Trudne początki blogowania czyli jak przetrwać pierwsze miesiące. - Flow Mummmy
Uncategorized

Trudne początki blogowania czyli jak przetrwać pierwsze miesiące.

O ten wpis duża część z Was prosi mnie już od dawna. Długo się opierałam, bo przecież ja blogować dopiero zaczynam. Tak tak. Co z tego, że rok temu, kiedy zaczynałam pisać, marzyłam o takich statystykach. Teraz to za mało. Dla mnie to za mało… Na szczęście pamiętam dokładnie początki tej strony i to jak “walczyłam” o każdego czytelnika. To trzeba przyznać: początki są trudne, zwłaszcza dla osób niecierpliwych. Zupełnie jednak nie umniejsza to zalet posiadania bloga.

darmowe_zdjęcia__MG_4326

Ale od początku: blog powstał w maju 2014. Pamiętam pierwsze posty – dramatyczne, ale były. Są wciąż na stronie, nie wstydzę się ich, one świadczą tylko i wyłącznie o moim progresie! A z niego jestem cholernie dumna. Ile godzin przesiadywałam wtedy na necie to moje. Zarywałam noce czytając książki Tomka Tomczyka, blogi Maćka Budzicha, Pawła Opydo, Jakuba Prószyńskiego i innych czołowych przedstawicieli blogosfery. Nie skupiałam się na parentingu, dopiero później zaczęłam przeglądać blogi z tej kategorii, ale tylko te z czołówki – w końcu jak się uczyć to od najlepszych.

Pisałam codziennie, dopiero od niedawna od tego odchodzę. Po tygodniu czy dwóch stworzyłam fanpage na Facebook’u (TUTAJ) i… zaprosiłam do niego wszystkie koleżanki 🙂 Dokładnie tak 🙂 Wiem, że początki bloga to nie tylko pierdyliony godzin spędzone na pisaniu, edytowaniu, wklejaniu, nauce, ale także wstyd z wychodzeniem ze swoim tworzeniem przed innymi. Strasznie to jest dziwne, bo przecież po to zakładamy swoją stronę – by nas czytano! A tu nagle się okazuje, że jest problemem, że rodzina  i znajomi czytają wpisy. I dobrze! Mają czytać! Po pierwsze – to Twoi pierwsi czytelnicy, szanuj ich! A po drugie: dzięki temu nie napiszesz nigdy czegoś czego będziesz się potem wstydzić 🙂 Kilka razy pomyślisz zanim naciśniesz “opublikuj”, a to cholernie ważne gdy zaczynają Cię czytać tysiące osób.

Co dalej? Konto na Instagramie już miałam (TUTAJ), wystarczyło zmienić jego nazwę i tam również promować wpisy. No tak, ale to wciąż tylko kilkanaście/kilkadziesiąt osób. Poważnie tylko? A może tak napisz tekst, wydrukuj go i znajdź 50 osób które go przeczytają siedząc obok Ciebie. Robi różnicę? 🙂

Rozwój bloga to powolny proces, pamiętam do dziś jak na początku byłam zawiedziona, że przez pierwsze miesiące przyrost nowych czytelników wynosił tylko jakieś 15-20%. Napisałam wtedy na forum u Pawła Opydo pytanie “o co chodzi? jak zdobyć nowych czytelników”. Paweł odpisał mi wtedy: “Serio? Po trzech miesiącach się tym martwisz? Zacznij o tym myśleć za pół roku”. Cholernie się wtedy zawiodłam bo myśl, że przez kolejne miesiące mam pisać non stop i mało kto będzie to czytał doprowadzała mnie do rozpaczy. Ja chciałam wszystko JUŻ! TERAZ! I w ogóle mnie nie przekonywało, że wszyscy na około trąbili, że w blogowaniu cierpliwość to podstawa. Sama musiałam się o tym przekonać. W końcu stara jak świat rada “dobre teksty same się wypromują” zaczęła działać.

