (kłączę za ok. 3 zł wystarcza mi na 5-6 dni, więc nie ma tragedii), otrzymany sok mieszam z sokiem z cytryny i takiego szota strzelam sobie zaraz po przebudzeniu. Ja naprawdę dość ma chorób i obiecałam sobie, że zrobię wszystko, żeby poprawić odporność swoją i swoich dzieci. Ponoć sok z imbiru działa bardzo stymulująca na metaboliz. Tak piszą. A ja chcę im wierzyć 🙂

4 (1 of 1)

6. 5 posiłków dziennie co 3 godziny.

Zasada stara jak świat – na mnie działająca idealnie. Jem wręcz z zegarkiem w ręku, jedzenie często przygotowuję dzień wcześniej (np. robię 2 porcje obiadu i kolacji), żeby nie kombinować za dużo w ciągu dnia. Dania mam na maxa proste, nie chce mi się za dużo kombinować, bo wtedy od razu przychodzi mi ochota na coś czego jeść napewno nie powinnam. Łosoś, brokuły, pulpety z indyka. Do tego kasza, kasza, jeszcze raz kasza. Od święta ryż.

Łosoś z salsą z mango i dzikim ryżem.

Najpierw robimy salsę: kawałek mango, ogórka, czerwonej cebuli i papryki kroimy w malutkie kosteczki (ilość dowolna). Mieszamy, kropimy cytryną. Łososia, różyczki brokuła i ryż gotujemy w parowarze (u mnie AMICA Pt3011TUTAJ LINK). Tak! Ryż też! Wsypujemy do specjalnego pojemniczka, zalewamy odrobiną wody i tyle. Praktycznie całe danie robi się samo. Polecam jednak pamiętać o brokułach – gotują się szybciej niż reszta, albo dodać je później do urządzenia. Mi się niestety zdarza o nich zapomnieć 🙂 Cały obiad robię w parowarze! Nie ślęczę przy garach, nie pilnuję, nie zaglądam. Chwila moment i po sprawie. Lepiej, szybciej, zdrowiej – chyba właśnie o to chodzi?

1 (1 of 1)

5 (1 of 1)

Pulpety z indyka z kaszą.

Mięso mielone z indyka przyprawiam, dodaję jajko i łyżkę bułki tartej – formuję pulpety. Gotuję wszystko w moim parowarze 🙂 Łącznie z kaszą gryczaną. Mam gotowy obiad w ok. 2o minut. Posypuję na końcu koperkiem. PYCHA! Polecam posypać na końcu orzechami :)) I znowu – cały obiad za jednym zamachem. Parowar posiada aż 3 piętra, więc nawet obiad dla mojej 5-cio osobowej rodziny nie jest wyzwaniem.

14 (1 of 1)

16 (1 of 1)

7. Aktywność fizyczna.

Póki co szału nie ma. Nie biegam, bo nie ma opcji żebym umiała biegać po śniegu, ale za to spaceruję. Codziennie! Nie chcę się nadwyrężać, bo należę do osób z największym słomianym zapałem w historii, a nie chcę się zniechęcić. Każdego dnia, o 18:30 wychodzę na godzinny spacer, a dokładniej szybki marsz. Widzę jednak, że już mi on nie wystarcza, że chcę wrócić do biegania. Właśnie dlatego tak wkurzam się na śnieg.

8. Motywacja.

I tu bywa różnie. Teraz jest na najwyższym poziomie, ale kto wie co będzie za tydzień? Wiem jedno, to nie jest tak, że ja kompletnie chcę przestać jeść pizzę, pringelsiki, batoniki itp. Wszystko jest dla ludzi! Ale jak to mówi mój tata “dla ludzi mądrych”. U mnie niestety w temacie jedzenia bywa różnie :/ i chyba tego się najbardziej wstydzę. Nie tych 8 kg – bez przesady. Każdy ma swoje wzloty i upadki – to zupełnie normalne! Wstydzę się najbardziej tego, że tak się zaniedbałam zdrowotnie.

