Ospa dzień po dniu, czyli jak przeżyć to paskudztwo. - Flow Mummmy
Uncategorized

Ospa dzień po dniu, czyli jak przeżyć to paskudztwo.

Zaczyna się dosyć niewinnie. U nas zawsze było tak samo – na ciele malucha pojawiała się jedna kropka: “co to? pryszcz?”, “ej! coś go ugryzło!”. Człowiek spodziewa się mnóstwa rzeczy: kataru, kaszlu, gorączki, ugryzienia przez jadowitego pająka lub armię mrówek, ale kompletnie wypada mu z głowy, że istnieje coś takiego jak OSPA!

IMG_7081

 

Ospa wietrzna, to standardowa choroba dzieci w wieku przedszkolnym (lub żłobkowym). Wiesz dlaczego “wietrzna”? Bo jest tak zaraźliwa, że wręcz roznosi ją wiatr. Wylęga się ok. 10-14 dni, dziecko chore zaraża zanim człowiek domyśli się, że w ogóle coś mu dolega – już 2-3 dni przed pojawieniem się pierwszej kropki. Oczywiście są dzieci, które w tym czasie czują się ciut gorzej, są apatyczne, mają podwyższoną temperaturę. Ale nie zawsze tak się dzieje. Często nawet pierwsza kropka nie jest dla rodziców żadnym znakiem mówiącym “oho, przez najbliższy tydzień macie przerąbane”.

Przebieg ospy jest inny u każdego dziecka. Jedne są całe pokryte okropnie swędzocymi bąblami, inne mają ich zaledwie kilka. Część gorączkuje i czuje się źle, innym nie dolega nic a nic. Jak przewidzieć przebieg ospy? Chyba się nie da. Jedynym wyjściem jest zagryzenie zębów i odliczanie dni do końca. Czy tylko mi od razu ta choroba kojarzy się z odpieluchowaniem dziecka? Z dnia na dzień jest lepiej, może być tak że myślisz, że już koniec, że sukces już stoi obok, a tu jednak zdarza się dramat, jesteś wyczerpana, masz dość, ale koniec końców jarasz się jak dzika świnia w agreście (tak, takie teksty moje dziecko ze szkoły przynosi).

Kiedy orientujesz się w końcu, że to jednak TO dziadostwo (albo mówi Ci to lekarz, u którego jesteś na kontroli z dzieckiem, które właśnie skończyło antybiotyk, a ty pokazujesz mu 2 kropki i mówisz “pani doktor, coś małego ugryzło” – #truestory. Wyobraź sobie teraz moją minę, kiedy usłyszałam, że to ospa), najpewniej jest już drugi dzień choroby. Tak było też z Bruśkiem – chociaż nie myśl, że byliśmy o niebo mądrzejsi i od razu wiedzieliśmy co to jest. Zorientowaliśmy się tylko dlatego, że maluch miał już 10 krostek. Co najciekawsze – Teodorek w czasie swojej choroby nie zaraził nią Bruśka. Między ich chorobami był miesiąc, a może nawet dwa, różnicy. Nie pytaj jak to możliwe, nie mam zielonego pojęcia.

Podobno 3 i 4 dzień są najgorsze. Kropek jest najwięcej, dziecko nie można się powstrzymać od drapania ciałka. Tu wiem, że pomaga kąpanie maluchów w roztworze nadmanganianu potasu. Niweluje swędzenie i działa odkażająco. My tego nie stosowaliśmy, dzieci aż tak nie skarżyły się na swędzenie, no i zaufaliśmy naszej lekarce, która radziła, żeby przez pierwsze 3 dni dzieci nie kąpać, aby treść surowicza z krost, nie przenosiła się na inne obszary ciała. Ponoć to stary sposób, ponoć wielu lekarzy od tego odchodzi – myślę, że rozsądnie jest tutaj słuchać się lekarza, do którego ma się zaufanie.

