Plan porodu... trafił szlag. - Flow Mummmy
Uncategorized

Plan porodu… trafił szlag.

Wszystkie się go boimy. Każda ciężarna na niego czeka. Poród. Spędza sen z powiek każdej przyszłej matce- nie jest ważne czy jest porodową dziewicą, czy czeka ją już piąte takie wydarzenie. Strach i niepewność to codzienni towarzysze ciężarnych.

Co raz częściej mówi się jednak o porodzie świadomym, o planowaniu tego wydarzenia- by się uspokoić, oswoić demona. Żyjemy w czasach, kiedy świadomość ludzi w tym zakresie jest naprawdę duża, co raz mniej osób jest zdania, że rodząca “powinna cierpieć”. Nie musi, ale to już inna kwestia. Najważniejsze, że wszyscy mamy coraz większą wiedzę o tym jak ważny jest i dla mamy i dla dziecka dobry poród. A co on oznacza? Tak naprawdę dla każdego coś zupełnie innego. Dla jednych będzie to cesarskie cięcie, dla innych poród domowy, albo po prostu poród naturalny w szpitalu z miłą położną.

zdjęcie (14)

 

 

 

Jak wyglądał mój plan porodu kiedy byłam w ciąży z Brunkiem? Planowałam poród naturalny, w szpitalu. Nie wybrałam położnej. Rodząc Fifka, miałam z jedną Panią uzgodnione wszystkie szczegóły- w kluczowym momencie nie odebrała mojego telefonu. Życie. Przygotowałam M na długie godziny łażenia po szpitalnym korytarzu, polewania się prysznicem oraz skakaniu na piłce.

A jak było? Mój plan porodu zakończył się wraz z pojawieniem się pierwszego skurczu: “what the FUUUCK?!”.

Skurcze od razu były tak silne, że o żadnym chodzeniu nie było mowy. Prysznic – wydawał mi się najwspanialszą rzeczą, która w dodatku może mnie wybawić od całego cierpienia- minęłąm go, ledwie zauważając. Czasu zabrakło. Wsparcie męża? Tak byłam skupiona na położnej, że nawet go nie zauważałam- co chwilę się darłam “gdzie Ty idziesz?! wracaj tu do mnie!”- tak, tak! do położnej się tak darłam! A jak nie krzyczałam do niej, to klęłam- tak o, w próżnię. Synka chciałam przystawić od razu do piersi- i to nie wyszło, bo pomimu ogromu swej wagi (4400 g) mały urodził się tak szybko (2 h od pierwszego skurczu, na salo porodowej byłam pół godziny), że dostał tylko 6 pkt w skali Apgar i musiał przeleżeć prawie dobę w inkubatorze (martwica okołoporodowa)- miałam go jakieś 5 minut po urodzeniu.

Wiecie dlaczego poród jest tak przerażający? Bo jego nie da się zaplanować. NIE MA DWÓCH TAKICH SAMYCH PORODÓW. Nie ma dwóch takich samych poziomów bólu. Nie ma takiej samej ilości wykrzyczanych modlitw o znieczulenie. Każdy poród jest inny. A najgorsze co kobieta może sobie zrobić, to wmawiać sobie, że urodziła źle. Nie ma czegoś takiego! Ok, chciałaś najmocniej na świecie porodu naturalnego, ale zmuszona byłaś do cesarki: i co z tego? Naprawdę uważasz, że poród definiuje to jaką mamą będziesz? Chciałaś pobyć z maleństwem chociaż chwilę, ale Ci go zabrano: całe życie na Was czeka. Nie biczuj się.

Ogrom historii przeczytanych o kobietach pogrążonych w depresji bo urodziły nie tak jak chciały, naprawdę sprawia że zaczynam myśleć, że MY kobiety mamy problem. Ze sobą. Nie ufamy sobie, nie dajemy sobie prawa do myślenia inaczej niż reszta świata. Chcesz w głębi duszy cesarskiego cięcia, ale usłyszałaś jak kiedyś ktoś powiedział, że to nie poród? Do dupy z nim. Nie jego sprawa! To Ty będziesz rodzić i jedyne co jest ważne to Twoje samopoczucie (i zdrowie oczywiście). Chcesz rodzić w domu, ale wszyscy Twoi znajomi patrzą na Ciebie jak na wariatkę? Pfff so what?!

