Kiedy stoisz przed jedną z najważniejszych decyzji w życiu... - Flow Mummmy
LIFESTYLE

Kiedy stoisz przed jedną z najważniejszych decyzji w życiu…

Czujesz ścisk w żołądku? Czy może ogromną ekscytację? Boisz się? A może już planujesz kroki w “nowym, lepszym życiu”? Jak kontrolujesz stres, wątpliwości i uczucie “nie wiem co będzie najlepsze”? Patrzysz przez pryzmat uczuć czy kalkulujesz wszystko “na zimno”?

W życiu każdej z nas są chwilę w których stoi się przed podjęciem życiowej decyzji. Takiej która ma wywrócić życie do góry nogami, sprawić że jest szansa, że będzie się żyło lepiej, bo szczęśliwiej. Co wtedy robisz? Jak tę decyzję podejmujesz? Skąd wiesz, że robisz dobrze? Ryzykujesz? Prościej jest gdy jest się samemu, kiedy nie odpowiadasz za innych, za dzieci, rodzinę. Schody zaczynają się gdy na szali jest dobro maluchów, ich przyszłość, życie.

edek1

Zawsze wierzyłam w moc pozytywnego myślenia. Wiem, że brzmi to bardzo infantylnie, ale tak właśnie było. Mało tego – to zawsze u mnie działało. Oczywiście to nie tak, że całe moje życie było jak usłane płatkami róż. Po prostu dzięki optymizmowi ze wszystkiego wychodziłam “cało”, ze wszystkich trudności wyciągałam naukę, robiłam co w mojej mocy by “złe” zamienić w “dobre”. Wierzę do tej pory, że każda decyzja, każda trudność, nieudana próba są po “coś’. Naprawdę w to wierzę. Więc dlaczego nagle tak zaczęłam się bać? I zamiast być pewną, że “się ułoży, będzie dobrze”, przez wątpliwości nie śpię po nocach?

Mam marzenie, takie wielkie, zmieniające całe życie, i jeszcze nigdy tak się nie bałam. Nie dlatego, że boję się jego realizacji, bo i tak przecież często jest. Boję się co będzie jeżeli nie podołam, nie udźwignę, dam dupy na całej linii. Przecież nie jestem w czepku urodzona i też ma prawo mi się coś nie udać. Tyle, że teraz nie jestem sama. Mam ich, dzieci moje cudowne, których nie mogę zawieźć.

Kalkuluję, analizuję, zastanawiam się, szukam znaków na niebie. Doszło do tego, że kupuję los na loterię i myślę “jak coś wygram, to znaczy że decyzja ma być na TAK”. I wygrywam, nie ma znaczenia, że najniższą kwotę. Wygrywam i się cieszę, a później znowu strach wkrada się do mojej głowy i mnie paraliżuje. Kiedyś stawiałam wszystko na jedną kartę, ryzykowałam i nigdy na tym ryzyku się nie zawiodłam. Co się stało, że już tak nie potrafię? Trzydziestka na karku? Trójka dzieci?

Jak rzucić i wszystko i zacząć od nowa? Jak przestać się bać, ryzykować na całej linii i wierzyć, że zrobi się wszystko by było dobrze?

Jak często stoisz przed podobną decyzją? Ile razy zdarzyło Ci się myśleć o czymś intensywnie od bardzo długiego czasu i wciąż nie wiedzieć “co mam robić?”? Jak radzisz sobie z takimi dylematami? Kierujesz się sercem czy rozumem?

edek2

   Send article as PDF   

20 komentarzy

  • Wychodzę z założenia ,ze kto nie ryzykuje nigdy nie przekona się czy podjął dobra decyzję,kto nie gra, nigdy nie wygra. Uważam, że my kobiety mamy niezawodną intuicję.Wyznaczam sobie poranek, danego dnia na podjęcie decyzji od razu po przebudzeniu. Najważniejsza jest pierwsza myśl,ta najświeższa bez zbędnych refleksji i przemyśleń, w końcu ” poranek jest mądrzejszy od wieczora” 🙂 Jeszcze nigdy mnie to nie zawiodło 🙂
    FLOW chyba nikt nie radzi sobie w życiu tak świetnie jak Ty i nie podchodzi do wszystkiego z takim optymizmem, więc do dzieła:)

  • Trzeba ryzykowac! Nie mowie o ryzyku w stylu skok na glowke do plytkiego basenu czy 200 na godzine po polskich drogach 😉 mowie o ryzyku ktore niosa zyciowe decyzje. Trzeva sie zastanowic czy to co mam teraz wystarczy mi juz do konca. A gwarantuje ze jesli sie zastanawiasz to znaczy ze raczej nie 😉 przeciez nie robisz dzieciom krzywdy. Nawet jesli bedzie chwilowo trudniej czy to w zw z np przeprowadzka czy naglym spadkiem kasy – no kurcze chyba warto sprobowac:) bo satysfakcja jest wazna. Mi poki co kazde tego typu ryzyku oplacalo sie jesli patrze dlugofalowo. I ja zawsze mowie ze warto – nie ryzykujesz zyciem czy zdrowiem swoich dzieciakow prawda? Ani swoim. Ani meza. No to nad czym sie zastanaiwac 😉