Po 4 dniu jest już coraz lepiej. Dziecka już prawie nie wysypuje, czeka się już tylko na wyschnięcie krost. W momencie, kiedy wszystkie “pryszczyki” są już suche, dziecko jest praktycznie zdrowe. Niestety trzeba pamiętać, że ospa nie jest tak groźna, jak jej powikłania. Po chorobie dziecko powinno jeszcze chwilę posiedzieć w domu, bo jego odporność jest w bardzo opłakanym stanie i niestety złapanie innego paskudztwa to tylko kwestia czasu. Najlepiej odczekać jeszcze tydzień z dzieckiem w domu, niż później płakać, że dziecko zachorowało na grypę, lub co gorsza zapalenie opon mózgowych (to naprawdę nie są przelewki, powikłania po ospie są bardzo groźne).

Co stosować na krosty?

No właśnie, i to ile ludzi tyle opinii. Jedni mówią, żeby fioletem, a absolutnie nie pudrodermem, inni zalecają ten drugi. I tutaj posłuchałam się naszej lekarki – u nas był pudroderm. Oczywiście po przeczesaniu internetu bałam się go jak cholera, ale sprawił że krostki szybko schły, a dziecko nie czuło uporczywego świądu. Może to też zasługa tego, że tych dużych krost (ogormnych z płynem) chłopcy nie mieli aż tak dużo?

Czy jest lek na ospę?

A jest! Tak tak! Wiem że są lekarze, którzy go nie zalecają, ale… Ospa to cholernie upierdliwa choroba, a Heviran (lub Hascovir) naprawdę potrafią pomóc. Ważne jest jednak, żeby dziecku podać je w ciągu pierwszej doby, w której pojawią się kropki. Dzięki niemu ich wzrost jest zachamowany, to co później wychodzi na skórze dziecka, to już tylko czerwone plamki, które są pozbawione płynu surowiczego. Dla mnie bomba. To tak jak ze znieczuleniem podczas porodu – są tacy, którzy powiedzą “po co?! można rodzić bez!”. No jasne, że można, ale po co, skoro medycyna zrobiła taki postęp i ból można zlikwidować? Kiedyś dzieci (kiedy jeszcze leku nie było) obsypane były krostami wszędzie, dosłownie wszędzie! Dzisiaj można maluchom pomóc i krost może być znacznie mniej, więc dlaczego z tego nie skorzystać?

Co na gorączkę w czasie ospy?

Paracetamol. Ibuprofen nie jest zalecany, bo oprócz tego, że działa przeciwgorączkowo, przecibólowo i przeciwzapalenie, to niestety podawany w większych ilościach (to ważne, nie panikuj jeżeli dałaś ibuprofen dziecku, bo nie wiedziałaś, że to ospa) może osłabiać miejscową odporność organizmu, a przez to w krostach mogą się pojawiać stany zapalne i infekcje. Oczywiście nie jest to pewne, i nie ma co świrować, bo jedna dawka nic dziecku nie zrobi, ale lek podawany przez parę dni, może przynieść przykre konsekwencje.

Ospa to bardzo upierdliwa choroba, ale mija! Trzeba cały czas powtarzać sobie, że 4 (max 5) pierwsze dni są najgorsze. Po nich człowiek widzi poprawę, dziecka już nie wysypuje, czeka się już tylko na wyschnięcie punktów na ciele. Dlaczego więc tak boimy się tej choroby? Bo przychodzi niespodziewanie. To nie katar, który pojawia się średnio raz w miesiącu, lub kaszel który często towarzyszy nam codziennie (nie mam tu na myśli takiego chorobowego, ale kaszel jako odruch np. tego że coś nam utkwiło w gardle). Ospa to niestety czesto ostatnia rzecz, która przychodzi człowiekowi na myśl, kiedy widzi na ciele dziecka mały pryszczyk. Właśnie dlatego wszyscy wtedy panikują – bo się jej nie spodziewają. Na szczęście nie taki diabeł straszny jak go malują. Myślę, że jednak odpieluchowywanie jest bardziej wkurzające. No i trwa dłużej 🙂