Planujmy swoje porody, pewnie! Ale dajmy sobie prawo to zmiany tego planu. Ba! Do olania go! Naczytałaś się, że poród ze znieczuleniem to też jednak się nie liczy, ale w trakcie rodzenia stwierdziłaś, że nie dasz sobie rady bez niego? Bierz co dają!!!  Wybacz sobie wszystko! Nie jesteś bohaterką (chociaż ja tam za taką się uważam, w końcu “stwarzam” dzieci).

Pamiętaj, że istnieje tylko jeden rodzaj złego porodu: taki który wywołuje traumę u kobiety na wiele lat. Warto zrobić wszystko, żeby taki nam się nie przydarzył, cała reszta nie ma naprawdę znaczenia. Tylko nowy dzidziuś jest ważny 🙂

I uwierz mi- to nie poród, tylko cała reszta jest najstraszniejsza :))

 

P.S.

Na zdjęciu parominutowy brzydal Brusiek!

   Send article as PDF   

51 komentarzy

  • Przy pierwszym porodzie miałam taki o plan: 1. Jak ktoś zapyta: “Znieczulenie” odpowiedzieć “Tak poproszę” 2. Przetrwać 😉 3. Rodzić naturalnie. I pierwszy i drugi punkt został zrealizowany 3. ostatecznie nie, jednak nie żałuję tego w ogóle, a już z pewnością nie uważam, że nie rodziłam 😉 Po 11 godzinach męczarni CC to było wybawienie i dla mnie i dla Młodego. Teraz będąc w drugiej ciąży mój plan jest następujący: 1. Zdążyć do szpitala na cesarkę. i na tym się kończy. ;D

    • hahaha, mnie jak tato zapytał przed drugim porodem czy np. planuję rodzić w wodzie, odpowiedziałam “ja tam idę urodzić i wychodzę!” 😀

      • Hyhyhyhy ja tam doszłam do wniosku, że do porodów naturalnych się nie nadaję i tyle 🙂 Cóż…. nie we wszystkim można być dobrym ;D

  • No to czekamy.. Zobaczymy co nam czas przyniesie.. A po wczorajszej próbie pobrania krwi “brudną” strzykawką nic mi niestraszne.. /narazie ;P/

  • Ja się cholernie bałam. A dzień przed porodem byłam na KTG u mojej lekarki i pielęgniarka która mi je robiła była na 2 dzień w szpitalu na zmianie. Mało się nie po$@ałam ze szczęścia, że widzę znajomą twarz. Kobieta cudowna pomogła mi niesamowicie. Raz tylko się zająknęłam o znieczulenie ale sprawdziła rozwarcie i stwierdziła że teraz to już nie ma co bo zanim zadziała to będzie po wszystkim. Miałam tylko z brzucha skurcze ale długie i mocne. Choć dziś, a nawet chwilę po porodzie już nie pamiętałam tego bólu. Mocno wierzyłam w ten hormon w mózgu kobiety który wymazuje ból porodowy 😀

    • ja też wierzyłam, jak głupia mu ufałam! u mnie nie zadziałał :/ tzn . po Brunku może, bo było szybko ale po Fifku do tej pory pamiętam :/

  • Wooooow! No powiem Ci, że to było ostatnie, czego się dziś na blogu spodziewałam 😛
    Ale mimo wszystko GRATULUJĘ!!!
    U mnie dopiero 24 tydzień, a już mam dość… Ech 😉

      • Myślałam, że o porodzie zaczyna się myśleć na tydzieńprzed terminem – zwłaszcza jak masz już dwa za sobą 😉
        No i szybko Ci poszło. U mnie w rodzinie jest tendencja dodłuuugich i ciężkich porodów. Więc trząść portkami zacznę zapewne niedługo…

        • nie ma to żadnego znaczenia ile się ma za sobą- przynajmniej u mnie… boję się jak diabli- chociaż juz mniej bólu a tego, że nie wiem co zrobię jak się zacznie (z dziećmi itd.), no i przede wszytskim: poród to dopiero początek: nerwicy, depresji i takich tam 😛

  • My, kobiety, mamy niestety problem z pojęciem “powinnam”. Powinnam urodzić naturalnie, powinnam karmić piersią, powinnam być idealną matką. A życie to wszystko weryfikuje.