  • Działaj 🙂 Jestem w bardzo podobnej sytuacji – wierzę , że trzeba podejmować ryzyko. Mimo, że boję się straaasznie 😀
    Dasz rade jestem pewna
    🙂

  • Działaj. Co tu dużo mówić… Jeśli nie podejmiesz ryzyka, to nigdy nie będziesz wiedzieć czy się opłacało. Buziolki :*

  • Dopiero odniedawna czytam twoj blog ale widze że świetnie sobie radzisz i jesteś super mamą więc działaj!? wiadomo że nie wszystko zawsze nam wychodzi ale jeśli nie zaryzykujesz to później bedziesz sie zastanawiać dlaczego nie spróbowałas. A jeśli uda ci sie to co planujesz pokażesz również swoim dzieciom że czasem warto zaryzykować. Czasem jest ciężko ale jak w przyslowiu ,, co nas nie zabije to nas wzmocni”.
    PS. Trzymam kciuki by Ci sie udało ?

  • Zawsze w takich momentach myślę, że bardziej będę żałowała decyzji, że czegoś nie zrobiłam niż tej, że zrobiłam. Więc działam:) chociaż chyba zawsze trzeba nastawić się, że na początku może być źle, chociażby dlatego, że opuściliśmy właśnie strefę komfortu, która daje poczucie bezpieczeństwa. Pozdrawiam i powodzenia! Trzymam kciuki!
    P.S. ja właśnie po takiej decyzji: od miesiąca w nowej rzeczywistości, sprzedałam mieszkanie, auto, właśnie rzucam pracę i zaczynam nowe życie:)

  • Wyjeżdżasz?
    A właściwie,wracasz?
    Tak Cię czytam często i byłaś taka “moja”.To samo,ciagle w chmurach niebo nad nami.Ta sama rzeczywistość irlandzka.
    Ale podziwiam i zazdroszczę.
    I smutno mi,bo ja takiej odwagi nie mam.
    Choć tęsknię od 10 lat tak,że aż fizycznie mnie boli.Od czterech lat,odkąd urodził się mój syn ta tęsknoty podwoiła siłę,choć myślałam że bardziej się już nie da.
    A jednak dało się :/
    Więc tak tęsknię i marze,o tej kumulacji w euromilionie 🙂
    Jeżeli to jest powodem Twoich rozważań,tzn ten powrót to jako suka powiem Ci nie wracaj,bo przestanę Cię czytać,bo już nie będziesz “moja”,ale jako w głębi duszy dobra kobieta powiem Ci,pakuj się i nawet się nie oglądaj….A Twoje chłopaki będą szczęśliwi wszędzie gdzie będziesz Ty :*

  • Rozważam co będzie lepsze dla mnie (dla mojej rodziny) oddalam myśli co ktoś może pomyśleć o mojej decyzji. Na pewno nie pod wpływem emocji, stawiam na fakty ale poddaje się też wewnętrznym impulsem, że tak będzie lepiej. 3 lata temu podjęliśmy z mężem decyzję, rezygnujemy z pracy na etacie obydwoje i zakładamy firmę. Ja w ciąży, mógł sobie ktoś pomyśleć, że co my zrobimy jak nam nie pójdzie i jeszcze dziecko w drodze, powrotu do starej pracy nie ma. No ale udało się wszystko idzie dobrze, oczywiście są plusy i minusy “nowej drogi życia”, ale gdybyśmy wtedy nie podjęli decyzji to z kolejnym miesiącami zastanawiania już by nam brakło tej odwagi, balibyśmy się nowego, nieznanego. Ale na pewnym bardzo bym żałowała gdybym nie spróbowała.