Co sprawiło, że wytrwałam ten pierwszy okres kiedy tych czytelników była garstka? Każda mała rzecz, która sprawiała, że widziałam w tym swoim blogowaniu sens: pierwszy był mail do Malwinki – ona wie jak się wtedy podjarałam 🙂 Do męża dzwoniłam bo z tych emocji aż mi się płakać chciało (byłam w ciąży :D). Napisała mi, że świetnie sobie radzę, że idę jak burza, że trzyma kciuki. No po prostu oszalałam. Później były linkowania przez Mądrych Rodziców i przez WAS. A teraz jestem tu gdzie jestem 🙂 Robię to co mnie niesamowicie kręci, poznaję niesamowitych ludzi i jeszcze na tym zarabiam.

Moje rady? Cierpliwość!!! Tylko to. I może jeszcze dwie rzeczy które utkwiły mi w pamięci: słowa Pawła Opydo, żeby po pół roku pisania dopiero zaczynać się martwić o nowych czytelników i Tomka Tomczyka, że jeżeli po roku blogosfera Cię nie zna to znaczy, że trzeba coś zmienić (w sumie ujął to bardziej dosadnie, ale ja uważam, że naprawdę każdy blogować może, o ile to kocha).

Blogowanie to nie tylko blog, to nie “dary losu” (czy naprawdę ktoś sądzi, że blogerzy dostają coś za darmo? nic nie ma za darmo! firmy liczą na łatwą reklamę i tyle, nie wspominając o tym, że “bloger od momentu założenia swojej strony pracuje na swoje stawki” – słowa mojej cudownej Moniki, które cholernie mi pomogły zrozumieć pewne rzeczy). Blog to praca 24h/7. To coś co musisz kochać, to ciągłe rozwijanie siebie, poszerzanie swojej wiedzy, to cały marketing internetowy (tak, Twój blog i Ty to produkty które trzeba sprzedać 🙂 ), znajomość WordPressa, copywritingu, obróbki zdjęć, prawa itp. To nie tylko siedzenie przed kompem i pisanie notek, nie dla tych którzy chcą osiągnąć sukces.

Ile blog kosztuje? No właśnie. Czytelnicy często się oburzają, że bloger chce zarabiać “no jak to tak?!”. Dramat, ale co zrobić. W końcu trudno się patrzy na to, że ktoś zarabia fajne pieniądze z uśmiechem na ustach a nie udręczeniem na twarzy. Blogerzy muszą zarabiać bo blog kosztuje. Po prostu. To są koszty które ponosimy za hosting, domenę, komputer, aparat, programy do obróbki, książki, kursy, reklamy na Facebooku, różne wyjazdy no i czas, mnóstwo czasu.  Za czas spędzony przy komputerze płacicie mi WY, każdym “lajeczkiem”, “szerem”, “komciem” (hahaha), poważnie! To jest najcenniejsza waluta blogera, Wasze zaangażowanie. Ale na inne rzeczy zarobić trzeba realną kasę i tyle. Koniec kropka.

Blogowanie to niesamowita sprawa, to ile człowiek się uczy w trakcie ogarniania wszystkich “okołoblogowych” spraw jest naprawdę imponująca. Najlepsze jednak jest to uczucie która się pojawia kiedy czytasz od swojego czytelnika “dzięki za ten wpis, pomógł mi/rozbawił mnie” – to jest coś niesamowitego, wartego każdej godziny spędzonej przed komputerem.

Na koniec chcę Wam przypomnieć moje nowe kanały social media:

Vine: FLOWMUM

SNAPCHAT: (jest boski!) @FLOWMUM

   Send article as PDF   

40 komentarzy

  • Mimo, że prowadzę blog od ponad roku, to dopiero niedawno przeszłam na własną domenę i hosting. To chyba mój przełom w blogowaniu. Jestem cierpliwa, mimo słów Jasona, nie usuwam bloga, a pracuje jeszcze ciężej! Życzę sobie takiego sukcesu jaki Tobie udało się osiągnąć 🙂

  • Justyna, fajnie Cię widzieć po roku z tak fajną społecznością i z tak gibkim piórem! 🙂
    Mocno kciuczę!
    P.S. I oczywiście, cenne uwagi i spostrzeżenia w poście! Blogowanie może przynosić pieniądze, ale najpierw trzeba je zainwestować w to blogowanie. Poza tym, to jest totalnie czasochłonne zajęcie 😉

