Pani żona i Pan mąż. - Flow Mummmy
Uncategorized

Pani żona i Pan mąż.

Byliśmy wczoraj na randce. To nic, że maleństwo ma dopiero 19 dni. Nic, że randka trwała jakieś 3 godziny, zaczęła się o po 14 i w planach nie było kolacji, świec ani innych romantycznych pierdół. Film w sumie był romantyczny. Jakiś shitowy dramat, nic specjalnego, chociaż poryczałam się konkretnie 😛 Nic, że 3/4 czasu myślałam jak dzieci, jak mama. Najważniejsze, że mieliśmy okazję pobyć jako MY. Od 10 miesięcy nam się to nie zdarzyło. Nie mamy tu rodziny, kogoś z kim można dzieciaki zostawić. Mamy siebie jako rodzinę, dla NAS jako pary pozostaje niestety mało czasu.

Image-1 (3)

Często zapominamy o tym, że oprócz tego, że jesteśmy rodzicami to jesteśmy także PARTNERAMI. Całkowicie nam to umyka. Nic dziwnego –  zarwane noce, tona pieluch, przebyty poród i połóg nijak mają się do romantycznych chwil. Nie bez przyczyny jednym z poważniejszych kryzysów w związku jest ten związany z narodzinami pierwszego dziecka. Kobieta często czuje się nierozumiana, a facet zapomniany. Wiem, że to nie jest reguła, niestety taka sytuacja się zdarza, i to częściej niż myślimy. Nie potrafimy odnaleźć się w nowej rzeczywistości, nam kobietom wydaje się, że powinnyśmy być w 100% skupione na dziecku, że inaczej nam coś umknie, coś nam ucieknie. Kiedy dodamy jeszcze do tego wrodzony perfekcjonizm, porażkę w kwestii małżeństwa mamy gotową: “on tak nie potrafi, zrobi to źle, nie nadaje się do tego”. Może i tak. Ale jest ojcem, i nie tylko jego obowiązkiem jest zajmowaniem się dzieckiem, to jest także jego prawo, przywilej. Nie dajmy się zwariować. I co, że źle pieluchę założył? Co z tego, że kolejny bodziak obsikany? Rozsypane mleko? Zdarza się. Może i nie byłoby afery, ale jest zmęczenie. Sprawia, że wszystko wyprowadza z równowagi. Przez nie największa pierdoła rośnie do rozmiarów dramatu. A on? Nie rozumie. Często nawet nie chce zrozumieć. Udaje, że wszystko jest dobrze, albo wypomina wciąż nasz płacz, bezsilność. Nie rozumie co to połóg, co w naszych organizmach i psychice się właśnie dzieje.

A gdyby tak każde z nas chociaż przez chwilę spojrzało oczyma drugiej osoby na świat? Gdyby Ona została tak odepchnięta a On niedoceniony? Może gdyby przez godzinę usiedli i porozmawiali to byłoby lepiej?

Zapominamy o najważniejszym – to od drugiej osoby się wszystko zaczęło. To dzięki niemu/niej jest jeszcze ktoś do kochania. To dzieciątko to MY. Nikt więcej, tylko MY. Doskonałe połączenie, gołym okiem to widać. Naszym wspólnym obowiązkiem jest dbanie o ten CUD i wszystko co z nim związane. Najważniejsze jest, żebyśmy pamiętali, że koniec końców, za 20 lat,  zostaniemy tylko MY…

 

   Send article as PDF   

19 komentarzy

  • Świetny tekst!!! Taki prawdziwy:) Śledzę Twój blog od jakiegoś czasu i zawsze z niecierpliwością czekam na następne teksty bo są takie życiowe :)pozdrawiam!

  • Pięknie! Ja w weekend tez sie wybieram na randkę z mężem, trzeba dbać o związek i celebrować te unikatowe chwile, ktore nie zdarzają sie często. Pamietam, jak urodziłam maleństwo i po miesiącu odwiedziła nas moja mama, dodam, ze było to w Irlandii 😉 to ona nas “wypchnęła” z domu mówiąc idźcie, rozerwijcie sie troche, o dziecko sie nie martwcie. To nic, ze ciagle myslalam o dziecku, te chwile sam na sam sa bezcenne.
    Dodam od siebie, ze kluczem zdrowej i fajnej relacji partnerskiej miedzy dwojgiem ludzi jest…. Komunikacja, rozmowa. Często zamykamy sie w sobie, podsycamy narastająca frustracje, niezadowolenie, az w końcu dochodzi do eksplozji i jest wielka draka, żal, smutek. Warto rozmawiać, mowić o swoich lekach, potrzebach, dzieki temu relacja staje sie silniejsza,
    A co za tym idzie cała rodzina szczęśliwsze.

