Jedziesz z dziećmi na wycieczkę? Nigdy nie zapomnij o tych rzeczach! - Flow Mummmy
LIFESTYLE

Jedziesz z dziećmi na wycieczkę? Nigdy nie zapomnij o tych rzeczach!

Lato, wakacje, słońce, boskość. Po tysiąckroć tak! No może nie tysiąckroć, bo jednak upały, komary i inne dziadostwo, ale generalnie jestem na tak. Problem zaczyna się, kiedy dzieci na widok pobliskiego placu zabaw mówią “nuda” (ewentualnie bezczelnie wykręcają ślepiami), od jazdy na rowerze mają na tyłkach odciski, a nam, mimo szczerych chęci, totalnie brakuje inwencji twórczej. W końcu i my nie jesteśmy niezniszczalne.

Wiesz co Ci w takiej sytuacji doradzę? Wycieczka! Aktywność, spacery, nowe miejsce – to wszystko sprawi, że ani dzieciak, ani Ty nie będziecie się nudzić. No dobra, wiadomo, że nie to jest najważniejsze. Nuda nudą, ale pomyśl jak po takim dniu malec będzie spał! Czujesz już to?! To WYSPANIE?!

DSC_3848

Żeby jednak już całkiem ze szczęścia nie zwariować, warto się na taką wyprawę przygotować. Wiesz co mam na myśli: wybrać miejsce, rozrywkę, spakować torbę podróżną. Tu akurat przydadzą się zacięcie logistyczne i wiara w słynne “mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam”. Nie oszukujmy się, ogarnąć dzieci w nowym miejscu jest tak samo trudno, jak wytrwać tydzień na diecie – tylko wybrańcom się udaje. Chociaż z drugiej strony determinacja, spięcie pośladów i wiara w sukces też potrafią zdziałać cuda 🙂

O czym warto pamiętać pakując się na rodzinny wypad?

1. Ciuchy na zmianę.

To jest must have! Niby ich nigdy nie używasz, niby tylko w tej torbie zawadzają, ale tylko raz ich nie spakujesz, a możesz być pewna, że tego samego dnia, Twoje “jak pięknie jesz!” dziecko, uświni się od stóp do głów ketchupem, wykąpie się w kałuży i jeszcze po wszystkim bezczelnie wytrze ręce w swoją (lub co gorsza Twoją!) bluzkę. Tę piękną, którą kupiłaś na “zarowej” przecenie (przecież wiadomo, że jak na wycieczkę to do ludzi, a jak do ludzi to trzeba się odstawić).

DSC_3746

2. Plan na życie.

Nie, no świruję. Nie chcę, żebyś leciała i szukała teraz polisy ubezpieczeniowej (chociaż akurat to bardzo ważna sprawa). Mam na myśli plan awaryjny. Na wypadek deszczu, katastrofy powietrznej, Twojego PMSu, inwazji os, czy chociaż zwykłego deszczu. Doskonale wiesz, że do dziecka zdanie “kochanie nie możemy iść na rower, bo pada grad” znaczy dokładnie to samo “mam cię w nosie, lubię jak płaczesz”. Trauma do końca życia. Plan B to podstawa życia każdej matki. Pamiętaj o tym, wykuj w pamięci, albo chociaż na kamiennej tabliczce. Cokolwiek, bylebyś już zawsze o tym pamiętała!

3. Wiara.

Że będzie super! Każda mama wie, że takie wycieczki to nie tylko frajda. To też niestety (i myślę tu o podziale 10 % i 90%, z czym tylko dycha jest dla frajdy) mega stres! Niby znamy te nasze małe potworki, wiemy do czego są zdolne, ale jak przychodzi do afery w sklepie, to udajemy, że „Pani! to nie moje płacze!”. Pozytywne nastawienie to moc napędowa macierzyństwa! Czy Ty myślisz, że ludzie decydują się na drugie dziecko omawiając wszystkie plusy i minusy? Ludzie decydują się na drugie potomstwo, bo mają wiarę! Wiarę w to, że drugie da im się wyspać, nie będzie mieć kolek i w wieku 3 miesięcy nauczy się korzystać z nocnika. Wiara czyni cuda! Przekonaj samą siebie, że będzie super, mega, fantastycznie, że siedzenie w domu (chociaż na znanym terenie) wcale nie jest fajne i nie czyni dzieci grzecznymi. Grzecznymi czyni ich zmęczenie (a przecież o to właśnie nam chodzi!).