  • Ten post pomoże wielu startującym (w tym mi). Jednak Twoim sukcesem, oprócz tych wszystkich wpisów jesteś Ty – masz tak niesamowicie sympatyczny wyraz twarzy, że nie znając Cię, człowiek myśli sobie, że po prostu chciałby Cię przytulić! 🙂

  • Kurde, właśnie zdałam sobie sprawę, że stuknie mi za chwilę pół roku. Pisałam Ci już kiedyś, że Twój blog był impulsem do założenia mojego? Chyba powinnam zacząć się martwić, że nie mam tysiąca folołersów:D Cholera, no nie martwię się, no! Zupełnie nie mam ciśnienia. Frajdę mi sprawia to pisanie. Że znajomi piszą, że czują to samo, albo że się wzruszyli. A to, że podlinkowują mnie czasami Mądrzy Rodzice jest taką wisienką na torcie. Nie znajdzie się u mnie pięknych zdjęć dzieci, bo nie zdecydowaliśmy się z mężem na publikację ich wizerunku. Póki co nie jara mnie ta cała otoczka instagramu i innych kanałów społecznościowych (mam jedynie FB). Wiem, że to przyszłość blogów, że tam się przenosi cały ciężar. Że blogi na które z przyjemnością się wchodzi, to te okraszone cudnymi fotkami. Może kiedyś do tego dojrzeję. Może kiedyś zapragnę zarabiać grube miliony (haha) na tym moim bloguniu i się dostosuję. Narazie piszę, bo mi to sprawia przyjemność, bo to jest ten “czas dla mnie”. A kiedy widzę, że pomimo tych wszystkich niedociągnięć technicznych z mojej strony, tygodniowo trafiają do mnie i “zostają” na moim fanpejdżu 2-3 nowe osoby – skaczę jak szalona. Dżizzz…. jestem nie z tego świata chyba 😀

    Hmm do tego kominkowego roku zostało mi 6 miesięcy. Shit, pewnie się nie wyrobię z tym, żeby blogosfera o mnie usłyszała, ale co tam. Kasować bloga z tego powodu nie będę, no way 😀

  • Dzięki za ten wpis 🙂 podniósł mnie lekko na duchu. 5 miesięcy pisania i powoli coś fajnego zaczyna się dziać 🙂 pierwsze maile z propozycją współpracy, pierwsze prywatne wiadomości od czytelników. Wszystko to niesamowicie cieszy. Uwielbiam blogowanie ale wiadomo, ze im więcej osób mnie czyta tym mam z tego większą frajdę.
    Czytam Twojego bloga od jakiegoś czasu i uwielbiam go. Pozdrawiam 🙂

  • Już nawet nie pamiętam jak do Ciebie trafiłam, chyba przez jakies udostępnienie, ale to była miłość od pierwszego przeczytania 😉 wiedziałam, że zostane forever. Troche tak jakbym znalazła bratnią duszę (górnolotne wiem, ale tak było!). Czytałam kolejne wpisy i nie moglam sie oderwać, ciagle tylko myslalam “o ja! mam tak samo”, “to ktos poza mną jeszcze tak robi?!”, “no z ust mi to wyjęła ” itd itp 😀 super, ze przetrwalas te pierwsze miesiące i jestes z nami i dla nas :* I love You to the moon and back czy jakoś tak 😉 :* p.s. przez Ciebie i te Twoje rodzinne kizie mizie zaczęłam myśleć o drugim dziecku!!!! 😀

  • Motywacja urosła na nowo 😀 Dzięki!
    Mimo, że mój blog ma już ładnych kilka miesięcy- rozwija się i cofa, rozwija i cofa… Jednak wiem, że to tylko moja wina. Kiedy miałam czas i wenę – pisałam, reklamowałam, widziałam rozwój, później miałam “blogowego dołka” i czasem wpisu nie było nawet przez 2 tygodnie! Statystyki malały dosłownie z godziny na godzinę. Teraz, kiedy sprawy uczelniane, które najciężej było mi pogodzić z blogowaniem mam już za sobą, znów mogę zacząć go rozwijać, jednak teraz już tak łatwo nie odpuszczę 🙂
    Pozdrawiam!