    • no i zapomniałaś, ze powinnyśmy przy tym wszystkim wyglądać minimum jak Marilyn Monroe! tylko o 10 kg szczuplej!

  • Ja wiedzialam ze caly moj plan porodowy moge sobie wsadzic w dupsko juz w momencie gdy pierwszy raz zadzwonilam do poloznej. Przerazona ze to juz, zaczelo sie, skurcze-a raczej skurczybyki okropne a ta kaze mi wziac paracetamol i rozluznic sie w wannie…yyyy ok…Godzine pozniej bylismy w szpitalu bo wydawalo mi sie ze jak mam juz skorcze co 4 min to powinni mnie przyjac-a tu tez psikus! Dostalam ulotke do poczytania o rodzicach ktorym wydaje sie ze rodza bo dzisiejsza data byla wyznaczona do porodu (czyli nasz przypadek). “Do domu, wanna i relax” znowu uslyszelismy… No dobra… Wzial mnke ten biedny chlop do domu, wlozyl stekajaca do wanny i w tym momencie trzasnely mi wody. Dzwonie do poloznej i dre sie “No teraz to juz mi sie raczej nic nie wydaje!” No i nie wydawalo…bo za chwil kilka przywitalismy na swiecie naszego kartofelka. A mialo byc z muzyka…mialo byc w wodzie…znieczulonko jakies… Nie bylo niczego, za to efekt koncowy taki jaki byc powinien 😉 Dlatego tym razem nie bede sie nawet fatygowac po formularz planu porodowego, przyjmiemy na klate wszystko co trzeba :O !

    • z muzyką miało być mówisz? hahahaha nooo.. to na grubo chcialaś dziecko witać 😛 haha

    • U mnie było dokładnie tak samo… planowałam relax przed , nagranie muzyki na mp3… a potoczyło się jak u Ciebie, wysłali mnie do domu, po 2 godzinach wróciłam już – jak się okazało- w trakcie porodu. Po 20 min Mały był na świecie. bez znieczulenia… z jednej strony super bo szybko, ale właśnie, bez znieczulenia, jakiegoś przygotowania w totalnym amoku…

  • Jak myślę o swoim planie porodu to tak sobie przypominam, że wszystko poszło zgodnie z nim oprócz tego, że mały nie chciał się urodzić w terminie, a potem zamiast pchać się na świat utknął gdzieś w kanale :). Było fajnie, bóle, skurcze, wanna, prysznic, piłka, coś rozkurczowego, coś naskurczowego… oj działo się, działo, przez 12h walczyłam dzielnie, a i tak skończyło się cesarką. To by było na tyle w relacji planów z rzeczywistością ;).

    • 12h cierpieć i zakończyć zabawę cesarka- to mój najwiekszy koszmar!

      • Nie było tak źle, cieszyłam się, że maluch w końcu wyjdzie, a jak dali mi znieczulenie i cały ból w sekundzie gdzieś zniknął to świat nagle stał się piękniejszy :).

  • OOO tak planowanie porodu dobra rzecz! Przeszłam przez wszystko od porodu ze znieczuleniem po cesarkę do porodu naturalnego – którego akurat zupełnie nie planowałam. O tym jak będę rodzić zadecydował zjedzony wcześniej twarożek. Jedyne co można zrobić to być gotowym na wszystko. Cytując mojego ginekologa ” No wie Pani poród boli, ja osobiście nie wiem ale mówią, że jak rwanie włosów z głowy, łamanie kości coś takiego” Także tak:)

    • hahaha M czytałam słowa ginekologa: “ja osobiście nie wiem..” hahaha

  • Dzięki za ten wpis. Ja planowałam rodzic świadomie, bez nacięcia, że nie dam się położyć na plecy, że będę walczyć o.swoją godność, że będę wymagać żeby mi mówili co i.jak i pytali mnie o zdanie….tak mnie.przygotowano na szkole rodzenia…a w rzeczywistości poród na plecach, o tym ze mnie nacinali nawet mnie nie poinformowali nie mówiąc ze nie pytali o zgodę a ze w kroplowce była oksytocyna a nie nawodnienia dowiedziałam soe z wypisu…. I długo sobie wrzucałam ze dalam się potraktować jak w prlu, że nie walczylam o swoje. Ale jak już bolało to było mi wszystko jedno. I potem zazdrościlam koleżankom którym jednak się udało na kucąco i bez nacięcia…. Dlatego dzięki jeszcze raz. Lżej mi;))))