fam4

4. Prowiant.

Chyba nie sądziłaś, że pominę ten punkt? Bez jedzenia nie ma imprezy! Nie ma i koniec! Spędziłaś kiedyś 5 sekund z głodnym dzieckiem? I jak wrażenia? Też myślisz “nigdy więcej”? Głodne dziecko za bardzo przypomina małego Damiena z filmu “Omen”, żeby móc je bagatelizować (kojarzysz? to główny bohater, dziecko, przy którym ludziom z jego bliskiego otoczenia przytrafiały się “wypadki”). U nas zawsze, ale to zawsze są: woda, owoce, słodycze. Nigdy nie taszczę ze sobą kanapek, pomidorów, ogórków czy rosołu w słoiku. Sorry, ale inne rzeczy sprawiają że i tak ledwo dyszę, kiedy je niosę. Skoro jedziemy gdzieś w fajne miejsce, to zakładam że będzie można tam coś zjeść. Oczywiście sprawy komplikują się w momencie kiedy idziecie do parku, lasu czy na łąkę (odbiegając od tematu, ale bym poszła na łąkę! co prawda uczulenie wypaliłoby mi oczy, ale i tak bym poszła!). Wtedy oczywistym jest, że zabieram kiełbę, pizzę na wynos, kurczaka z grilla i zupę ogórkową. Śmiejesz się? To sobie przypomnij, że mam trzech synów. Już nie jest Ci do śmiechu co? Mi też nie. Oni naprawdę jedzą bardzo dużo! Także jeszcze raz: woda, owoce i słodycze. Zapamiętałaś? Woda zawsze w małej butelce, owoce pokrojone na kawałki, a słodycze najchętniej takie (jak to mówi mój M) “na wynos”. Nie paluszki, które później rozsypują się po całej torbie, a np. wafelki (u nas ostatnio Familijne 2GO – współpraca współpracą, ale cały karton zjedliśmy w dwa dni 🙁 ), które są pakowane w pojedyncze paczuszki. Niby nic, ale masz później luksus niesprzątania okruszków przez następny tydzień. Jak nie wiesz co to za wafelki (reklama z tą fajną piosenką!) to kliknij TUTAJ.

 

DSC_3823

 

5. Punkt dla Ciebie.

Nie jestem totalnym znawcą tematu. Trójka dzieci nie uczyniła ze mnie jeszcze wyroczni, o dzieciach wiem tyle, co nic. Zwłaszcza o cudzych dzieciach. Macierzyństwa wciąż się uczę, zresztą nawet gdybym miała z tej dziedziny doktorat, to moje dzieci i tak szybko udowodniłyby mi, że znam je tak samo dobrze jak sąsiada spod 1. Czyli wcale. Ten punkt jest dla Ciebie! Jako, że zbliżają się urlopy, wycieczki i wakacyjne wyjazdy, to błagam doradź nam (wszystkim zgromadzonym) co jeszcze trzeba zrobić, żeby było jak najlepiej!

ZDJĘCIA: Zbyszek Pocian (kliknij TUTAJ)

fam1

DSC_3819

fam3

DSC_3851

2go

 

   Send article as PDF   

6 komentarzy

  • Chusteczki nawilżane, absolutnie. ręcznik papierowy w aucie- na wypadek niespodziewanego rzygania. Żel do mycia rąk bez wody- przydaje się. Poza tym wszystko jak u Ciebie. Udanych wypraw:)

    • u mnie totalnie nie, bo cierpię na chorobę lokomocyjną haha ale to też dobra rada!

  • Jeśli chodzi o piknikowe żarcie to mogę tobić doktorat, u nas pikniki to w sumie element letniej codzienności. Ostatnio jeździmy w kameralne miejsca, parki, nad jeziora i dlatego musimy zabierać ze sobą więcej, niż tylko słodycze, bo na miejscu nie czeka nas nic kulinarnie dobrego (nie licząc piwa i chipsów:). Niestety są takie miejsca – piękne krajobrazowo, z wypasionymi placami zabaw, ale jeszcze gastronomicznie beznadziejne.

    Gdy nie mam czasu na pieczenie muffinek, szykowanie zdrowych burgerów z grillowaną piersią indyka i krojenie marchewek w słupki, to wpadamy po drodze do Biedry, mąż zostaje w aucie ze stadem, a ja na szybko zbieram z półek żarcie. Hummus, kabanosy, pieczywo czosnkowe (łatwo się rwie na kromki), pomidorki cherry, wodę (również do umycia pomidorków), pesto pomidorowe (w szerokim słoiku, idealne do maczania kabanosów i pieczywa), oliwki w woreczku, soki tłoczone z jabłek, jakieś owoce nie-czerwone 🙂 Wiadomo dlaczego 🙂 Czasem mieszankę studencką bakalii, jakieś ciastka. Trochę zdrowo- trochę niezdrowo, ale w sumie można uznać za posiłek, a dzieci to wszystko lubią więc są mega zadowolone 🙂 Pozdrawiam!

Leave a Comment