  • no wlasnie randki po narodzeniu dziecka. My na randce bylismy w Polsce jak pojechalismy na wakacje i zostawilismy dzieci u babci i poszlismy do kina i na kolacje ale szczeze rozmowa toczyla sie w polowie o dzieciach!!!!!!!! a randka ta byla po 3,5 roku:) Niestety matki mieszkajace za granica maja napewno troche ciezej bo nie ma pomocy na codzien a czesto tez i od swieta od pierwszego dnia po porodzie skazane jestesmy tylko na siebie i na serdeczna pomoc mezow ktora jak wspomnialas nie zawsze jest perfekcyjna ale wazne ze jest:) Pozdrawiam wszystkie mamuski zwlaszcza te ktory z wychowaniem dzieci na codzien borykaja sie same:)

    • popieram! bycie zagranica stawia nam dodatkowe przeszkody do pokonania. ja o wszystko dbam sama, oczywiscie z pomoca meza, ale bez mamy, bez tesciowej, nawet znajomych mamy w sumie malo, bo osiedlilismy sie tutaj niecale 4 lata temu. zla strona to taka, ze nie moge podrzucic dziecka do rodzicow bo pilnie musze gdzies wyjsc. w takiej sytuacji pakuje tobolki i jedziemy wszedzie razem i zalatwiamy co trzeba:)
      jest tez dobra strona: nikt mi nie mowi jak wychowac corke. nikt nie patrzy przez ramie czy na pewno robie wszystko jak babcia, ciotka czy inna sasiadka, bo podobno tak najlepiej, nigdy nie bede musiala sie nikomu odwdzieczac za to, ze pomaga w codziennych czynnosciach, jakby posiadanie dziecka rownalo sie niemoznosci robienia zwyklych czynnosci samemu. tesciowa przyjedzie, zobaczy, powie swoje, ale w koncu pojedzie:) mama jest zawsze pod telefonem:) czasem nie jest latwo, ale jak tak patrze na nablizszych, ktorzy nie moga sie obejsc bez pomocy mamy lub tesciowej w wychowywaniu dzieci, to nie wiem co myslec. maja szczescie, czy sa uzaleznieni od pomocy, czy jeszcze cos innego??
      mieszkanie zagranica to byl nasz swiadomy wybor i mimo, ze chcialabym miec blisko siebie rodzine, to teraz mam swoja i to jest najwazniejsze, niewazne gdzie, wazne, ze razem. problemy zawsze da sie rozwiazac, nie ma sytuacji bez wyjscia…
      pozdrawiam!

      • oczywiscie zapomnialam dopisac, ze z mezem marzymy o wyjsciu do kina…razem, nie osobno:) czekamy na ta wielka okazje!

      • mam to samo! cholernie tęsknię za rodziną, ale byłam strasznie uzależniona od pomocy, cały czas czułam, że jestem małą dziewczynka a nie dorosłą kobietą (no dobra, starszą nastolatką :P), jestem strasznie dumna z tego, ze tu ze wszystkim musimy sobie radzić sami. Oczywiście na początku ktoś nam tu pomógł, ale też nie za darmo, tzn normalnie wynajmowaliśmy pokoje i tyle. walczę z każdym urzędem, szkoła, zajęciami, lekarzami, wszędzie taszczę te swoje dzieci i jestem mega dumna, że to wszytsko SAMA, bo znam laski, któe bez faceta nie zrobią nic. kompletnie nic, i wtedy zastanawiam się co by się stało gdyby ich zabrakło (życie nam niestety płata równe figle)-koniec, tragedia, dtramat. Ja wiem, ze sobie poradzę sama, zawsze i wszędzie- i to jest moja wielka siła i duma.

  • Idealnie napisane. Dokładnie tak jest. Az mam łzy w oczach. Dziekuje za przypomnienie 🙂

  • Piekny wpis i totalna prawda:) U nas było podobnie, ale jak mały miał 3 miechy zaczęliśmy korzystać z babci, która mieszka blok dalej i powróciliśmy do regularengo randkowania.

  • To prawda, życie z niemowlakiem nie sprzyja randkowaniu. Przykre jak czasami zapominamy, że oprócz tego że jesteśmy rodzicami, jesteśmy też mężem i żoną.

  • Ja jakos nie moge doprosic sie o randke. Ostatnio sami to bylismy miesiac temu na weselu a wczesniej o matko nie pamietam zupelnie. Kurde chyba czas to zmienic! Stary zbieraj dupsko w troki i spadamy chociaz na godzinke 🙂

  • Witam świetny tekst czego chciałbym pogratulować. Od jakiegoś czasu śledzę twojego bloga i wydaje mi się, że jeszcze trochę będę śledził twoje spisy. Po drugie muszę powiedzieć, że bardzo dobrze składasz zdania co sprawia, że naprawdę chce się tego czytać. Dobry mąż i dobra żona otworzyło mi oczy, na wiele spraw, o których wiem, ale zdążyłęm zapomnieć w natłoku spraw i pogoni za pieniądzem.

Leave a Comment