    • Paulinko tak jak masz w nazwie swojego bloga bądźmy optymistkami:) po tym wpisie również urosły mi skrzydła na nowo;) i fajnie, że tu weszłam bo widzę, że nie jestem sama a już poddałam się totalnie i również były wzloty i upadki a ostatnio posty dodawane sporadycznie. Musimy nie odpuszczać tak jak piszesz i być cierpliwym a może za jakiś czas przybędzie nam czytelników:) i spotkamy się na blogowym evencie:)

  • Na Twój blog trafiłam, że tak powiem: przypadkiem(poprzez polecenie aniamaluje.com). Nie rajcowały mnie blogi “o dzieciach”, ale z ciekawości przeczytałam jeden wpis, potem był drugi i tak tym sposobem przeczytałam od samego początku do ostatniego wpisu! WOW..
    A tak na poważnie, jesteś super, że nie owijasz w bawełnę i nie patrzysz na świat przez różowe okulary..piszesz jak jest i to w dodatku trafiając do czytelników (w tym do mnie). Otworzyłaś mi oczy na sprawy oczywiste, np. że trzeba czasem odpocząć od dziecka, że mama to też przede wszystkim człowiek(czasem wyglądająca jak zombie, ale zawsze człowiek), że obowiązkami domowymi należy się dzielić, bo przecież mąż w domu też mieszka (nawet jeśli nas utrzymuje to powinien posprzątać po swojej ślicznej dupce) itd.
    Jak udało Ci się nakłonić F do sprzątania po sobie? No i jak idzie pisanie książki ? 😉

  • Zgadzam sie w 100 procentach blogowanie to ciezka, a przede wszystkim czasochłonna praca.. Próbuje blogować od grudnia ale czesto odpuszczam z uwagi na brak czasu.. Stworzyć “cos” ciekawe , interesującego, zeby ktos miał ochote to przeczytać wymaga czasu i dużego zaangażowania, niestety przy małym dziecku dosc absorbującym hehe tego czasu jednak brakuje kiedy mała odpada o 23 .. O niczym innym nie marze jak o szybkiej kapieli i świeżo przegranej pościeli . Podziwiam i czytam.

  • Wow! Dzięki za ten wpis. Ja piszę od zaledwie 2 tygodni, ale już się przekonałem jak trudne to zajęcie. Ile rzeczy trzeba wiedzieć…
    jak trudno stać się królem fejsbuka, gdy wcześniej nie posiadało się tam nawet konta,
    jak niełatwo pozostać sobą, gdy tak bardzo chcemy się podobać…
    i tak dalej.
    No i do tego jeszcze: “wstyd z wychodzeniem ze swoim tworzeniem”! O tak! Trzeba się przełamać: taki jestem, tak myślę, tak wyglądam i TAK piszę!…
    Jeszcze raz dzięki za posta!

    • dokładnie tak… szkoda, że tak mało ludzi (czytelników) nie zdaje sobie w ogóle sprawy z tego ile to wymaga pracy, nauki i CZASU. To zajęcie na 24/7 bo to tak naprawdę styl życia…

  • Czytam Ciebie od samego początku (no, od roku mniej więcej). Gdy zaczęłam moja córka miała zaledwie kilka miesięcy i czułam się wtedy koszmarnie, a tutaj znalazłam odrobinę pocieszenia. Dalej znajduję 🙂 Dlatego cieszę się, że nie przestałaś pisać. Widzę Twój progres i trzymam kciuki za przyszłość!

  • Super i gratuluję takiego rozwoju bloga. Ja wlasnie jestem na etapie raczkowania i uczę się cierpliwości zanim ktoś zacznie czytać moje teksty. Może jeszcze nie są najlepsze, ale z czasem będzie lepiej. Najważniejsze jest mieć nadzieję i się nie poddawać.
    Życzę dalszych sukcesów! 🙂

  • Ja dopiero zaczynam, ale mam taką frajdę z pisania, że tego się nie da opisać;) Każda nowa osoba, która przeczyta to dla mnie uśmiech na twarzy, a każdy komentarz to już ekscytacja 🙂

    Wiesz co mówię jak mąż wraca z pracy? “Kochanie dzisiaj na blogu było tyle i tyle osób, a ja trafiłam na taki blog, chodź Ci przeczytam!!”. Zwariowałam?