9. Słodycze.

Nie oszukujmy się, życie bez słodyczy to nie życie. Jeszcze nie mam wielkiego parcia na szukanie zamienników, bo jakoś specjalnie nie tęsknię. Żeby jednak za tydzień nie rzucić się na czekoladę jak wariat, oszukuję siebie (tak tak 🙂 ) bananowymi placuszkami. Skład: banan i 2 jajka. Ewentualnie można dodać łyżeczkę kakao. Smażę na patelni, pryskając ją odrobiną oleju w spreju (ewentualnie kokosowym). Są mega!

7 (1 of 1)

Wniosek? Nie ma żadnych magicznych sposobów na motywację, schudnięcie, nawet na akceptację siebie. Zwyczajnie nie ma. Dopóki same w głowie sobie nie poukładamy, nie zrozumiemy, że “też tak mogę!”, nawet najlepszy motywator, trener ani nikt inny nie zadziałają cudów. U mnie za każdym razem jest podobnie, nakręcam się oglądaniem na Youtubie historii kobiet, którym się chciało. Nakręca mnie działanie innych, ich przemiany, ich walka, determinacja i duma. Oczywiście to też nie działa tak, że obejrzę jeden filmik i jadę się pocić na siłowni. To trwa tydzień, dwa, miesiąc, aż w końcu w głowie się przejaśnia i po prostu mi się zaczyna chcieć. W tym momencie zdecydowanie wolę działać, niż w lecie mówić “nie kochanie, mamusia nie pójdzie z tobą na basen” tylk dlatego, że nie chciało mi się wcześniej ruszyć dupy, która aktualnie obwisa w okolicach kolan (a takie sytuacje były, i to nie raz 🙁 ).

Do wszystkich tych zmian zainspirowało mnie jeszcze coś: razem z Moniką, Basią i Dżastą postanowiłyśmy udowodnić sobie i Wam, że można lepiej, a dokładniej, że można #lepiejzAmica. Cała akcja polegała na tym, że przez tydzień – dwa będziemy używać wybranego sprzętu marki Amica i tym samym przekonamy się, czy można łatwo wprowadzić zmiany żywieniowe w swoim życiu. Można? Jasne, że tak! Nie jest to wciąż proste zadanie, ale przecież logiczne, że ze sprzętem jest o wiele lepiej 🙂 Każda z nas w swoich wpisach pokazuje, że #lepiejzAmica to po prostu lepiej. Parowar “odwala” za mnie pół roboty, jeżeli chodzi o obiad. Wyciskarka, to już w ogóle złoto, bo przecież nie od dziś wiadomo, że sok z sokowirówki nawet nie może równać się z tym z wyciskarki. Najważniejsze jednak, że udowodniłam sobie, sama sobie, że mogę! Że potrafię! Że Pringelsy nie są, nie mogą być moją największą miłość. To ja muszę nią być! Moje samopoczucie i zdrowie! Szczęśliwa matka, to szczęśliwe dziecko – wszystkie o tym wiemy, a co raz większy rozmiar spodni, niestety w tym szczęściu zazwyczaj nie pomaga.

Efekty? Po tygodniu schudłam 1,5 kg. Pewnie zeszła sama woda, ale to nic. W brzuchu ubyło 4 cm. Tłuszcz? Też nie. Woda, wzdęcie. Co jeszcze? Lepiej śpię! Wstaję sama ok. 5, chociaż budzik nastawiony mam na godzinę 6. Póki co nie tęsknie za śmieciowym żarciem, nie tęsknię za leżeniem cały dzień na kanapie. Podoba mi się, że ciało boli od zawkasów, że brzuch nie marudzi, że ogólnie lepiej się czuję. Nie chodzi tylko o figurę modelki, której nigdy mieć nie będę. Ja tylko chcę się dobrze ze sobą czuć. Chcę czuć, że moje ciało jest zdrowe i silne. Że nie mogę iść na basen, przejechać na rowerze z chłopakami 20 km i świetnie się bawić na rolkach. Tego chcę! Chociaż kłamać nie będę – brzuch niewylewający się z jeansów też się przyda 🙂 Znam to uczucie, poznałam je rok temu, i powiem Ci, że jest to jedne z lepszych uczuć na świecie. Ktoś kto schudł, kto widzi i czuje pracę którą włożył w poprawę swojego ciała, naprawdę może być z siebie cholernie dumny. Bo pokonać swoje słabości to jedno z najlepszych uczuć na świecie.

