Szafiarką to ja nie zostanę... (chociaż bym chciała!) - Flow Mummmy
Uncategorized

Szafiarką to ja nie zostanę… (chociaż bym chciała!)

O nie nie. To nie jeden z tych problemów “nie mam się w co ubrać!”. Ja ma się w co ubrać. Już nie pamiętam kiedy stanęłam przed dylematem “co tu na siebie założyć?”. I możecie się śmiać lub czepiać “a bo to dlatego, że jeszcze niedawno można było Cię pomylić ze słoniem”, “i tak w domu siedzisz więc dres i heja”. Sorry. ale nie.

Codziennie rano, pierwszą rzeczą którą robię jest “ogarnięcie się”. Muszę się uczesać, pomalować i ubrać, w przeciwnym razie czuję się “chora”- pamiętacie to uczucie kiedy jesteście chore, leżycie cały dzień a i tak jesteście strasznie zmęczone? No dobra, też nie za bardzo pamiętam (i to nie dlatego, że nie choruję), ale wyobrażam sobie, że tak się można czuć 🙂 Tak mi jest jak chodzę rano w piżamie, okropnie!

Ostatnio pisałam Wam TUTAJ o moich ulubionych kosmetykach. Mam ich naprawdę strasznie mało a w zupełności mi wystarczają. To samo dzieje się w mojej szafie. Może nie mam dwóch bluzek i jednej pary spodni, ale jestem pewna, że z większością Was, wygrałabym w konkursie na najmniejszą ilość ubrań.

Dawno dawno temu kupowałam ciuchy w ilościach hurtowych. Jeżeli jakaś bluzka kosztowała 10 zł (tak tak!) to brałam od razu. Nie miało znaczenia czy ładna, czy twarzowa, jaki materiał. Nic! Liczyło się, że jest tania! W 80% przypadków taką bluzkę miałam na sobie raz, reszta pozostawała nawet nie zmierzona, gdzieś na dnie szafy kończąc swój żywot. To samo tyczyło się spodni, butów (potrafiłam kupić na raz 3 pary butów tylko dlatego że kosztowały np. 30 zł na jakimś targu albo na przecenie w jakimś shitowym sklepie). Nie żartuję! Liczyła się tylko ilość.

Tak jak pewnego dnia ogarnęłam kosmetyki, tak w końcu nadszedł czas na szafę. Wypierdzieliłam prawie wszystko. Poważnie. Oddałam ludziom, sprzedałam na targu (rili! razem z Piotrowską! jaja nie z tej ziemii). Zaczęłam “inwestować” w rzeczy które po prostu będą do siebie pasować, które będą dobre jakościowo. Specjalnie słowo “inwestować” dałam w cudzysłów, bo nie mam na myśli torebek Prady, butów Laboutina itp. Póki co na takie luksusy mnie nie stać, a nawet jeżeli to szkoda mi kasy. Z tym “inwestowaniem” chodzi mi rzeczy z dobrego materiału, o ładnym kroju, takie które przetrwają minimum dwa lata.

Image-1 (11)

W mojej szafie są trzy kolory. Biały, czarny i szary. No i w sumie czwarty “kolor” : paski. Koniec. Poważnie koniec! A nie! Kurtkę sobie kupiłam w kolorze zgniłej zieleni i jeszcze jedną mam we wzór moro. Wsio. Nic więcej. Dzięki temu co bym nie wyciągnęła z szafy to do siebie pasuje! Biała koszula i dres? Of course! Spódnica ołówkowa i dresiwo? No ba!

Jedyną rzeczą z którą “przesadzam” są buty. Kocham je. Uwielbiam. Ubóstwiam. M się wkurza kiedy przychodzę z zakupów z kolejną parą, nie rozumie kiedy mu tłumaczę, że takiej jeszcze nie mam, no i że jeszcze dwóch innych potrzebuję… No ale.. w ciemno mnie nie brał!

   Send article as PDF   

22 komentarze

  • Z racji tego, że pracowałam w sklepie odzieżowym w mojej szafie szmat było pełno. Też kupowałam na zasadzie “Tanie, to biorę”. Wyszłam za mąż, przeprowadziłam się, zaszłam w ciążę i z nudów zaczęłam robić remanent. Wyniosłam chyba ze 4 duże worki ubrań, ileś mniejszych reklamówek do kontenerów dla biednych itd. Ogarnęłam tak samo buty. Po porodzie dużo schudłam więc szafa znów zubożała, bo po co mi sweter czy bluzka o 2 rozmiary za duży. Teraz królują u mnie koszule (krata, nie krata, nie ważne :)) i rzeczy, które lubię. Mam słabość do swetrów, masakra jakaś. Mam dużo ubrań, ale widzę po sobie, ze chodzę tylko w części. Chyba remanent znów potrzebny, bo właśnie wracam do pracy w odzieżówce ;)))

    • Jak bym taką pracę miała to sama bym szalała! ale nie mam.. i teraz mi smutno… 😛