   Send article as PDF   

11 komentarzy

  • A daj spokój. Ja dostałam ospę jak wszystkie dzieci w mojej grupie przedszkolnej już ja przebyły. Więc czas na starą 30-letnia (wtedy) babę. I najgorsze jest to, że akurat zaczęliśmy starać się o dziecko. Na szczęście ciąży nie było, a ja jeszcze przez 2-miesiące miałam zakaz zajścia, bo wirus jeszcze mógł krążyć w organizmie i uszkodzić maleństwo. Lekarz powiedział mi, że nawet jeśli wtedy zaszłam to temperatura jaką miałam (pochodziło pod 40°) zapewne nie dopuściła do rozwoju dziecka. Eee no takie życie tzw. przedszkolanki (jak ja nie lubię tego określenia).

    • kobieto! chwała Ci za to, że jesteś! Wszystkie kobiety powinny przedszkolanki (w ogóle opiekunki, czy to w przedszkolu czy żłobku po stopach całować, naprawdę tak uważam! Oczywiście tylko te, które na to zasługują 🙂 )

  • a u mnie syn zaraził tate – to był dopiero hardcore 🙂 ja w 8 miesiącu ciąży, syn dwa lata tydzień z ospą w domu (przyniósł ze żłobka), a mąż budzi mnie o 5 rano i mówi “weź zobacz bo coś mnie na plecach swędzi” ja patrze a tu nie jedna ale z 10 bąbli 🙂 oczywiście był bardziej chory, bardziej go swędziało i musiał odpoczywać 🙂 na swędzenie pomógł fenistil – mąż przetestował na sobie i mówi,że naprawdę po tym mniej swędzi.

  • Niestety, każdy z nas musiał to przejść. Samo dziecko prawdopodobnie nawet tego nie zapamięta. 🙂

  • Ja w dzieciństwie nie przeszłam żadnej choroby zakaźnej-niestety. Ospa dopadła mnie jak miałam 27 lat. Bąble pojawiły się tydzień przed spodziewaną miesiączką, która się jednak nie pojawiła! Ledwie wyzdrowiałam a na teście zobaczyłam dwie kreski!!Przerażenie straszne. Na szczęście synek dziś ponad dwuletni ma się świetnie. Co ciekawe mój starszy syn się ode mnie nie zaraził, a ja sama miałam tylko kilka kropek.

  • Moja lekarka odradzala i fiolet i pudroderm. Za to polecila taka pianke do smarowania ciala poxclin, rewelacyjna i szybko sie wchlania. Mlodsze dziecko mialo bardzo ciezki przypadek, pecherze byly wszedzie (doslownie w kazdym zakamarku)- balam sie ze beda blizny bo mala akurat uczyla sie pelzac i te bable na brzuszku jej popekaly- a nie zostal ani jeden slad. Dodatkowo swietnie lagodzi swiad – syn nie mogl spac w nocy, wolal mnie co 5 min i strasznie plakal bo tak go swedzialo. Jak dostalismy ta pianke to przespal cala noc. I dodatkowo mozna uzywac jej na wszelkie ukaszenia – syn ma uczulenie na komary (ogromne i spuchniete bable po ugryzieniu ktore utrzymuja sie 2 tygodnie) a po tym szybko znikaja. Ja bardzo polecam.

  • Nic przyjemnego, ale zdecydowanie lepiej przejść to w dzieciństwie niż w życiu dorosłym 🙂 Dlatego z dwojga złego lepiej kiedy męczymy się z dzieckiem teraz 🙂 a to przecież tylko chwila!

  • My smarowaliśmy fioletem na wodzie i Tanno-hermal. Dodatkowo lekarz przepisał heviran i syn 3 latka przeszedł mega łagodnie ospę.

Leave a Comment