 

   Send article as PDF   

20 komentarzy

  • Wow, ostatni akapit jest mega. Napisałaś dokładnie to co ja uważam i co czuję. Kochana, nie wiem czy to Cię pocieszy ale też przytyłam 🙁 nigdy nie byłam ,,laską” zawsze miałam tu i ówdzie, no ale jeżeli utrzymywało się to na przyzwoitym poziomie (rozmiar 42) to nie robiłam dramatu. Po porodzie schudłam (ave karmienie piersią!!!), ale gdy dziecko miało 6 miesięcy i przestało mnie ssać, kg zaczęły wracać. Jestem sama sobie winna, bo moje odżywianie woła o pomstę do nieba – sama to widzę, przeszkadza mi to ale aktualnie nic z tym nie robię. Jestem tym przerażona. Też czekam z utęsknieniem aż zima pofolguje i wskakuję na rower. Późną wiosną chcielibyśmy postarać się z mężem o kolejnego dzidziusia i nie chcę zaciążyć z 25 kg nadwagi! Boże dopomóż. W tej chwili moja motywacja od 0 do 10 wynosi -100, mam nadzieje, że już niedługo się to zmieni. A tymczasem powodzenia i wytrwałości życzę! :*

  • […] Justyna Flow – nigdy nie przestanie mnie zadziwiać jak matka 3 małych chłopców może wyglądać tak świeżo i to od 6 rano?! Justyna nie boi się przyznać światu, że oto przytyła 8 kilogramów i tego, że zamierza tym kilogramom wypowiedzieć wojnę. Bronią będą oczywiście mega soki i gotowane na parze dietetyczne obiady. […]

  • Kocham Cię za ten post.
    U mnie po -10kg przyszło +8, tylko i wyłącznie z mojej winy (choć tylko ja wiem jak bardzo chciałabym to zwalić na problemy hormonalne, zimę, brak czasu czy co tam jeszcze). I choć czuję się z tym okropnie, nadal częściej wsunę Michałka albo kawałek pizzy niż narzucę sobie rygor. Dojrzewam do tego, aby po raz drugi powiedzieć “dość”.

    • bo to jest w naszych głowach! tylko i wyłącznie. Powiem Ci, że poraża mnie fakt, że można w necie napisać “nie lubię swojego dziecka” (co sama często piszę haha), ale już “przytyłam” to jakaś masakra! Jak można przyznać się, że coś nie wyszło?! Do syfu w domu – nie ma problemu. Ale już do kilku kilogramów za dużo – absolutnie nie!!! Dostałam komentarz na Instagramie “hejterzy się ucieszą” czy coś podobnego. Ja nie wiem co się stało z tym światem, że “schudłam” i “przytyłam” stało się albo synonimem życiowej wygranej albo porażki… no przerażona jestem!

  • Wrocilam z Polski po swietach ponad 3 kg ciezsza l.Dopiero w niedzielę sie zebralam I zaczelam walke. Zycze powodzenia u wytrwalosci Tobie I sobie. Pozdrawiam

  • A ja rzucam dietę … wszystkie diety !!! Schudłam jakieś 8 kg w drugim półroczu 2016 , nadrobiłam jakieś 2-3 … ale jestem totalnie zmęczona odchudzaniem … mam zdrowo jeść, a nie żreć !!! Koniec kropka! Jak będę potrzebowała zrzucić pare kilo to się trochę pograniczam … inaczej jojo murowane ! Odchudzam się , kończę i rzucam na żarcie … przerobiłam ten schemat milion razy !!! Wiec np. Dzisiaj zjadłam kawałek domowego tiramisu z tłustego marscapone z cukrem … JEDEN kawałek , przed południem !!! Przez resztę dnia spalę i będzie Ok .. wcześniej wypuszczona dietami zjadłabym pół blaszki w nocy 😉

  • Ten wpis to dla mnie strzał w 10! Akurat dziś, akurat teraz, potrzebna była mi inspiracja i oto “spada z nieba” ?????. Ogromnie dziękuje! Motywacja lepsza niż od Chodakowskiej!