    • proszę!!!! ja w trakcie pierwszego porodu chciałam tylko jednego: żeby nie pozwolono mi umrzeć. w trakcie drugiego już wiedziałam, że taki ból to jednak nie oznacza śmierci więc krzyczałam, żeby nie nacinali- w sumie zawsze mnie słuchali! po pierwsze: jeszcze zyje, a po drugie: przy Brunku mnie nie cieli 🙂 dostałam co chciałam!! hahaha

  • Nie mam jeszcze dzieci ale zawsze bałam się nawet samego słowa “poród”. Wiem, że to coś niesamowitego ale nie dla wszystkich i nie teraz…przynajmniej będę pewnie tak mówiła póki nie poczuję, że chcę zostać mamą. Bardzo mi się podoba to co napisałaś, warto wiedzieć co nas czeka i że tego to co się dzieje nikt nie jest w stanie przewidzieć, mimo iż dla mnie to trochę przerażające, bardzo boję się bólu i wiele innych rzeczy przy tym.

    • urodziłam dwójkę dzieci i wciąż się boję 🙂 strach przed porodem jest chyba naturalną jego częścią 🙂

  • Przed pierwszym porodem mialam plan i owszem. Prywatna położna i pewnośc, że urodzę sn, w znieczuleniu albo i bez bo będę dzielna. Coz plany planami a życie życiem. Nie czekalam w domu na pierwsze skurcze, bo pojawiło się zatrucie ciążowe i trafilam na patologię ciąży, gdzie mialam przyspieszony poród. na szczęście nie oxytocyną, bo już się zaczynały skurcze, ale jakimiś globulkami na rozpulchnienie szyjki. Potem znieczulenie nie działalo do końca bo byłam bardzo spuchnięta i choć miałam własny pokój i fajną polożną to skończyło się cc i krwotokiem. Za drugim razem nie nastawialam się za bardz. chcicałam urodzić naturalnie jeśli będzie to możliwe. i urodziłam bez większego problemu sama tyle że…. przed czasem. w polowie 37tc zaczęły mi odchodzić wody, w szpitalu próbowanao powstrzymac poród na 2 doby by zaczął działać zastrzyk na rozwój płuc dziecka, ale udąło się tylko na 1 dobę. nie miała własnej połoznej, ale trafiły mi sę dwie fajne na dyżurze i choć więkzosc porodu spędziłam pod ktg i magnezem (bo próbowano jeszcze poród wyciszać), na wspólnej sali porodoej to wspoinam go dobrze.

  • Mogę zawsze na Ciebie liczyć w kwestii nastraszenia i rozbawienia 😀 Jak będę mieć pierwsze konkretne skurcze przypomnę sobie Twoje ‘What the FUUUUUUUUUUCK’ i postaram się pamietać że to nie jest najgorsze 😀

  • Plan zawsze się sypnie. Jak wyjęłam w szpitalu swój plan na kartce (dają takie u gina), to prawie mnie wyśmiali 🙂 Nie było na takie bzdury czasu. Plan był zupełnie inny, poszło inaczej, ale i tak świetnie 🙂

  • Plan miałam taki: urodzę naturalnie , bez żadnego znieczulenia…i nie chodziło tu o to, że się chciałam wykazać…cholernie boję się igieł…rzeczywistość jednak lubi płatać figle…i moja córka pojawiła się przez cc na świecie…było zagrożenie jej życia …teraz nie wyobrażam sobie innego porodu niż cc:)

  • Mój plan wziął w łeb jak odeszły mi wody na grillu dwa tygodnie przed terminem… A potem czekałam na 4 cm i błagałam o znieczulenie, a tu z 3 zrobiło się 10 w jednym niekończącym się sto godzinnym turbo skurczu. Psikus 🙂 I też nie rozumiem, czemu mamy skupiają się tak na porodzie i karmieniu, zapominając o całej reszcie bycia matką. Zdanie”całe życie na Was czeka. Nie biczuj się.” powinno się pisać kobietom na tych szpitalnych opaskach 🙂

    • a tam na opaskach, na podkładach porodowych bo ich dużo się zmienia to by widziały i czytały 😛

      • O widzisz! i na każdym pampersie 😀 Miałam napisać że na czole, ale na początku częściej widzisz pampersa niż siebie w lustrze, taki klimat… 😉