  • Bardzo fajny wpis i blog rowniez:-) Zdaje sobie sprawe, jaki jest to wysilek i jaka satysfakcja poznej, bo rowniez w pewnym momencie zaczelam blogowac, ale po 8 miesiacach moj blog “usnal”, gdyz musialam wrocic do pracy full time i nie dawalam rady ogarniac bloga po nocach, nie wygladal tak jak chcialam, zeby wygladal, nie mialam jak w niego inwestowac i przede wszystkim BRAK CZASU:-) Jest mi strasznie smutno z tego powodu, cos nie wyszlo… a chyba zapowiadalo sie dobrze, bo nawet moj blog byl w pierwszej 10 blogow parentingowych na Irish Blog Awards. Moze kiedys uda mi sie wrocic do pisania:-) A za Ciebie trzymam mocno kciuki i cholernie zazdroszcze!!! 🙂

  • eh a ja mam wciąż problem z rozkręceniem się… może gdybym zrezygnowała z etatu w korpo, to poszłoby mi lepiej. Rzeczywiście – blog wymaga czasu i to pod każdym względem.

  • Tekst rewelacja! Naprawdę podbudowałaś mnie! Sami się teraz borykamy z różnymi myślami w głowie… prowadzimy nasz blog od czterech miesięcy a już byśmy chcieli mieć tylu czytelników co najpoczytniejsze blogi w Polsce. Grunt, że mamy obrany cel, teraz tylko trochę cierpliwości 🙂

    • tak! to jest najgorsze! ta niecierpliwość, to że wiesz, że wkładasz w swoje działania całe serce a nie możesz nic przyspieszyć, bo blogowanie to powolny proces i tyle! trzymam kciuki! :*

  • Dzięki za ten wpis:) Zaglądałam do Ciebie sporadycznie. Od niedawna sama zaczęłam blogować i wiem jak to jest jarać się każdym czytelnikiem, bo na początku naprawdę jest ich niewiele. Każdy komentarz daje taką samą radość wejście na wysoką górę. A jeżeli jest to do tego komentarz od nowego użytkownika to się już człowiek po prostu rozpływa z zachwytu i ma siłę i chęci do dalszego tworzenia 🙂

  • Ja też należę do tych w gorącej wodzie kąpanych 🙂 Wszędzie czytam o cierpliwości. Obawiam się tylko, że nie dam rady osiągnąć dużej liczby czytelników, biorąc pod uwagę tempo, w jakim ona rośnie 🙂 Bo bloga nie pisze się tylko dla siebie.

    • jasne, że nie. Ale uwierz mi – teraz tempo jest powolne, ale nagle skoczy. Dobre teksty zawsze znajdą odbiorców 🙂

  • jestem tu pierwszy raz;) i cieszę się, że Ciebie przez przypadek znalazłam gdyż tym wpisem pomogłaś mi ponownie się podnieść a ja już się poddałam z tym moim blogowaniem. Wpisów coraz mniej i porzucenie tego wszystkiego bo ciężko się przebić, ale Ty masz rację potrzeba cierpliwości i systematyczności. Będę się Tego trzymać i może się uda wypłynąć na nieco szersze wody;)

  • Jak ja się cieszę, że (szukając poradników fotograficznych;) trafiłam na tę notkę. Jestem dokładnie na takim etapie, że po latach myślenia i przymierzania się, czytania Kominków i innych czołowych blogerów, miesiącach wylewania rzewnych łez nad szablonem i w ogóle czarnomagicznym procesem zakładania strony, miliardach zwątpień w sens tego wszystkiego, założyłam bloga. Mam dopiero cztery wpisy i pod każdym kilka-kilkanaście lajków. Z jednej strony, niby mało. Z drugiej – każdy lajk jednak strasznie cieszy. A już szaleję z ekscytacji, jak mój fanpage zalajkuje ktoś spoza moich znajomych. 🙂
    Czyli mówisz, że to jeszcze nie ten etap, gdy się można martwić brakiem tłumów?;) A poważniej, odważyłam się założyć bloga dopiero, gdy przestałam się nastawiać na to, że to musi być bór wie co. Będzie co będzie i z tym luzem łatwiej mi się żyje i łatwiej pisze:)

  • Bardzo fajnie było od kogoś tak wprost. . A jednak miło usłyszeć.. co trzeba robić i dopiero po jakimś czasie zacząć martwić! Ja dopiero zaczęłam.. czy mi idzie – nie wiem.. odsłon mam trochę.. jednak wiem, że muszę rozwijać się..