  • Dziewczyny, na youtubie można znaleźć świetne filmiki z ćwiczeniami. Tak niewiele trzeba żeby poczuć się dobrze. Wystarczy 30 min dziennie, a nawet 20 min. Polecam ćwiczenia z Jilian Micheal shared 30 days, albo ćwiczenia 20 minutowe!!! z Katarzyną Kępą ( szukać; GYM Break na yt). Kolacja najpóźniej o 19.00 i uwierzcie mi będziecie widziały efekty. Ja w miesiąc 4 kilo mniej, a na prawdę się nie przemęczam. Zero diet, tylko nie obżerać się, nie podjadać i cwiczyć. 30 min dziennie, to jest moment!!! zacznijcie działać, już, teraz, nie ma na co czekać. powodzenia

  • Życie bez słodyczy to nie życie !;) Trzeba jeść mądrze i zdrowo, ale nie można się fiksować na dietach. Ja po ciąży planuję schudnąć, ale nie będzie to na pewno restrykcyjna dieta a raczej zdrowe odżywianie 😉 Pozdrawiam

  • Hej Flow,
    podoba mi sie ,ze jestes szczera i prawdziwa!
    Czy na moja symatie do Ciebie maja wplyw Twoje kliogramy…????oczywiscie,ze nie.
    Cenie ,za to kim jestes i co soba reprezentujesz.
    Kilogramy to tylko i zupelnie Twoja sprawa;)zrob z nimi co chcesz:)
    Jestes super babka !!!
    Pozdrawiam

    • dziękuję!!! ale obiecałam sobie, że rozprawie się z nimi, bo dość mam ich cholernie! dość mam faktu, że wstydzę się sama przed sobą…

  • Hmmm… ja też porzuciłam diety. Po ciąży schudłam 13 kg, potem przytyłam 16 kg. To nie jest efekt słabej woli, ale czysta fizjologia. Ok. 95% lub więcej osób powraca do wagi wyjściowej w ciągu maksymalnie 5 lat od diety. Czy wszyscy mają coś nie tak z głową? Polecam ten artykuł: http://www.huffingtonpost.com/entry/an-open-letter-to-wellness-media-influencers-and_us_58aa78b8e4b0fa149f9ac849
    i ten, mój:
    http://homopsychologicus.pl/anty-dieta-6-powodow-by-skonczyc-odchudzaniem/

  • Ja od około 3 tygodni, zmieniłam sposób odżywiania, po dzieciach zostało mi 10 kilogramów. Zaakceptowałam to jak wyglądam, ale jeżeli można coś z tym zrobić to czemu nie. Zrezygnowałam z pieczywa(wcześniej nie do wyobrażenia) na korzyść kasz. Jem kaszy ile chce, nie chodzę głodna, kasza jak się okazało dla mnie pasuje do wszystkiego. W pasku od spodni przeskoczyłam o 2 dziurki brzuch mi się już tak nie wylewa, czuję się lepiej nie ćwiczę bo gimnastyka przy czwórce dzieci mi wystarczy, poprawił mi się wygląd cery, włosów i paznokci. A co ważne dla mnie nie chodzę głodna, chudnę i dieta nie jest pracochłonna.

  • Obowiązkowy post dla wszystkich, którym brakuje motywacji;) Mnie najbardziej przekonuje to przyrządzanie posiłków dzień wcześniej – i jednocześnie jest dla mnie najtrudniejsze do wykonania:P Ale że trudne, nie znaczy, że niemożliwe.

  • Też miałam podobny problem, ale wzięłam się w garść i -9kg w ciągu 3 miesięcy! A co do posiłków to warto gotować sobie na 2-3 dni obiadki i będzie z głowy!

  • Hej, trafiłam na Ciebie przypadkiem na fb, ale warto było 🙂 dzięki! zaczynam dopiero walkę o siebie po drugiej ciąży i postaram się pamiętać twoje słowa i twoja dumę , bo i ja chce być ze swych osiągnięć dumna oraz po prostu dobrze się w końcu czuć …fajnie piszesz, gadasz, dzięki. Matka dwóch 🙂

  • Zaciekawiła mnie kwestia śniadania 🙂 śniadania białkowo-tłuszczowe jesz tylko w dni, w które nie ćwiczysz… a w te, w które ćwiczysz co?

Leave a Comment