  • Wow, gratuluję takiego ogarnięcia się z ciuchami! U mnie jest przekrój całej palety kolorów, no ale ja uwielbiam kolory 😀 Aczkolwiek małymi kroczkami zmierzam do minimalizmu i też regularnie przeglądam ubrania, pozbywając się tych, w których nie chodzę, więc i tak sukces 😉

  • Mam to samo 🙂 z butami. Mój mąż nie potrafi tego zrozumieć. Jego szuflada zamyka się bez problemu i nawet echo słychać, a moja już ledwo zipie 🙂 Z ciuchami też niedawno zrobiłam porządek, choć te nie potrzebne lezą jeszcze w kartonie i czekają na decyzję co z nimi zrobić ( sprzedać, oddać czy spalić :)))) ). Pozdrawiam serdecznie!

  • jeszcze beżyk, Kochana, gdzieś tam prześwituje, z resztą z bardzo ładnej koronki wyziera.. mam tak samo, nie odwiedzam już sieci sklepów pewnej polskiej firmy, bo przekonałam się nie raz, że mimo iż często daje kupony rabatowe na nową kolekcję to jest to szit, który po 3 praniach będzie nadawał się tylko do wytarcia podłogi jak Ci pralka wyleje.. teraz z resztą nie odwiedzam doroslych sklepów, oprócz decathlonu, bo za chwilę namiotu będę potrzebować.. rzako coś kupuję dla siebie ale jak kupuję to stawiam na jakość nie ilość

    • to dwie bluzki w kolorze pudrowego różu/beżu których właśnie się chce pozbyć 😛 chyba jakąś wyprz na insta urządzę 😛

  • W sumie to naturalne, że przy sprzątaniu szafy segregujesz rzeczy na te potrzebne i nie potrzebne, a resztę oddajesz bądź sprzedajesz. Sama miałam w szafie od groma rzeczy (dochodziło już do tego, że nie było miejsca na kolejny wieszak) więc też przyszedł czas na porządki i zrobiłam podobnie do Ciebie. Blog świetny i wart uwagi! Będę zaglądać tu częściej, buziaki! 🙂

    • no właśnie! i tu się mylisz! bo ja porządki w szafie robiłam, ale nie wywalałam nic a nic!!!

  • coz za zbieg okoliczności! Moj ostatni wpis traktuje o tym samym. 🙂 popieram cie w kazdym względzie bo zrobiłam to samo u siebie!! Zapraszam!

  • Uwielbiam minimalizm. Niestety mam tak, ze co jakiś czas robię czystki, w szafie, w kosmetyczce, w domu… a za jakiś czas orientuję sie, ze znowu sie zagracilam. Wtedy wyciągam książkę “Sztuka prostoty”. Zawsze po przeczytaniu pierwszych 40-50 stron, robię czystki. Potem jest mi niesamowowicie lekko, cudowne uczucie 🙂

  • Oj ja właśnie jestem po takiej rewolucji. Po ciąży stwierdziłam że basta z kupowaniem tanich szmat. W zeszłom sobotę też przewietrzyłam szafę kupiłam 3 leprze gatunkowo rzeczy i sukcesywnie będę wymieniać całą szafę tak jak mowisz na dobrze skrojone takie któe przetrwają dłużej ciuchy i co ważniejsze nie od czapy tylko tworzące całość. Długa droga przede mną ale zrobiłąm krok w tym kierunku 😉

  • U mnie było łatwiej: przeprowadziłam się i tylko jedną torbę mogłam zapakować 😉
    No dobra, u rodziców trochę rzeczy zostało, ale kiedyś się za nie wezmę… Kiedyś…

  • U mnie w szafie królują te same kolory, choć jestem absolutna ciuchoholiczką. Mam tego tyle, ze w pale sie nie mieści. Po ostatniej ciazy naliczyłam ponad 20 par spodni ciążowych!! Mam taki butik zaprzyjaźniony, gdzie koleżanka przywozi rzeczy z Włoch i dostaje paczki np. z Abercrombie itp. Za tydzien otwiera dzial dla dzieci – juz sie martwię o stan konta 😉 kobity w mojej rodzinie maja ze mną dobrze, oj dobrze!

  • mam tak samo kolory jakie u mnie królują biały, czarny i szary mam jedna bluzkę miętowa i jedna cytrynowa na tym koniec 😛 moj M sie ze mnie śmieje ale wlasnie jestem tego samego zdania ze wszystko musi do siebie pasować. Lepiej dac wiecej i mieć dobrej jakości niz dac mniej i mieć jakis badziew który założy sie raz. A co do butów to piątka 😛 chyba jak każda baba mam słabość do butów i torebek 😛

  • Eureka normalnie!! Po pierwsze mam tak samo, jak Ty, że z rana muszę się ogarnąć, bo czuję się jak jakiś lump za przeproszeniem, nawet milsza jestem jak się ogarnę:D po drugie też muszę taką szafiarską rewolucję zrobić, bo ni ładu ni składu! thx za tego posta!

Leave a Comment