  • Internet wie, wie wszystko! Właśnie (tak bez proszenia, wybitnego szukania) odpowiedziałaś na moje “wątpliwości, co do mej cierpliwości”. A były u Ciebie jakieś przełomowe, kluczowe momenty w trakcie budowania renomy i rozpoznawalności? Pozdrawiam

    • oj nie wiem… powiem Ci, że u mnie to było “bach” i jestem. Koleżanki blogerki się śmieją, że jak po prostu byłam “wszędzie”. Zaczęłam pisać i po 3 miesiącach już miałam kilka tysięcy osób. Nie wiem jak to się stało. Nie mam pojęcia do tej pory 🙂

  • Witaj! Jestem u Ciebie pierwszy raz i przeczytałam ten wpis za jednym razem cały! Widać, że umiesz zainteresować czytelnika oraz ile pracy włożyłaś w tą stronę. Sama nie dawno założyłam bloga z pasji, bo kocham bloggowanie i robienie zdjęć na niego! ;D Podbudowałaś mnie duchowo o rozwój bloga, bo sama mam na razie nie wiele czytelników. Jak na ten czas rozważam kupno aparatu oraz rozbudować trochę stronę. Pozdrawiam Ciepło.

  • Dziekuje Ci za ten post. Znalazlam Twojego bloga googlujac “jak nie zwariowac z trojka dzieci” Doslownie!!!! 🙂 Od czterech miesiecy samam mam trojke i zycie nabralo calkiem nowego wymiaru a raczej wymiarow. Kapelusze z glowy za samoorganizacje i brniecie do celu! Ja juz sie zbieram od kilku miesiecy za rozpoczecie wlasnego bloga, a raczej spedzam czas na zbieraniu info jak to sie robi itd:) Na razie praca tworcza dzieje sie tylko w glowie, ale mam nadzieje ze juz niedlugo cos namacalnego z tego wyniknie.

    Mozna dac rade z trojka dzieci?? A no tak! I to jeszcze jak!!!

    Trzymaj sie cieplutko!

  • Właśnie wzięłam głęboki wdech przed napisaniem pierwszego zdania.
    Stało się to mimowoli… poprostu dlatego, że realnie odzwierciedliłaś to co wlaśnię kołatało mi się w głowie…Bloguję zaledwie od miesiąca. Mam tyle pytań, pomysłów i obaw. Dziękuje za ten wpis, bo zdałam sobie sprawę, że nie tylko ja mam takię odczucia.
    Niesamowicie mnie zmotywowałaś do dalszej pracy i z przyjemnością kliknęłam “like” bo chcę do Ciebie zaglądać częściej.
    Serdeczności życzę ?,
    Karola

  • Niesamowity artykuł! Bardzo przydatny! Pomógł mi wiele zrozumieć jak zacząć prowadzić bloga! 😉 Otworzył mi oczy na niektóre sprawy!

  • Jak bardzo się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga. 🙂 Dopiero zaczynam blogować i wiem co to znaczy – trudne początki. Twoje słowa jednak mnie pokrzepiły! Wiem, że ciężka praca i odrobina szczęścia mogą zdziałać wiele. Pozdrawiam Konceptualnik

  • Super blog i strona. Zawsze można coś poczytać. Mnie zainteresował dział fotografia 🙂 sama trochę praktykuję i uczę się więc to dla mnie bardzo cenna wiedza 🙂

  • Hah, akurat mam kryzys blogowania i natrafiłem an ten wpis. Po 2 latach blogosfera mnie nie zna, a od kilku miesięcy odwiedziny nie rosną, a teraz wręcz spadają ;P

  • Niestety tak to już jest, że blogowanie kosztuje, gdy zaczynamy myśleć o nim nieco bardziej profesjonalnie. I pochłania mnóstwo czasu…
    U mnie było podobnie z tą uciechą, gdy pojawiali się czytelnicy 🙂

Leave a Comment