  • 1,5 roku temu stanęłam przed bardzo ważna decyzją- wyjazd z mężem za granicę w celach zarobkowych, z opcją powrotu po uzbieraniu potrzebnej kwoty pieniędzy na kupno mieszkania w Polsce. To była ogromnie ważna decyzja- nie podjęłabym jej nigdy sama bez mojego męża. Z nim konsultuję wiekszosc decyzji…tak naprawde to on pomaga mi je podjac bo sama w zyciu nie zdecydowalabym sie na wyjazd za granice. To on pierwszy wpadł na taki pomysl i wiem ze jakbym go nie posluchala to tkwilibysmy w punkcie wyjscia, mieszkajac kątem u tesciow. Uwzam ze to byla najlepsza decyzja dla nas na ten moment, inaczej nigdy bysmy sie nie usamodzielnili, nie mielibysmy szansy byc “na swoim”. I chociaz płakałam na poczatku baaardzo długo (z tesknoty za rodzina) to wiem ze innego wyjscia nie bylo, nie chcielismy brac kredytu na mieszkanie i splacac go 30 lat, a moze i cale zycie…. I choc wielu znajomych twierdzi ze juz pewnie nigdy nie wrocimy do Polski, to my wiemy swoje. Wrócimy, bo nigdy zadne pieniadze nie zastapia nam rodziny, przyjaciol, ktorych mamy w Polsce. Mamy synka, w przyszlosci planujemy kolejne dzieci, nie chcemy aby wychowywaly sie z dala od dziadków. Ostatnim razem gdy bylismy w Polsce na Swieta Wielkanocne, nasz synek rozplakal sie na widok swojego dziadka (mojego taty), po prostu go nie pamietal. Do Polski jezdzimy ok 3, 4 razy w roku. Bylo nam wszystkim tak bardzo przykro…a najbardziej chyba mojemu tacie. Ta sytuacja utwierdzila nas w tym, ze mamy po co i dla kogo wracac. Teraz, droga Flow, odpowiem na Twoje pytania “Jak radzisz sobie z takimi dylematami?” – rozmawiam o wszystkich dylematach z mezem, nie umiem sama sie zamartwiac, wspolnie podejmujemy wazne decyzje. Kolejne Twoje pytanie- “Kierujesz się sercem czy rozumem?”- ja przewaznie kieruje sie sercem, jestem bardzo emocjonalna, zreszta chyba wiekszosc kobiet…ale moj maz zdecydowanie kieruje sie rozumem, dlatego czesto zdaje sie na niego 😉 Ja z moim sercem i emocjonalnoscia zawsze stalabym w jednym miejscu, bojac sie zmian. Ne wiem jaka teraz wazna decyzja szykuje sie w Twoim zyciu ale domyslam sie ze rozmawialas o niej z Twoim mezem. Jesli on uwaza tak jak Ty, to moim zdaniem juz wszystko jasne i wiesz co robic. Najwazniejsze abyscie Wy- jako malzonkowie i rodzice byli zgodni 🙂 pozdrawiam serdecznie i zycze duzo sily i dobrych decyzji

  • Jasne, że sercem! Czasem w teorii lepiej byłoby kierować się rozumem, ale sercu nie przetłumaczysz, jak czegoś chce, to koniec, nie będziesz bez tego szczęśliwa 🙂 Działaj, ryzykuj, będzie dobrze! A nawet jeśli nie… Nie będziesz przynajmniej do końca życia żałować, że nie spróbowałaś. A to, co złe, zawsze da się obrócić w coś dobrego.

  • Też stoję przed podjęciem ważnej decyzji i nie wiem czym się kierować… gdyby chodziło tylko o mnie to byłoby dużo łatwiej, a tak… nie wiem co robić 🙁

  • Domyślam się że chodzi o powrót do Polski… Ja bym się nawet nie zastanawiala.. Ryzykuj kobieto ! Dacie rade :*

  • Wrocilam i wiesz co- nie zaluje, to byla moja najlepsza decyzja w zyciu! Wrocilam w 1 dniu 9 miesiaca ciazy-wsiadlam do samochodu i przejechalam 1700 km ciagiem 🙂 Niosly nas skrzydla do domu 🙂 Wyjezdalismy jako para bez dzieci- Anglia miala byc tylko przystankiem przed Australia. W UK zaszlam w ciaze i im dluzej bylam w ciazy, tym mniej chcialo sie nam wyjezdzac. BYlismy tam sami, byli fajni znajomi, owszem ale ukochana rodzina w PL. Zostawilismy mozliwosc swietnej pracy, super kasy. Czasem lepiej miec mniej i byc u siebie 🙂 Nie zaluje nic a nic!!!

  • ale sie dzis powaznie zrobilo…wyjsc ze strefy komfortu, swojej skorupy i okielznanej znajomej rzeczywistosci jest ciezko ale czasem warto.

  • W ciągu ostatnich tygodniu zostałam 3 raz postawiona przed ścianą. Musiałam podjąć ważną decyzję. Mnie osobiście pomaga bliska osoba, która ma dobre kontakty z Bogiem lub sama się do niego zwracam. Polecam 😉 a jeśli nie to warto poszukać zaufanej osoby w rodzinie, która spojrzy obiektywnie na daną sytuacje

  • I ja też…30-tka, 3 dzieci i dylemat …powrót do kraju, czy życie za granicą, dzieci już są trochę zagraniczne, ale serducha rwą do rodziny ,do Polski…i cholera, co tu zrobić?:)

Leave a Comment