  • Z mojego planu wyszły 2 punkty. Urodziłam w szpitalu, w którym chciałam rodzić i rodziłam bez znieczulenia. Z tyn drugim to zasługa położnej, która najpierw wysłała mnie do wanny a później powiedziała “teraz musi być pani silna” i się cieszę, bo jak zaczęły się konkretne skurcze to myślałam, że nie dam rady a jednak dałam. Planowaliśmy, że mój partner będzie przy porodzie. Owszem był w szpitalu ale na drugim końcu miasta bo 10 dni przed porodem miał wypadek w pracy i leżał połamany. Chciałam skakać sobie po piłce. Nie było kiedy. Chciałam żeby luby masował mi plecy. Ta na bank… chciałam przystawić małą do piersi ale byłam chyba w szoku i jedynie byłam w stanie ją trzymać przytuloną. Ale było fajnie i koniecznie chcę jeszcze raz, może dwa:)

  • O nieźle, to miałaś poród z przejściami 🙁
    A konsekwencji martwicy u Młodego (przepraszam za to określenie, ale godzina późna i nie mogę wywnioskować który to) nie ma?

    • to była zamartwica okołoporodowa.. po prostu był mega duży a poród za szybki dla niego.. do tego podejrzewali zwichniecie obojczyku (bo był wielki) wiec po prostu przez niecala dobe w inkubatorze leżał… nic mu nie jest, rozwija sie mega, choc to zasługa starszego brata :))

  • No to dobrze 🙂
    Wiesz, tak mnie to zastanowiło, bo często zamartwica mocno odbija się czkawką w rozwoju.
    Ale cieszę się, że u Was w porządku i oby tak dalej 🙂

    Wiesz, znajoma rodziła dziecko wtedy kiedy ja Starszą. Jej syn dostał 1 pkt, ciężka zamartwica, urodził się w szlamie (lekarz nie dojrzał ubytku wód płodowych). A rozwijał się lepiej i szybciej niż Wika 🙂

    • no to Brusiek jak to ładnie określili “w mule”… dostał 6 pkt wiec w sumie dobrze, w ogole w szoku byłam jak zobaczyłam, ze ma ta zamartwice w ksiazeczce wpisana!

  • Miałam plan. I uj go strzelił. Gdy okazało się, że Tośka nie chce wyjść i trzeba ją siłą wyciągać. Tak marzyłam by rodzić w wodzie, ale bardzo się cieszę, bo chyba bym jednak porodu nie przeżyła. A tak na epiduralu, cudowne przeżycie, chcę znów rodzić w Londynie, boję się Polski! 🙁

    • no właśnie! też nad nim myślę, boje sie tylko tego, że ponoć akcję spowalnia a moja ostatnia trwałą dwie godziny, więc nie wiem.. chociaż w sumie jak dają to brać prawda?

  • Ja rodziłam tylko raz. Ale zdaje mi się, że każdy kolejny jest o tyle gorszy, że WIESZ. Przy pierwszym możesz sobie wyobrażać co to za ból. Możesz z wypiekami na twarzy słuchać opowieści koleżanek,b co są pewne, że na porodówkach specjalnie nie ma klamek, bo połowa by przez okno wyskoczyła w trakcie, bo chyba NIC BARDZIEJ już boleć nie może.
    Ale jak doświadczysz na własnej skórze (i macicy) tego skurczu…
    Bo choć zapominasz TO WIESZ, a nadmiar wiedzy jest zgubny

  • O rany… Mój niedawny poród – pierwszy w życiu – też kompletnie odbiegł od planu. Wręcz wszystko to, czego się obawiałam, bądź chciałam uniknąć miało miejsce. Plus bonusik od złośliwego losu. Na szczęście jedno się zgadzało. Mój partner był przy mnie, nie spanikował, nie uciekł tylko dzielnie dodawał mi otuchy. 🙂 teraz to mi się nawet śmiać chce z samej siebie i z tego całego porodu (przekleństwa, jak na sali nie było położnej; próby rozbawiania mnie przez mojego D., prawie, że bieg na sale porodową, kiedy przyszły skurcze parte no i puenta, jak urodziłam córeczkę: “dlaczego to bociany nie przynoszą dzieci..”). Świetny blog, idealny dla mnie punkt widzenua 🙂 pozdrawiam!

Leave a Comment